- Zapowiedź wycofania się Wiesława Wojasa ze sponsorowania Podhala, wstrząsnęło opinią sportową. Co w zamian?
- Po tym co się wydarzyło, musimy z innej perspektywy spojrzeć na sytuacje w klubie. Mamy świadomość, iż straciliśmy bardzo poważne źródło wypływów do budżetu. Zawiesiliśmy więc realizację wszystkich zobowiązań, które na nas ciążą, po to, żeby przeprowadzić ich zestawienie i podjąć rozmowy na temat ewentualnych spłat. Musimy znać stanowisko wszystkich wierzycieli, żeby podjąć decyzje co dalej. Jeżeli na końcu tej drogi będzie się rysował jakiś sensowny pomysł, żeby pogodzić bieżącą działalność ze spłatą zobowiązań, to podejmiemy działania, by utrzymywać hokej. Jeśli ocena będzie negatywna, albo cześć naszych partnerów będzie zbyt restrykcyjna, to będziemy się zastanawiać jak przeprowadzić proces likwidacji.
- W takim razie co z zawodnikami, z którymi podpisaliście kontrakty?
- Odzyskają wolność. Kontrakty siłą rzeczy ulegną rozwiązaniu.
- Kiedy zapadną ostateczne decyzje co do przyszłości klubu?
- Najpóźniej w połowie lipca. Na razie drużyna jest w fazie przygotowań i powinny one, bez zakłóceń, dobiec do zaplanowanego końca. Zawodnicy pracują dla siebie. Wykonana praca będzie im potrzebna w każdym wariancie rozwoju sytuacji. Obecnie staramy się jedynie zabezpieczyć zawodnikom możliwość trenowania. Czy ta praca zaowocuje dla nas, czy dla kogoś innego, to czas pokaże.
- Świeci się jakieś światełko w tunelu w postaci nowego sponsora?
- Nie przyjdzie duży sponsor, nie położy na stole walizki z milionami. Trzeba mieć tego świadomość. Każdy kto myśli inaczej, to nie zna ani branży, ani realiów. Nie żyjemy w świecie, w którym po ulicach biegają ludzie z walizkami wypełnionymi kasą i proszą o jej podjęcie. Jedyną realną szansą dla klubu jest na tyle zaktywizować miejscowy drobny biznes, aby ten zdołał zastąpić jednego dużego. Mówimy tutaj o sumach, które nie przerastają możliwości przeciętnej firmy i tylko od dobrej woli wszystkich zainteresowanych zależy czy dojdzie do porozumienia. Analizujemy sytuację, prowadzimy rozmowy, zasięgamy opinii. Myślę, że do końca czerwca będziemy gotowi ocenić realizację tych działań. Duży sponsor może przyjść do czegoś co jest. Nie przyjdzie do stanu dezorganizacji. Nie zastąpi tych wszystkich działań organicznych, które siłą rzeczy musi wypracować miejscowe środowisko.
- No właśnie. Czy spółka przystąpi do przetargu o administrowanie lodowiska?
- Musimy przeanalizować warunki przetargu i zastanowić się, na ile odpowiadają naszym oczekiwaniom. Jeżeli nasza ocena będzie negatywna, to przedstawimy własną ofertę. Na pewno nie będziemy nic robić na siłę. Nie zdecydujemy się na wejście w umowę, która z góry nie zapewnia nam elementarnych możliwości jej realizowania. Obawiam się, że obecne założenia są dość odległe zarówno od naszych planów, jak i ocen realnych to co należy tam zrobić.
- We wtorek był pan w Warszawie, by przekonywać PZHL do zmiany sytemu rozgrywek. Misja się powiodła?
- Nasza misja nie zakładała osiągnięcia wymiernych efektów, już w tym momencie. Była konsekwencją wcześniejszego spotkania prezesów PLH, do którego doszło w Janowie. Spotkaliśmy się, aby przeanalizować sytuację w naszym hokeju, w środowiskach, które reprezentujemy. Obecni byli prezesi ośmiu ligowych klubów. Już tradycyjnie zabrakło Cracovii. Nie dojechał Toruń z powodów bliżej nie znanych. Przedstawiliśmy swoje obserwacje tego co dzieje się na rynku nie tylko hokejowym, ale także gospodarczym. Na bazie tych uwag doszliśmy do wniosku, że próba zrealizowania rozgrywek w kształcie, który wypracowany został przez tzw. grupę ligową i zatwierdzony przez zarząd PZHL, nie ma sensu. Trzeba szukać innego rozwiązania, które w większym stopniu pozwoli uzyskać oszczędności. Z takimi postulatami pojechała do Warszawy grupa trzech wydelegowanych prezesów. W tym składzie znalazła się moja osoba. Przedstawiliśmy swój punkt widzenia i mamy nadzieję, że na najbliższym zarządzie PZHL dokonana zostanie ich rzetelna ocena. Liczymy, że na bazie danych dojdzie do zmian w regulaminie rozgrywek.
- Czego mają dotyczyć zmiany? Jakaś modyfikacja, czy pozostanie przy tym co było w poprzednim sezonie?
- Zdecydowanie modyfikacja. Źródłem starań o zmiany, było przekonanie o zbyt dużej ilości meczów w ub. sezonie. Duża ilość ma sens jeśli chodzi o przygotowania zawodników do ich przyszłej kariery reprezentacyjnej. Na pewno gramy mało. Jednak tak drastyczne zwiększenie meczów, z jakim spotkaliśmy się w ub. sezonie, przy próbie utrzymania przerw na przygotowania drużyny narodowej, spowodowało, że graliśmy trzy razy w tygodniu, a w play off nawet pięć spotkań w osiem dni, jest niedopuszczalne. To co miało być świętem hokeja, stało się jego zmorą, bowiem finał rozgrywano niemal konspiracyjnie, bez przygotowań, z marszu i bez dodatkowych atrakcji. Takiej sytuacji chcemy uniknąć w przyszłości. Dlatego kluczem do ustalenia zasad rozgrywek było ograniczenie meczów. Analizowaliśmy terminarz i doszliśmy do wniosku, że system, który został zaproponowany spełniał w jakimś stopniu nasze oczekiwania. Jednak w naszej ocenie, zespoły pierwszej ligi absolutnie nie są przygotowane do konfrontacji z ekstraligowcami, nie dysponują ani odpowiednią kadrą, ani możliwościami organizacyjno – finansowymi. Oczekiwania, że włączą się do rywalizacji z zespołami 7-10 są iluzoryczne. Stąd wniosek, że mniejszym złem będzie pozostawienie rozgrywek w kształcie 10-zespołowym, z czterema rundami. To ograniczy w fazie zasadniczej ilość meczów o dwa w porównaniu z zaproponowaną wersją przez PZHL. Natomiast rezygnujemy z podziału na grupy 1-6 i 7-10 i bezpośrednio przystępujemy do fazy play off. Decydująca część rozgrywek byłaby według obowiązujących zasad, ale z zachowaniem większych odstępów czasowych między meczami. Proponujemy też wprowadzenie w sezonie zasadniczym systemu bonusowego, który zwiększy atrakcyjność i ograniczy grę o nic. Jest to zachętą, by nie odpuszczać żadnego meczu, by mieć jak najlepszy bilans spotkań, bo w play off drużyna z bonusem będzie miała handicap wygrania o jedno spotkanie mniej od rywala, a więc łatwiej jej będzie awansować do kolejnej rundy.
- Nie zgadzacie się także na zmniejszenie liczy obcokrajowców…
- Uważamy, że limit stranieri nie powinien być obniżony, a jeżeli chce się go wprowadzić, to powinno to następować z większym wyprzedzeniem i w sposób płynny. Nawet jeśli dopuszczamy cześć argumentów centrali na temat zagospodarowania młodych graczy, to niechęć do tak restrykcyjnego ograniczenia ( z pięciu do dwóch – przyp. SL) ma źródło w braku ich zastępców na krajowym rynku. Mało jest klubów, które z tego powodu mogą sobie pozwolić na obniżenie jakości
Stefan Leśniowski