06.01.2013 | Czytano: 2057

„Studnia” Podhala wysycha!

Coraz mniej wody w ”studni” Podhala. Coraz mniej życiodajnych kropel. Stan hokejowej młodzieży się kurczy. Z braku zawodników w odpowiednich rocznikach, zarząd MMKS podjął decyzję o wycofaniu juniorów starszych z rozgrywek Centralnej Ligi Juniorów.

Dla wielu to szok, bo Podhale zawsze młodzieżą stało. Nie dziwię się rodzicom, którzy w ostrych słowach komentują decyzję zarządu, bo w końcu przez lata wykładali duże środki, by ich pociecha zrobiła hokejową karierę. Skrzynka pocztowa Sportowego Podhala została zarzucona żalami i pytaniami, zapewne rodziców, bo niestety nikt nie miał odwagi ( ostatnio jak widać jest w cenie) podpisać się pod „donosem”. Pytają więc: „ To sternicy klubu nie wiedzą jaka jest ich statutowa działalność?”, „ Dlaczego niszczą historię. Przecież juniorzy mają w swym dorobku najwięcej mistrzowskich tytułów”, „Dlaczego odpuścili chłopaków, którzy zrezygnowali z hokeja, nie starali się ich przekonać, by kontynuowali karierę?, Nie umieli do nich dojść?”, „Tylko pierwsza drużyna im w głowie?”, „Dlaczego młodzi chłopcy, którzy zapowiadali się na całkiem niezłych „grajków” pakują sprzęt i kończą swoją karierę, ponieważ nie ma dla nich miejsca w I lidze, a na juniorów są za starzy? Co z zapowiedziami z zebrania walnego, że należy myśleć perspektywicznie i zająć się szkoleniem młodzieży, bo w nich jest przyszłość klubu” lub „Po co robić nadzieję rodzicom, którzy chcą, aby ich dzieci grały? Jeśli tak to ma wyglądać, to wypisuję syna z tego sportu”.

Co na to pani prezes MMKS Podhale, Agata Michalska? – Niech mi pan wierzy, to była najtrudniejsza decyzja jaką dotychczas podejmowaliśmy. Wiele dyskusji na ten temat toczyliśmy w gronie trenerów i działaczy. Nie było jednak innego wyjścia. Decyzja była spowodowana brakiem zasobów. Liczba graczy po 1 stycznia jest niewystarczająca. Rocznik 1992 roku jest już za stary na juniorów, natomiast liczba graczy najmłodszych została zredukowana z pięciu do trzech. To PZHL zmienił regulamin. Gdyby trener Marek Ziętara zdecydował się grać w pierwszej lidze na trzy formacje, oddać wszystkich juniorów, to i tak mielibyśmy tylko jedenastu graczy nadających się do CLJ, a juniorów młodszych – trzynastu. To byłoby ryzyko. Jakakolwiek kontuzja, choroba lub inne wydarzenia spowodowałyby, że zostalibyśmy wyeliminowani z rozgrywek. Zostawiliśmy grupę juniora młodszego i to było najmniejsze zło. Z juniorów trzech graczy - Worwa, Plewa i Pustułka zostali bez przynależności klubowej. Będziemy robić wszystko co w naszej mocy, by nadal trenowali i mogli w przyszłym sezonie wejść do drużyny. W przyszłym sezonie ma być jedna liga juniorów. Jeśli będą chcieli grać w innych zespołach CLJ, to zrobimy wszystko, żeby im to ułatwić. Muszą jednak sami podjąć decyzję. Dotychczas przed każdym dalekim wyjazdem musieliśmy wręcz błagać, by skompletować skład. Głównym powodem rezygnacji była nauka. W czwartek spotkaliśmy się z rodzicami, zebranie prowadził Robert Zamarlik, i przyszła garstka rodziców. Prosiliśmy rodziców jak ważna jest ich obecność na zebraniu, jak ważną decyzję mamy podjąć. Przyszło czterech. Wysłaliśmy pismo do Związku z jakiego powodu się wycofujemy. Nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi. Grupa juniora młodszego teraz jest większa, trener ma większe pole manewru, a chłopcy większą motywację i rywalizację między sobą. Muszą na maksa się zmobilizować, żeby wypaść dobrze.
Juniorzy młodsi wybrali się do Torunia. Z Sokołami wyszli na remis. Co prawda do końca rozgrywek jeszcze daleko, ale nowotarżanie są w trudnej sytuacji. Tylko dwie pierwsze drużyny bezpośrednio awansują do finałów mistrzostw Polski. Obecnie do drugiego miejsca tracą osiem punktów. Nadzieją na finał może być baraż.

