13.05.2009 | Czytano: 2804

Trzynaście ton żelastwa. Bez kadrowiczów(+foto)

W trzecim dniu przygotowań „Szarotek” do hokejowego sezonu, do zajęć mieli się włączyć kadrowicze. Zabrakło ich jednak na środowym treningu. Trójka z nich jest usprawiedliwiona. Za to pojawił się Piotr Kmiecik, który dzień wcześniej był pod Wawelem i negocjował z szefami mistrzów Polski.

- Przeprowadza sondaż, które treningi będą mu odpowiadały – włącza się do rozmowy skory zawsze do żartów, Martin Voznik. – To będzie nasz kapitan – odparł Rafał Sroka. Gdy usłyszał to Martin od razu rzucił „kiełbasą” wyborczą. - Stawiam każdemu gulasz i piwo, kto zagłosuje na mnie – zwrócił się do chłopaków. - Tytoń też będzie można żuć w szatni – po chwili dorzucił.

Czy zostaję? – powtarza moje pytanie Piotr Kmiecik. – Chyba tak, pozostały drobiazgi do uzgodnienia. Cracovia dopiero w poniedziałek wystosowała pismo do MMKS, pytając o moją wycenę.


Rozgrzewka Kmiecika (biała koszulka)

 

Z kadrowiczów Tomasz Malasiński środowy trening odbył we wtorek, bo miał ważkie sprawy osobiste do załatwienia. Krzysztof Zapała jest na antybiotykach i do kolegów dołączy w poniedziałek. W tym samym dniu zajęcia wznowi Krystian Dziubiński, który w ostatnich dniach zafrasowany był odwołaniem od decyzji WGiD PZHL po toruńskich incydentach. Nadrabia też zaległości w nauce.

– Nie wiem co dzieje się z Marcinem Koluszem – informuje trener Podhala, Milan Jančuška, który zdecydowanie w lepszym był humorze niż podczas pierwszych zajęć. – Cieszy mnie, że będę miał tych graczy, których chciałem mieć. W poniedziałek wyglądało to nie najlepiej, ale dzisiaj jest OK. Brakuje Krzyśka Zborowskiego, ale myślę, że już niedługo dołączy do nas. Jest dogadany z prezesami i liczę, że szybko złoży podpis na kontrakcie.


Zawodniczy ćwiczą pod czujnym okiem trenerów Milan Jančuška (z lewej) i Marka Ziętary oraz kierownika technicznego Stanisława Pali

 

Niewiadomą stanowi Sebastian Hajnos, który miał trenować z drużyną Wojasa, ale jeszcze się nie pojawił na zajęciach. – Podobno jest chory. Taką otrzymałem nieoficjalną informację – mówi drugi trener „Szarotek”, Marek Ziętara.

Do tej siedemnastki, która rozpoczęła poniedziałkowe treningi dołączyła czwórka graczy – wspomniani Martin Voznik i Piotr Kmiecik oraz awizowany już przez nas Marek Priechodsky i Łukasz Batkiewicz.


Łukasz Batkiewicz podnosi kolejne ciężary

 

Po rozgrzewce trener podzieli zawodników na dwie grupy. Pod okiem Marka Ziętary i Stanisława Małeckiego pierwsza grupa wylewała pot w siłowni. – Jest to trening obwodowy – tłumaczy Stanisław Małecki, który przygotowywał drużynę do jej największych sukcesów. To za jego czasów „Szarotki” sięgały po Puchar Polski, mistrzostwo kraju i Interligi, Pucharu Spisskiego. – Hokeiści z 25 stacji jakie są w siłowni, wybrali osiem do ćwiczeń – wyjaśnia. - Wykonują trzy serie z powtórzeniami 10 – 8 - 6. Dziennie w tym pierwszym okresie dźwigają ok. 300 kg każdy. Potem ciężary będą systematycznie rosły i wynosić od 800 do 1200 kg. W trakcie 7-tygodniowego cyklu każdy z zawodników wyciśnie ca 13 ton. Szkoda, że młodzi 19- letni zawodnicy po raz pierwszy mają kontakt z ciężarami. Oni powinni przejść 3- miesięczny okres wprowadzający. Jedynym wyjątkiem jest Kmiecik, który przez cały czas trenował siłę. Również Kacper Guzik, który obecnie występuje w USA, w czasie pobytu nawet z gwiazdą NHL Wojciechem Wolskim trenował w mojej siłowni. Obecnie pięciu hokeistów MMKS w wieku 16 lat odwiedza mój „salon”. Może to dobry znak?


Stanisław Małecki (w środku) z Rafałem Sroką (z lewej) i Martinem Voznikiem

 

Naszą rozmowę przerwał huk spadającego żelastwa. Po chwili wszyscy się śmiali. – Oby nikomu nic się nie stało – wykrzyknął Stanisław Małecki. Okazało się, że Przemysław Leśnicki rozwalił jedną ze stacji. – Nie trenował dwa lata i ma za dużo energii. To nie pierwszy taki jego wyczyn – śmiał się Rafał Dutka.


Ćwiczenia na mięśnie brzucha

 

Druga grupa miała zajęcia z Milanem Jančušką w sali gimnastycznej. Oprócz ćwiczeń sprawnościowych grano w koszykówkę. Okazuje się, że kilku graczy ma wyjątkowe uzdolnienia do basketu.


Najlepiej radzili sobie Sebastian Łabuz i Marek Priechodsky

Tekst + foto Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama