Wynik tego spotkania był niezwykle istotny dla obu drużyn walczących o utrzymanie się w lidze. I ten mecz dostarczył niezwykłych emocji zawodnikom i kibicom. Goście trzykrotnie obejmowali prowadzenie a mimo to zeszli z boiska pokonani. Zaczęli jednak znakomicie. Już w 4 minucie Janiszewski ograł Zająca uderzył piłkę z 15 metrów po długim rogu i Kobylanka po raz pierwszy objęła prowadzenie. W 15 minucie po strzale z rzutu wolnego Bednarczyk odbił piłkę przed siebie, dopadł do niej Jabłeczyk i z najbliższej odległości podwyższył na 2-0. Po tym szoku gospodarze otrząsnęli się z przewagi gości i sami zaczęli atakować. W 25 minucie szarżujący w polu karnym Gacek został nieprzepisowo powstrzymany. Rzut karny na bramkę zamienił Leśniak. Dziesięć minut później na indywidualną akcję zdecydował się Śmieszek. Przedrylował w polu karnym dwu obrońców i strzałem po ziemi z 7 metrów doprowadził do wyrównania. Zaraz po wznowieniu od środka gości przeprowadzili akcję. Bogusz wykorzystał nieporozumienie Gacka z Dachowskim doszedł do piłki na 16 metrze uderzył z boku pola karnego i piłka wylądowała w dalszym rogu bramki Bednarczyka. Zaraz na początku drugiej odsłony spotkania sytuację sam na sam zmarnował Gacek. Jednak dwie minuty później trójkowa akcja Zachary z Dachowskim i Śmieszkiem zakończyła się potężnym uderzeniem tego trzeciego i piłka wylądowała w bramce Kobylanki pod poprzeczką. Niestety gospodarze nie ustrzegli się błędu w 72 minucie i po centrze Bogusza Janiszewski wpakował futbolówkę do pustej bramki. Przydał się jednak w ostatnich minutach meczu Wojciech Zachara, który dopiero niedawno zdecydował się na grę w Wierchach. Najpierw zdobył gola strzałem po ziemi i doprowadził do remisu a w 86 minucie po precyzyjnym uderzeniu piłki głową dał swojemu zespołowi tak potrzebne zwycięstwo.
Wierchy Rabka – LKS Kobylanka 5-4 (2-3)
0-1 Janiszewski 4,
0-2 Jabłeczyk 15,
1-2 Leśniak 25 karny,
2-2 Śmieszek 35,
2-3 Bogusz 36,
3-3 Śmieszek 47,
3-4 Janiszewski 72,
4-4 Zachara 76,
5-4 Zachara 86.
Sędziował: Witold Mróz Nowego Sącza.
Żółte kartki: Pietrusza, Wójcik, Przybyłowicz, Bogusz.
Czerwone kartki: Bogusz 90 i Wójcik 90 za wybitnie niesportowe zachowanie.
Widzów 200.
Wierchy: Bednarczyk – Zając (46 Książek), Tupta, S. Pędzimąż, Niedźwiedź (65 Czyszczoń), Śmieszek, Zachara, Dachowski, Gacek, Leśniak, Jagosz.
Kobylanka: Bugno – Sokulski, Wójcik, Pietrusza, Kędzior, Rachel, Janiszewski, Jamro, Jabłeczyk, Przybyłowicz (46 Szymczyk), Bogusz
Upływała 45 minuta meczu a goście niespodziewanie prowadzili 0-1. Wtedy jeszcze nikt z licznie zgromadzonych widzów nie przypuszczał, że dojdzie do pogromu drużyny z Biecza. Od początku spotkania gospodarze posiadali dużą przewagę, ale razili nieskutecznością. W tej sytuacji drużyna przyjezdna w 23 minucie zorganizowała kontrę, w której M. Gancarz po podaniu Gryga w sytuacji sam na sam pokonał Pulita. Dopiero na zakończenie pierwszej odsłony spotkania do zagranej piłki z rzutu rożnego doszedł Janiczak dostawił nogę i piłka znalazła się pod poprzeczką w bramce Biecza. W przerwie meczu trener Jazowski wskazał swoim podopiecznym sposób na rozmontowanie szczelnej obrony drużyny gości i przyniosło to nadspodziewane efekty. Już w pierwszej akcji znajdujący się w polu karnym, ale przy końcowej linii Owsiak został sfaulowany przez Pierza. „Jedenastkę” na bramkę pewnym strzałem zamienił Czapp. Trzy minuty później Stokłosa zagrał do znajdującego się podobnie jak Czap na końcowej linii Bryi, ten zdecydował się na strzał z prawie zerowego kata i piłka po raz trzeci znalazła się w bramce Biecza. Kolejne dwa gole Orawa zdobyła po niemal identycznych akcjach. Owsiak najpierw wypuścił w uliczkę, Skoczyka, który z 6 metrów swobodnie pokonał bramkarza. To samo zagranie Owsiak zastosował do wprowadzonego młodziutkiego Cielucha, który także nie miał problemów z ulokowaniem piłki w bramce. W 70 minucie prawą strona przedarł się Bryja uderzył i z pola karnego posłał loba w kierunku bramki. Obrońcy Biecza wybili piłkę w pole z linii bramkowej, ale tylko na moment zażegnali niebezpieczeństwo. Nadbiegający Cieluch nieuchronnie umieścił piłkę w siatce. Chwilę później rzut wolny z 18 metrów wykonywał Stokłosa. Lecąca w okienko bramki piłkę na róg wybił Pierz. W 73 minucie tenże Stokłosa znowu wykonywał rzut wolny tym razem z 25 metrów. Tym razem uderzył mocno i precyzyjnie. Tym golem doświadczony piłkarz Orawy ustalił wynik spotkania.
Orawa Jabłonka – KS Biecz 7-1 (0-1)
0-1 M. Gancarz 23,
1-1 Janiczak 45,
2-1 Czap 46 karny,
3-1 Bryja 50,
4-1 Skoczyk 53,
5-1 Cieluch 62,
6-1 Cieluch 70,
7-1 Stokłosa.
Sędziował: Stanisław Tworek z Tylmanowej.
Żółte kartki: T. Nowak – M. Gancarz, Pierz, Gryga.
Czerwona kartka: M. Gancarz 72 za drugą żółtą.
Widzów 200.
Orawa: Pulit – Bryja, Czapp, Marcin Nowak (46 Kita), T. Nowak, Mateusz Nowak, Skoczyk (60 Cieluch), Owsiak, Janiczak (65 Zembol), Wesołowski, Stokłosa.
Biecz: Pierz – Dąbrowski, Woźniak, M. Gancarz, Bochnia, P. Gancarz, Grajewski, Gryga, Bochenek (75 Michalec), Pruchnik, Przyczynek.
Garstka widzów oglądało to zacięte i emocjonujące spotkanie. Twarda walka o każdy metr boiska w tym meczu trwała na całej powierzchni boiska i przez cały czas gry. Szczególnie imponująco wyglądała w wykonaniu dwójki obrońców Porońca Jakuba Stasika i Andrzeja Zaryckiego. Na rozmiękłym i śliskim boisku zawodnicy oby drużyn przede wszystkim szukali szansy na zdobycie gola strzałami z dystansu. Z tego założenia w 10 minucie wyłamał się F. Łukaszczyk I, który zamiast strzelać z dogodnej pozycji z 7 metrów szukał lepiej ustawionego partnera i szansa dla Porońca została zmarnowana. W 14 minucie, K. Łukaszczyk z pełnego obrotu posłał „rogala’ w kierunku bramki gości, ale piłka nieznacznie minęła spojenie. Wreszcie w 15 minucie F. Łukaszczyk wrzucił piłkę z rzutu rożnego w pole karne. W gąszczu zawodników najwyżej wyskoczył Dariusz Grela i mimo rozpaczliwej interwencji bramkarza Przełęczy umieścił piłkę w górnym rogu jego bramki. Goście walczyli uporczywie o doprowadzenie do wyrównania. W 38 minucie do zagranej z boku pola karego piłki rzucił się Podgórniak i pięknym „szczupakiem” pokonał bezradnego Stańcę. Po zmianie stron walka o przechylenie szali zwycięstwa toczyła się cały czas. W 60 minucie po akcji Zmarzlińskiego wydawało się, że piłka musi wpaść do siatki, jednak obrońcy Przełęczy w zdołali ją wybić prawie z linii bramkowej. Jeszcze raz obrońcy drużyny przyjezdnej stanęli na wysokości zadania, gdy po główce K. Łukaszczyka wybili piłkę z bramki w pole. Dla drużyny gości świetnej okazji w 75 minucie nie wykorzystał Kantor. Swobodnie doszedł do strzału z odległości 5 metrów, ale minimalnie chybił. Jeszcze w 82 minucie świetny strzał Greli z 20 metrów tylko ześliznął się po poprzeczce. Więcej sytuacji bramkowych w tym meczu nie było. Drużyny doszły do wniosku, że skoro nie da się wygrać to trzeba zadowolić się choćby jednym punktem.
Poroniec Poronin – Przełęcz Tylicz 1-1 (1-1)
1-0 Grela 16,
1-1 Podgórniak 38.
Sędziował: Kazimierz Pietrucha z Limanowej.
Żółte kartki: Zmarzliński, K. Łukaszczyk I – Gałęziowski, Rodak.
Widzów 50.
Poroniec: Stańco, Zarycki, Galica, Stasik, Pańszczyk, Grela, Świder (84 Wysocki), F. Łukaszczyk, Rzadkosz, Zmarzliński, K. Łukaszczyk I (75 K. Łukaszczyk II).
Przełęcz: Leśniak – Stec, Tokarz, Wiater, Baran, Śliwiński, Gałęziowski, Rodak (80 M. Izwicki), S. Izwicki, Kantor, Podgórniak.
Grybovia Grybów - Orkan Raba Wyżna
drużyna Orkana nie przybyła na zawody
Gospodarze mający jeszcze teoretyczne szanse na awans przystąpili do meczu wprawdzie mocno osłabieni kadrowo, ale wielce zmobilizowani. Sprzyjały im warunki terenowe, w jakich przyszło rozgrywać im mecz z Dobrzanką. Na śliskim pokrytym kałużami boisku zakopiańczycy zazwyczaj radzą sobie dobrze. I tak było w pierwszej połowie tego spotkania. W początkowym okresie gra toczyła się na przedpolu bramki drużyny przyjezdnej, ale klarownej sytuacji bramkowej zakopiańczycy nie wypracowali. Sami omal nie sprokurowali sobie bramki w 10 minucie, gdy zawada po minięciu bramkarza nie potrafił umieścić piłki w bramce Zakopanego. W 16 minucie po akcji Kłosowskiego i jego strzale futbolówka zatrzymała się przed bramką w kałuży. Ciągłe ataki gospodarzy kończyły się albo dobrymi interwencjami bramkarza Dobrzanki albo rzutami rożnymi. Po jednym z nich Leniewicz zagrał piłkę w pole bramkowe. Futbolówka trafiła do nieobstawionego Olszowskiego, który uderzając piłkę głową z najbliższej odległości nieuchronnie umieścił ją w siatce. Po kolejnym rzucie rożnym główkował Pękala i znowu bramkarz wybił piłkę na kolejny róg. Po zmianie stron na początku po kapitany strzale Leniewicza z rzutu wolnego piłka leciała w okienko bramki, ale Nika piękna paradą wybił to uderzenie na róg. Od tego momentu zarysowała się duża przewaga drużyny z Dobrej. W 55 minucie „zagotowało się” pod bramką zakopiańczyków po strzale Pawła Drożdża. Hajowski jakimś cudem obronił ten strzał, ale obrońcy kilkakrotnie próbowali wybić dobitki graczy Dobrzanki. Ostatecznie udało to się im. Za chwilę do zagranej z rzutu wolnego piłki doszedł Podgórni. Jego strzał z główki minimalnie minął dalszy słupek. I gdy wyrównanie wisiało na włosku gospodarze przeprowadzili kontrę. Wprowadzony Wszołek dograł piłkę do nieobstawionego Kłosowskiego. Napastnik zakopanego posłał precyzyjnego loba ponad wychodzącym bramkarzem. Po tym golu goście spasowali.
KS Zakopane – Dobrzanka Dobra 2-0 (1-0)
1-0 Olszowski 25,
2-0 Kłosowski 80.
Sędziował: Zbigniew Suwada z Jabłonki.
Żółte kartki: Babicz – D. Drożdż.
Widzów 100.
Zakopane: Hajovsky – Babicz, Pękala, Krzystyniak, Lasak (75 Wszołek), Leniewicz, Olszowski, Kłosowski, Stanek, Dudziak (85 Zembol), Król (60 Bochniarz).
Dobrzanka: Nika – Niedojad, Podgórni, G. Drożdż, Gargas, Palkij, Gąsior, D. Drożdż (75 Kuchta), Smoleń, P. Drożdż, Zawada.
Ryb