09.02.2013 | Czytano: 3262

Endorfiny podczas Podhalańskiego(+zdjęcia)

- Bieganie na nartach ma tyle plusów, że aż trudno uwierzyć, iż cały czas jest jeszcze tak bardzo popularne tylko… wśród kibiców, a tak niedoceniane jako forma sportowej aktywności – mówi jedna z uczestniczek VII Biegu Podhalańskiego im. Jana Pawła II.

Chyba można z nimi polemizować, po tym, czego byliśmy świadkami na nowotarskim lotnisku. Na starcie stanęło 750 biegaczy i biegaczek zawodowych i tych, którzy dla zdrowia biegają.

- Biegi stają się coraz popularniejsze. Entuzjastów biegania na nartach przybywa z roku na rok – twierdzi Adam Dudek, sędzia główny, od początku istnienia biegu. Czy można się temu dziwić? Złoty medal igrzysk olimpijskich zdarza się nam średnio raz na stulecie! To oczywiście żart. Mam nadzieję, że Justyna Kowalczyk już w Soczi ucieszy nas po raz kolejny. Start do wielkiej kariery zaczynała w naszym biegu. Wzięła udział w I Biegu Podhalańskim - przypomina. – Rywalizowała wspólnie z mężczyznami w kategorii „open” i zajęła czwarte miejsce. Natomiast wśród kobiet nie miała sobie równych. Podobnie jak w następnej edycji.

Jak historia, to Adam Dudek
Adam Dudek to żywa i bardzo barwna persona tego biegu. Mało jednak kto wie, że to w jego głowie zrodził się pomysł Biegu Podhalańskiego. Nie tego obecnego, ale tego, który rozgrywany był w latach 80- tych. Odbyły się wtedy tylko dwie edycje.

- Start zaczynał się pod wyciągiem na Długiej Polanie – wspomina. – Narciarze biegli w stronę kościołka, potem wzdłuż Oleksówek, Cyrwusówką. Dystans wynosił 10 km. Moja inicjatywa padła, bo zabrakło chętnych do organizacji, a głównie sponsorów.

W 2004 roku odżył pomysł biegania na nartach. Od tego momentu rozegrano siedem edycji. Tylko tyle, bo nie zawsze zima pozwalała na zorganizowanie biegu. Wielokrotnie przekładano termin jego rozpoczęcia, albo odwoływano. Od początku istnienia dyrektorem biegu jest Jadwiga Guzik, wielokrotna mistrzyni i wicemistrzyni Polski w biegach narciarskich, która przez cały okres bogatej kariery reprezentowała Podhale Nowy Targ.

- Trasa pierwszego historycznego biegu rozpoczynała się w Gliczarowie Górnym – dzieli się historią Adam Dudek. – Wytyczono pętle o długości 20 km. Biegano wokół Boru i rezerwatu na Czerwiennym, wzdłuż koryta Biały Dunajec z Szaflar na metę, która usytuowana była na lotnisku. Pierwszym zwycięzcą został Słowak Ivan Batory, który jako jedyny pokonał dystans 40 km poniżej dwóch godzin.

Wszyscy są zwycięzcami
Warunki śniegowe w tym roku dopisały. – Jeszcze kilka dni temu zastanawialiśmy się, czy bieg się odbędzie. Na szczęście spadła spora ilość śniegu i warunki do biegania są wymarzone – mówi sędzia główny.

Biegano na trzech dystansach - 5, 15 i 30 km. Na starcie stanęli zawodowcy i amatorzy. Starzy ( najstarszy liczył 86 lat), młodzi i najmłodsi. Przyjechali z różnych zakątków kraju i zza południowej granicy. Każdy chciał zwyciężyć i zwyciężył. Zawodowcy, bo stanęli na „pudle”. Amatorzy wygrali walkę ze swoimi słabościami. Posłuchajmy co mówią.

- To chyba najbardziej efektywna dyscyplina sportu, jeśli chodzi o poprawę kondycji – wylicza Arek i śmieje się, że podczas biegu wydzielają się endorfiny (hormony szczęścia) kiedy dociera do mety. – Pomimo zmęczenia myślę już o kolejnym wysiłku. Dzięki systematycznej pracy udało mi się zmienić rozmiar ubrań z XL na ML.

- Dla mnie sam start jest najważniejszy, nie pozycja – przekonuje Jan Blańda, postać znana od lat nie tylko z biegów narciarskich, ale także z wyścigów MTB. – Nie uczestniczyłem tylko w jednym z biegów – zwierza się. Był rozpoznawalny, bo bieg w stroju góralskim. - Miałem biec na 30 km, ale jutro startuję w Sytkowicach, a niebawem w Jakuszycach. Dlatego pobiegnę w pasie, by więcej „spalić”. Nie ma nic przyjemniejszego niż pozbywanie się balastu zbędnych kilogramów. Bez niego świat wyglądałby zupełnie inaczej – żartuje. Zaczynał starty w 1999 roku od kolarstwa górskiego. – Pomyślałem wtedy, że to dobry sposób na zbicie wagi. Udało się, ze 118 kg, zrzuciłem 18. Poszedłem za ciosem i traciłem kolejny baalst. Poczułem się zdecydowanie lepiej. Dolegliwości przestały się mnie imać. Serce zaczęło lepiej pracować, wydolność się zwiększyła, a przy okazji zwiedziłem sporo pięknym zakątków w Europie.

Z wyścigów kolarskich jest znany też Andrzej Głodkiewicz. – Ja przy komputerze i telewizorze? – dziwi się, że zadaję mu tak prowokacyjne pytanie. Dobrze znam pana Andrzeja i jego rodzinę, która w 2005 roku została uznana za najbardziej usportowioną rodzinę w kraju. Wyróżnienie było dla nich miłą niespodzianką, a tym bardziej, że Puchar Prezydenta Rzeczpospolitej Polski został wręczony podczas finałowych zawodów Family Cup w Kielcach. Na rowerze i nartach jeździ senior rodu, dwie córki i syn.

– Komputer i telewizor to nie dla mnie – odpowiada zaczepiony. - Zawsze szukam ruchu, jestem tam, gdzie są zawody. To chyba piąty mój start w Podhalańskim. Dopóki będzie nam to sprawiało przyjemność, satysfakcję będziemy jeździć na rowerach, na nartach, chodzić po górach.

W ostatnich latach rodzina Głodkiewiczów odkryła nową pasję. To narciarstwo wysokogórskie. - Zmierzyć się na nartach z wyższymi górami, to pewnego rodzaju wyzwanie dające niejednokrotnie dużą dawkę emocji – mówi wódz grupy.

- Nie śrubuję własnych rekordów. W pewnym momencie mój organizm ostrzega: „stop, szybciej nie możesz”. I ja go słucham. Najważniejsze, że po wysiłku fantastycznie się czuję. Umysł lepiej pracuje. Do tego mam okazję obcowania z przyrodą, mogę podziwiać panoramę Tatr. Same korzyści – przekonuje pani Małgorzata.

- Pewnego dnia stanąłem przed lustrem i pomyślałem, że siebie nienawidzę!. Chłopie jak ty możesz tak wyglądać? Ważyłem ponad 100 kg i przyrzekłem sobie, że nie spocznę, dopóki nie wrócę do wagi z okresu, kiedy wyjeżdżałem z kraju. Ważyłem wtedy 74 kg. Postanowiłem biegać. Biegam latem i zimą, i są tego efekty – pręży sylwetkę Ryszard.

Człapać każdy może
Fizjolodzy i badacze zgodnie twierdzą, że narciarstwo biegowe jest jednym z najlepszych sportów, które może uprawiać każdy i przekonują: „To „coś”, co jest w biegówkach, to przede wszystkim uniwersalność i poczucie wolności”

- Na biegówkach można zarówno człapać w wolnym tempie, nie mając żadnej kondycji, jak i ścigać się krokiem klasycznym lub łyżwowym. Jest to mało urazowy sport, mało obciążają stawy, a zarazem podczas biegu pracują wszystkie mięśnie, więc sprzyja równomiernemu ich rozwojowi. Świetnie także wyrabia kondycję i spala olbrzymią liczbę kalorii. To sport dla ludzi w każdym praktycznie wieku, bo na najkrótszych, metrowych nartach, mogą jeździć już przedszkolaki – informuje trener Lesław Wesół.

Niektóre panie boją się jednak, że od takiego biegania mięśnie rozrosną im się aż nadto. - Bez obaw – uśmiecha się reprezentantka Polski, Magdalena Kozielska. Wie co mówi, bo to najpiękniejsza sportsmenka 2011 Podhala, zdaniem Czytelników Sportowego Podhala. - Wszystkie mięśnie są ładne i smukłe. Nie ma się więc czego bać. Po każdym bieganiu polecam dodatkowo ćwiczenia rozciągające – dodaje.

Na starcie spotkaliśmy także wielokrotną mistrzynię świata i Europy w karate kyokushin, Ewę Pawlikowską. – Nie liczę startów, ale to chyba mój czwarty bądź piaty.

Tekst i zdjęcia Stefan Leśniowski
Zdjęcia Bartłomiej Pabian

Komentarze







reklama