- Na postawę zespołu w sobotę wpływ miało zamieszanie związane z wyjazdem – mówi trener Ryszard Kaczmarczyk. - Pojechaliśmy z łapanki. Nic więc dziwnego, że zagraliśmy słabo. Doszło do nas dwóch zawodników, którzy trenowali z ligą, Patryk Wronka i Przemek Michalski. Patryk wystąpił po chorobie. Przez dwie tercje jeszcze gra nieźle wyglądała. Wynik trzymał B. Kapica, świetnymi interwencjami, bo mecz toczył się pod dyktando torunian. Dobry okres mieliśmy w ostatnich 10 minutach drugiej tercji. Zarysowała się nasza przewaga, ale udokumentowaliśmy ją tylko jedną bramką. Zresztą po pięknej akcji Wronki z Michalskim. Tuż przed końcem zmarnowaliśmy dwie „setki”. Michalski nie wykorzystał sytuacji sam na sam, a Dębowski ostemplował słupek. O trzeciej tercji trzeba jak najszybciej zapomnieć. Przegraliśmy w pięć minut, robiąc prezenty torunianom. Przy pierwszym golu czterech moich zawodników przyglądało się jak rywal dobija krążek. Na drugiego gola podaliśmy im krążek na kij. Trzeciego straciliśmy grając w przewadze. Gdy próbowaliśmy odrobić straty, nadzialiśmy się na kontrę.

- Nazajutrz wzięliśmy rewanż. Oba zespoły przez dwie tercje grały słabo – relacjonuje trener. - Krótko mówiąc było wożenie. Mecz fajnie się dla nas ułożył. Prowadziliśmy 2:0, a na początku drugiej tercji 3:0. Niepotrzebnie daliśmy się sprowokować. Torunianie mieli pretensje do arbitrów i zaczęła się szarpanina. Posypały się kary dla nas. Wybroniliśmy podwójną i pojedynczą przewagę, ale przy kolejnym osłabieniu straciliśmy gola. W trzeciej tercji sędziowie zaczęli drukować, odsyłając nas na ławkę kar. Czterokrotnie obroniliśmy się, ale w komplecie straciliśmy drugiego gola. Tłumaczyłem chłopakom, żeby się nie napalali, grali z kontry. Na szczęście gospodarze popełnili błąd przy wyprowadzaniu krążka, wyszliśmy dwa na zero, Michalski zagrał do pustej bramki Kmiecikowi. To uspokoiło grę. Dobrze bronił Kapica. Pozytywnie między słupkami w pierwszej odsłonie zaprezentował się Buczek. Chciałem zobaczyć jak ten o dobrych warunkach fizycznych chłopak, z 1998 rocznika, zaprezentuje się. Muszę przyznać, że ma papiery na granie. W następnych meczach będzie dostawał więcej szans.

Sokoły Toruń – MMKS Podhale Nowy Targ 4:2 (0:0, 0:1, 4:1) i 2:4 (0:2, 1:1, 1:1)
Bramki dla Podhala: Wronka, P. Michalski (I mecz); P. Michalska 2, Wronka, Kmiecik (II mecz).

MMKS Podhale: B. Kapica – Sulka, Dębowski, Kmiecik, Wronka, P. Michalski – M. Pyszkowski, Wsół, Jachimczyk, Siuty, W. Pyszkowski – Jaśkiewicz, Panczakiewicz. W drugim meczu w I tercji bramki bronił Buczek. Trener Ryszard Kaczmarczyk.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama