15.07.2009 | Czytano: 1519

Betonowe mistrzostwa

W holenderskiej miejscowości Zoetermeer rozegrano mistrzostwa Europy UEC w trialu rowerowym. Uczestniczyła w nich dwójka nowotarżan – Sonia Klich i Filip Mrugała. Najbliżej podium była 16 –letnia Klich, która w pierwszym seniorskim stracie zajęła piąte miejsce. Filip w kategorii Junior uplasował się dwie pozycje niżej.

- Sekcje jak na europejski poziom były trudne – twierdzi Sonia Klich. – Po pierwszej pętli byłam druga, na drugim okrążeniu zaczęły łapać mnie skurcze. Technicznie nie ustępowałam najlepszym. Byłam zaskoczona, że w ciągu roku doścignęłam konkurencję. W ubiegłym roku nie miałabym żadnych szans. To co wtedy rywalki wyprawiały, było czymś niesamowitym. W ubiegłorocznym czempionacie młodzieżowym przegrałam wtedy z Niemką Elisą Brieden, która w tych zawodach była dziewiąta. Po raz pierwszy objechałam Słowaczkę Tatianę Janickovą, wygrałam z nią różnica 4,5 pkt. Przed młodzieżowymi mistrzostwami świata muszę popracować nad wzmocnieniem rąk.

Klich super pojechała pierwszą pętle (były trzy, a na każdej 6 OJO) i wydawało się, że ma szanse na medal. Tym bardziej, iż trudne sekcje, w większości zbudowane z betonowych płyt, pokonywała niczym kozica.

- Pierwsza sekcja to stromy zjazd na betonowe kształtki, a następnie trzeba było wykonać przeskok z nierównej powierzchni na wąską półkę. Na pierwszej pętli położyłam taktyczną „nogę” na drugim betonie. Było wysoko i musiałam się asekurować. Gdy po raz drugi wjechałam na ten odcinek złapały mnie skurcze przy „wyciąganiu” roweru na kamień. Wtedy się poddałam. Z kolei w trzecim przejeździe złapałam trzy „nogi” w tym jedną taktyczną. Druga sekcja zbudowana była ze szpul – dwie małe i trzecia ustawiona pod skosem, po której był zjazd i trzeba było uważać, by nie wywinąć koziołka przez kierownicę. Miałam kłopoty na drugim okrążeniu. Trzymałam kierownicę, a palce same zaciskały mi hamulce. Nie wiedziałam co się dzieje, bo po raz pierwszy w życiu spotkałam się z taką sytuacją. Ja pedałowałam, a rower nie chciał jechać. Gdy opanowałam sytuację, miałam mało czasu, nerwowo rzuciłam rower i 50 cm do mety położyłam trzy „nogi”. Trzeci odcinek to betonowe domino ustawione na zboczu. Betonowe szczyty były wypukłe. Za pierwszym razem złapałam piątkę, ponieważ przy ostatnim zeskoku puścił mi tylny hamulec i spadłam na cztery litery. Nie potłukłam się zbytnio i kontynuowałam zawody. Niestety hamulec, mimo usilnych jego napraw, szwankował do końca zawodów.

Czwarte OJO znowu było betonowe. Jeden z betonów był ułożony pod skosem do zbocza. Trzeba było skoczyć tylnym kołem i oprzeć przednie. Potem był wysoki wyskok na sześć palet. Tutaj położyłam nogę, przy „wyciąganiu” roweru w górę. Ten odcinek przejechałam na 2 punkty karne. Przedostatnia sekcja zbudowana była z kamieni. Na czwartej przeszkodzie tylne koło zahaczyło o szpic kamienia i przechyliło mnie na bok. Spadłam na taśmę, za co sędziowie obdarowali mnie piątką. Ostatnia szósta sekcja była z belek. Przejechałam ją bezbłędnie. Bardzo dobrze mi się jechało, bo był to odcinek typowo trialowy. Muszę zganić organizatorów, bo nie popisali się jeśli chodzi o budowę odcinków.

Gdy startowała Sonia pogoda dopisała. Było pod chmurką, niezbyt gorąco. Gdy na trasie pojawił się Filip Mrugała rozpadało się na dobre. Warunki zrobiły się potwornie trudne. Betonowe przeszkody były jak lodowe góry. Trzeba było być bardzo ostrożnym, by nie zaliczyć „gleby”, by próba ich pokonania nie zakończyła się groźną kontuzją.

– Miał pecha – twierdzi Sonia. – W kwalifikacjach był czwarty, bardzo ładnie pokonywał przeszkody. W finałowej rozgrywce miał ciężkie warunki pogodowe. Zaczęło lać. Był przemoknięty, a odcinki śliskie i niebezpieczne. Filip robił co mógł. Był siódmy.

 Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama