30.12.2012 | Czytano: 2168

Nie byli chłopcami do bicia(+zdjęcia)

- W przekroju całego spotkania nie byliśmy chłopcami do bicia. Pokazaliśmy się z dobrej strony na tle klasowego rywala, w dodatku po sześciu tygodniach bez gry – powiedział trener Podhala, Marek Ziętara, po towarzyskiej potyczce z zespołem z ekstraklasy, GKS Katowice.

Ekstraligowiec już w 73 sekundzie został zaskoczony. Bryniczka pod bramką katowiczan zachował się jak profesor. Rozłożył bramkarza na lodzie niczym żabę i ze stoickim spokojem wrzucił krążek nad nim pod poprzeczkę. Katowiczanie wydawali się być w szoku. Górale wyprowadzali składne ataki, dużo strzelali i defensywa „Gieksy” oraz ich golkiper mieli sporo pracy. Gra nowotarżan podobała się kibicom, którzy często używali dłoni do wrażania zadowolenia. Tak na dobrą sprawę, to w pierwszych 20 minutach goście nie wypracowali sobie klarownej sytuacji. Strzelali z dystansu, a krążki fruwały obok lub nad bramką, a jeśli strzał szedł w światło bramki, to „guma” padała łupem Rajskiego. „Szarotki” świetnie grały w obronie, nie pozwalały na zbyt dużo rywalowi. Same, gdy grały w przewadze, zdobyły drugiego gola. Wydawało się, że z akcji będą „nici”, bo Ziętara źle przyjął krążek, ale jakoś w ostatniej chwili udało mu się dograć na skrzydło do Bomby i wyjść na czystą pozycję. Bomba odegrał mu „gumę”, a ten między parkanami ulokował ją w siatce. 

- Przeciwnik być może nas troszkę zlekceważył, ale zagraliśmy konsekwentnie i to przyniosło efekt – posumował pierwszą cześć Marek Ziętara.

- Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak zimnej hali. Wyszliśmy słabo rozgrzani. Jeśli w każdej zmianie, w każdej akcji nie daje się stu procent, to nie dziwmy się, że jesteśmy dwie bramki do tyłu. Ale zmobilizowaliśmy się kolejne odsłony – powiedział szkoleniowiec GKS, Jacek Płachta.

W drugiej tercji miejscowym już tak dobrze nie szło. Katowiczanie wzięli się do odrabiania strat. Kontaktowego gola zdobyli bardzo szybko, grając w przewadze. Na kolejne musieli czekać do końcówki odsłony. Przy wyrównującej bramce pomógł im M. Michalski, który stracił „gumę” w tercji ataku i Landowski. Obrońca Podhala blokował uderzenie Popko, krążek odbił mu się od kija i po rykoszecie wylądował w krótkim górnym rogu bramki strzeżonej przez Rajskiego. Przy stracie trzeciego gola górale stanęli, byli przekonani, że arbitrzy odgwiżdżą faul, a tymczasem ich gwizdki milczały. Katowiczanie wykorzystali okazję, a dokładniej Bigos, który sam stał przed bramką i ostatniej instancji miejscowych nie dał najmniejszych szans.

Podhale w tej fazie gry było mało agresywne, rywal nie pozwalał mu na wiele. Umiejętnie blokował, ustawiał się i krążki górali nie dochodziły do adresata. Kalemba nie miał zbyt wiele pracy, żeby nie napisać, że żadnej. Obrona „Szarotek” też nie była tak pewna jak w pierwszych 20 minutach.

- W nasze poczynania wkradła się bojaźliwość. Mieliśmy momenty przestoju i kar – oceniał Marek Ziętara.

Trzecią tercję gospodarze rozpoczęli z większym animuszem. Stwarzali sobie sytuacje, a najlepszych na wyrównanie nie wykorzystali – Zarotyński i Olchawski. Niewykorzystane sytuacje się zemściły. Rajskiemu wypadł krążek, znalazł się za jego placami, a że Frączek był sprytniejszy od obrońców, to dobił go do pustej bramki. Końcówka nieładna, hokeiści stadami odwiedzali ławkę kar.

Chwalił Podhale trener przeciwnika. – W Nowym Targu zawsze się trudno grało. Podhale ma młodych chłopaków o wielkim potencjale. Z takimi tradycjami należy się mu ekstraklasa. Wierzę, że górale wygrają pierwszą ligę. Dla nas było to ostatnie spotkanie przed ligą. Interesujący sparing, w którym zwycięstwo nie było najważniejsze. Chodziło o przećwiczenie pewnych wariantów gry.

Ten mecz był sprawdzianem dla Bartka Talagi, który wraca do Podhala. – Pokazał, że jest przydatny dla drużyny i będę chciał, żeby pozostał z nami. Na pewno będziemy chcieli uzupełnić skład o jednego obrońcę. Mamy czas do końca stycznia – mówi Marek Ziętara.

- Dobry sprawdzian przed ligą. Mamy młodą drużynę, której zabrakło doświadczenia, ale pozytywnie oceniam nasz występ. Gdyby nie kary, to kto wie… - zastanawia się kapitan „Szarotek”, Kasper Bryniczka.

- Cieszy uzyskany wynik, z przeciwnikiem, którzy świetnie radzi sobie w ekstralidze. Zagraliśmy bez respektu, ale tak powinno być, skoro myślimy o powrocie do elity. Jeśli powrót się uda, to większość chłopaków pozostanie w zespole. Dlatego nie można się bać takiego rywala i trzeba było podjąć z nim walkę. Jesteśmy po ciężkich treningach i brak nam optymalnej szybkości. Ja też nie jestem w pełni sił po kontuzji, ale wszystko jest na dobrej drodze i na ligę będę gotowy – zapewnia Sebastian Biela.

MMKS Podhale Nowy Targ – GKS Katowice 2:4 (2:0, 0:3, 0:1) karne 2:1
1:0 Bryniczka (M. Michalski) 1:13
2:0 Ziętara (Bomba) 12:00 w przewadze
2:1 Milam (Frączek) 21:57 w przewadze
2:2 Popko (Frączek) 37:58
2:3 Bigos (Drzewiecki) 39:04
2:4 Frączek 50:58

Klary: 16 – 24 min.

MMKS Podhale: Rajski – Mrugała, Łabuz, Biela, Naupauer, Zarotyński – Landowski, K. Kapica, F. Wielkiewicz, Bryniczka, M. Michalski – Tomasik, Talaga, Ziętara, Bomba, Ištocy – Gaczoł, Wojdyła, Olchawski, Wronka, Stypuła. Trener Marek Ziętara.
GKS Katowice: Kalemba – Milam, Bychawski, Campbell, K. Kalinowski, Drzewiecki – Cescon, Urbańczyk, Frączek, Sucharski, Popko – Krokosz, Gwiżdż, Radwan, Valušiak, Szymański – Śmiełowski, Bigos, Bepierszcz, Komorski, M. Kalinowski - Maćkowiak. Trener Jacek Płachta.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama