Pierwszeństwo należy się kobietom, więc rozpoczniemy przegląd wydarzeń od startu Sonii Klich. Wgrała rabczańskie zawody. W obu startach stanęła na najwyższym stopniu podium. W pucharze złapała dwie „nogi”. – Na szpuli po kablach elektrycznych, bo była potwornie śliska. Podpórkę miałam na drugiej pętli – opowiada. – Nazajutrz rano ukończyłam przejazd ( trzy pętle, a na każdej usytuowano pięć sekcji jazdy obserwowanej – przyp. SL) z 7 – punktami karnymi. Na pierwszym okrążeniu miałam jedną podpórkę na szpuli z betonem. Również jedną „nogę” zaliczyłam na drugiej pętli, tym razem podparłam się na kręgu. Najgorzej poszło mi na trzeciej pętli. Na ostatnim odcinku, chyba z braku już koncentracji, złapałam piątkę. Nie wyskoczyłam na szpule i spadłam na plecy.
W tym samym dniu, lecz po południu, wygrała „drużynowce” i wyścig nadziei olimpijskich. – Po pierwszym bezbłędnym przejeździe na ostatnim odcinku drugiej pętli zarobiłam piątkę. Miałem upadek na oponach – mówi Sonia. – Zła mączka – śmiali się koledzy z drużyny.
Również trzy zwycięstwa odnotował Filip Mrugała. Z pierwszego dnia przywiózł cztery „oczka”. – Startowałem w juniorach – informuje. – Dla mnie odcinki były łatwe. Dwie „nogi” zaliczyłem na szpuli. Najgroźniejszego rywala Pawła Palacza wyprzedziłem o 11 punktów. Wygrana sprawiła, że objąłem prowadzenie w klasyfikacji generalnej pucharu. W pierwszej edycji byłem drugi, a w drugiej pierwszy. W niedzielnych zawodach Koxx złapałem cztery punkty karne. Na pierwszej pętli podpórkę zaliczyłem na pniakach z reklamami. Na niej się poślizgnąłem. Tego błędy nie popełniłem na drugim okrążeniu, ale na kolejnym znowu reklama dała mi „karniaka”, drugiego dorzuciłem w rzece. Przy zjeździe z górki trzeba było wyskoczyć na pniak znajdujący się w korycie. W Kalwarii były trudne warunki. Startowaliśmy w deszczu. Pierwszą pętlę przejechałem na rowerze pożyczonym od dobrego przyjaciela Dawida Pietrzaka. Ukończyłem ją z 8 punktami karnymi. Na kolejnym okrążeniu złapałem „dwójkę” na gliniastym podjeździe i „piątkę” na oponach. Mało było miejsca, by się rozpędzić, a wyjazd był trudny. Zabłocone koło dostało poślizg i nie utrzymałem równowagi.
W Elite wystartował Dawid Pietrzak, który był piąty w pucharze i czwarty w Koxx. – Z pierwszego dnia przywiozłem 30 punktów karnych – komentuje. – Dla mnie sekcje były umiarkowanie trudne, niemniej śliskie podłoże utrudniało jazdę. Najtrudniejszy odcinek zbudowany był z kręgów i szpul. Na drugiej pętli go nie przejechałem. Trudna sekcja była ułożona z drzewa i samochodu. Trzeba było wyskoczyć na dach samochodu. Ześlizgnąłem się z dachu i zaliczyłem efektowny upadek głową w dół. To był ostatni element, do tego momentu jechałem na zero. Trzykrotnie poradziłem sobie z trudnym odcinkiem w korycie rzeki. Nazajutrz poprawiłem lokatę i „nóg” o cztery miałem mniej. Odcinki były trudniejsze, ale brakowało czasu, a nie zmieszczenie się w limicie 15 sekund kosztowało punkt karny. Miałem problemy w rzece. Trzy razy tej sekcji nie zaliczyłem. Trzeba było skakać przez śliskie okorowane belki. W Kalwarii przegrałem tylko z Tomaszem Kramarczykiem. Trasa dla Elite była bardzo trudna. Zwłaszcza leśne odcinki i na równoważni, który kończył się wyskokiem.
Michał Zubek z Bukowiny Tatrzańskiej w pucharze był czwarty, a w Koxx – piąty. Z każdym startem świetnie sobie radzi najmłodszy w ekipie, Szymon Futro. Robi ogromne postępy. Startował z Adrianem Legutko w grupie amatorów, z zawodnikami o kilka lat starszymi. Futro sklasyfikowany został na 8. miejscu, a Adrian cztery pozycje wyżej.
Stefan Leśniowski