- Był szybszy ode mnie o 2 setne sekundy. Po przekroczeniu mety z wycieńczenia padłem na ziemię. Nie mogłem oddychać. Sanitariusze wzięli mnie do karetki. Podłączono mnie do kroplówki. Po 20 minutach oddech wrócił do normy – tak opowiada o swoim starcie, Patryk Gudbaj Galica.
W miniony weekend wystartował w Żilinie w Pucharze Słowacji w motocrossie, w kategorii „open”. Wydawało się, że jest na straconej pozycji, bowiem on i Mario Bolibruch jako jedyni wystartowali na słabszych motocyklach. Wszyscy inni ścigali się na stalowych rumakach o pojemności 450 cc. Do tego obaj spóźnili się na próbny wyścig. Nie z własnej winy, tylko organizatorów, którzy w ostatniej chwili przesunęli godzinę jego rozpoczęcia, nie informując o tym zawodników. Tym samym nie mieli możliwości zapoznania się z torem.
– To było małe utrudnienie, gdyż sporo zmian się na nim dokonano w porównaniu z poprzednim rokiem – twierdzi Patryk. – Zmieniono przede wszystkim skocznie. Są trudniejsze i zdradliwe, wymagają sporych umiejętności technicznych. Trzeba idealnie trafić na zeskok, by nie przelecieć przez kierownicę. Także go poszerzono i przedłużono.
W kwalifikacjach Patryk przejechał tylko dwa okrążenia i…złapał defekt. Mimo to miał siódmy czas.
Tuż przed pierwszym biegiem wyszło słoneczko i osuszyło tor. – Z maszyny startującej wyszedłem, jak na moc mojego „rumaka”, świetnie, bo na czwartej pozycji – komentuje Patryk. – Kilka okrążeń zmagałem się z rywalem, który jechał przede mną. Na piątym okrążeniu minąłem jego i jeszcze jednego konkurenta. Wyszedłem na drugą pozycję i utrzymałem ją do mety. Z taktyki jaką zastosowałem, a także z zajętego miejsca jestem usatysfakcjonowany.
Po dobrym początku apetyt wzrósł. Gdzieś w głowie zaświtało, że można byłoby wygrać całą imprezę. W przerwie między biegami Patryk coś dłubał przy motocyklu. Szykował go, by „grało mu w duszy”.
- „Zagrało” na starcie – mówi. – Wyszedłem zdecydowanie lepiej z maszyny startującej, na drugiej pozycji. Zaczaiłem się i wyczekiwałem dobrego momentu, by wyjść na prowadzenie. Taki się nadarzył, ale…Motocykl mi ujechał, straciłem kontrolę i zaliczyłem wywrotkę. Byłem wściekły na siebie, bo gdy podniosłem się z ziemi, za mną już nikt nie jechał. Ruszyłem z „kopyta”. Zacisnąłem zęby ze złości i zacząłem mozolnie odrabiać straty. Zajęło mi to sporo czasu. Gdzieś po 20 minutach wyszedłem na trzecią pozycję. Dochodziłem drugiego zawodnika, gdy…
Tu nastąpiły wydarzenia opisane na wstępie. Mimo kłopotów Polak w klasyfikacji łącznej dwóch wyścigów zajął trzecie miejsce.
Stefan Leśniowski