03.01.2013 | Czytano: 10142

Krew, nokauty i sędziowski skandal(+zdjęcia)

AKTUALIZACJA ZDJĘĆ: MMA (Mixed Martial Arts, czyli mieszane sztuki walki ) - dyscyplina bez granic i ograniczeń, zdobyła ogromną popularność w świecie i w naszym kraju.

A wszystko za sprawą telewizyjnych i internetowych przekazów z UFC (Ultimate Fighting Championship) i KSW (Konfrontacja Sztuk Walki). Mamy też coraz więcej gal parę kroków od domu, jak ta, która odbyła się Miejskiej Hali Lodowej w Nowym Targu.

- Wreszcie dotarła na Podhale, gdzie „bitka” leży w naturze góralskiej. Niech chłopaki wyładowują swój temperament w klatce, a nie w dyskotekach – mówił jeden z kupujących bilet w sekretariacie MMKS Podhale, współorganizatora gali Coloseum XII pod nazwą „Tango z Góralem”.

Dlaczego walki w klatce nas tak jarają?
– Nie ma drugiego takiego sportu, który pokazywałby sportowców w ekstremalnych sytuacjach. Najciekawszym elementem tego sportu jest jego różnorodność i widowiskowość oraz zagadkowość. Nie można przewidzieć co się wydarzy w oktagonie. Sport, który uczy pokonywania swoich słabości. Może nie dla wszystkich widzów jest jeszcze przejrzysty w parterze, bo trzeba się na tym znać, ale i z tym jest coraz lepiej – mówi mistrz Wojciech Hoły, obecnie trener Nowotarskiego Klubu Sportów Walki.

Nie oszukujmy siebie ani innych, lubimy krew. Instynkt mężczyzny podpowiada, by walczyć, być drapieżnikiem. Dlatego walki w oktagonie przyciągają tak wielu kibiców przed ekrany telewidzów i na różnego rodzaju gale. Tak jak na tą nowotarską, gdzie bilety rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Przy okazji, jeśli się chce, to MHL może mieć przeznaczenie nie tylko dla hokeja. Może tętnić życiem cały rok, tylko trzeba, by zarządzali nią odpowiedzialni i energiczni ludzie. Już dawno można było rozłożyć drewnianą podłogę, można było zakupić wykładzinę i organizować przeróżne imprezy, by obiekt sam na siebie zarabiał. Organizatorzy w jedną noc zbudowali klatkę i pokryli lód podłogą. Da się? Da! Trzeba mieć tylko chęci.

Czym się „je” MMA?
Są tacy, którzy określają sztuki walki MMA - „barbarzyńską rzezią”. Przeciwnicy sypią jak z rękawa kontrargumentami, w stylu: „Przecież walka non stop jest pod kontrolą lekarza. Zawodnik nie umiera na ringu, mimo iż walka toczy się przy jak najmniejszych ograniczeniach. W zasadzie dopuszcza się wszystkie techniki dozwolone w innych sportach walki bez broni”.

Rywalizacja w MMA toczy się zarówno w stójce, jak i parterze. Dozwolone są rzuty, ciosy pięściami, kopnięcia, dźwignie, duszenia. Zakazane jest gryzienie, zahaczanie, atakowanie genitaliów, oczu i krtani, uderzanie głową, uderzanie w kręgosłup, stosowanie dźwigni na palce. Często organizatorzy wprowadzają dodatkowe ograniczenia, zabraniając ciosów łokciami, dźwigni na kręgosłup, dźwigni skrętowych na kolana, wykonywania rzutów skutkujących upadkiem rywala na głowę albo kopnięć w parterze. Walki toczą się w ośmiokątnym ringu zwanym „oktagonem” (ma 10 metrów przekątnej, 12,3 metra licząc 115-centymetrowy wybieg na zewnątrz siatki), a o wyniku decyduje nokaut, poddanie się, a jeśli walka nie zakończyła się przed czasem, decyzja sędziów. W zależności od regulaminu danych zawodów niekiedy dopuszczalnym rozstrzygnięciem może być też remis.

Tango z Góralami
Walki toczono w trzech kategoriach: o Puchar Mistrza Coloseum (amatorzy) i Pas federacji Coloseum oraz w K 1 (walka tylko w stójce). Publiczność miała kogo dopingować, gdyż do klatki weszło aż siedmiu przedstawicieli Podhala, reprezentujących kluby: Jarosz Fight Club Raba, Nowotarski Klub Sportów Walki, Spartakus Team Zakopane i Barbakan Rabka.

Jako pierwszy stanął do walki wychowanek Łukasza Jarosza, Patryk Kocaj z Rabki z wadze 77 kg w walkach amatorów. Bitwa rozpoczęła się od serii ciosów rywala, ale góral szybko się otrząsnął i powalił przeciwnika. Łukasz Jarosz, mistrz świata, żył walką w narożniku i podpowiadał swojemu zawodnikowi. „ Obróć go głową do siatki”,, „Bij seriami”. Fachowcy twierdzili, iż rabczanin wygrał rundę. Patryk w drugiej rundzie ( walczono dwie rundy po 3 minuty) zadał kilka ciosów, zaatakował w pozycji leżącej, lecz rzeszowianinowi udało się uwolnić i przejść do ofensywy.

– To był debiut Patryka. Parter ćwiczy od miesiąca, a kickboxing od roku. Przeciwnik był zdecydowanie bardziej doświadczony, mający na koncie kilka stoczonych walk i wszystkie wygrane. Po pierwszej rundzie Patryk prowadził 2:1, druga była wyrównana, a o jego porażce zdecydowało ostatnie 20 sekund – analizuje Łukasz Jarosz.

- Miałem siły, by jeszcze walczyć jedną rundę. Trenerzy twierdzą, że obalenie w końcówce walki zdecydowało o mojej przegranej. Niemniej z debiutu jestem zadowolony. Uważam, że walka była udana – twierdzi Patryk Kocaj.

- Patryk włożył w bój dużo serca i zaangażowania. Było sporo niedociągnięć technicznych, ale posiada duży potencjał i z pewnością w przyszłości go wykorzysta – przekonuje trener kadry, Tomasz Mamulski.

Nie powiodło się również zawodnikowi Spartakusa Zakopane Mateuszowi Kozikowskiemu w wadze 84 kg. Przegrał z Krystianem Szafranem z Rzeszowa w pierwszej rundzie przez TKO. Szafran stosował kombinacyjne akcje, po jednej z nich sędzia zmuszony był przerwać ten nierówny pojedynek.

Miejscowa publiczność dopiero w trzeciej walce wieczoru doczekała się triumfu swojego fightera, nowotarżanina Filipa Bieniasa w K1 w kategorii 70 kg. Pokonał Marcina Knapa na punkty. Jeszcze przed walką Łukasz Jarosz udzielił zawodnikowi kilku wskazówek. „Pracuj nisko na nogach i głęboko oddychaj”. W trakcie walki bez przerwy z czerwonego narożnika padały komendy: „ Bij ręką, a kończ nogą”, „Akcja góra, dół”. Podopieczny Wojciecha Hołego dostosował się do rad i obijał rywala.

- Filip bił się bardzo ładnie, realizował założenia taktyczne – mówi trener Wojciech Hoły. – To była druga jego walka. Jeśli na takiej imprezie potrafił tak zawalczyć, to w niedalekiej przyszłości możemy mieć z niego pociechę.

- Zaprezentował hart ducha, świetnie utrzymywał dystans, nie wdawał się w bójkę. Dobrą pracą na nogach potrafił utrzymać dystans. To pozwoliło mu narzucić swój styl walki i punktował. Niemniej dużo jeszcze przed nim pracy – twierdzi trener kadry, Tomasz Mamulski.

Sędziowski skandal
Szósta walka wieczoru w K1 w wadze do 63 kg zakończyła się sędziowskim skandalem. Oszukany został nowotarżanin Adrian Krauzowicz. Kapitalnie walczył. Low – kick w dół, a potem kopnięcia na górę. Przeciwnik był bezradny i w pewnym momencie zachowywał się w klatce jak dziecko we mgle, a nowotarżanin nacierał z niebywała siłą. Lewy prosty i kopnięcia podcinające nogi, poprawka na górę. Nagle… zgasło światło. - To tylko awaria – powiedział spiker. – Ale ma farta Pudełek – ocenili kibice. Po wznowieniu walki nie było widać, by niezaplanowana przerwa pomogła rywalowi podopiecznego Wojciecha Hołego. Gdy rozbrzmiał gong, wszyscy byli pewni, że zwycięzca może być tylko jeden – Adrian Krauzowicz. Tymczasem sędziowski werdykt wszystkich zaskoczył. Ogłosili remis! Chyba się zdrzemnęli na moment, albo opary dymu ich zamroczyły. Publiczność nie miała dla nich litości, gwiżdżąc i bucząc.

- Gołym okiem było widać, kto w tej walce jest lepszy – mówi Tomasz Mamulski. – Zdecydowanie Adrian wygrał. Dużo punktów zdobywał silnymi low – kickami. Jeśli chodzi o techniki ręczne, to reprezentowali podobny poziom. Werdykt krzywdzący.

- To jakaś kpina - nie mógł uwierzyć w to co się stało Adrian Krauzowicz. – Czuję się wygranym i oszukanym przez sędziów.
Prezes Coloseum przybiegł do szatni nowotarżan i zaproponował, by złożyli protest.

- Będę składał, ale nie wierzę, że werdykt zostanie zmieniony. Gdyby go zmieniono, to na ringu tak ogłoszono remis i ten werdykt poszedł w świat. Gdzie tu satysfakcja zawodnika? – pytał Wojciech Hoły. – Uważam, że mój zawodnik wygrał bezdyskusyjnie. Wypunktował przeciwnika kopnięciami. Low- kicki są najlepiej punktowane w K1. By było śmieszniej, to Grzegorz Pudełek pochodzi z klubu sędziego ringowego. Każdy może sobie resztę dopowiedzieć.

- Co mi da, że zmienią werdykt? – rozkłada ręce Adrian Krauzowicz. Chwilę później podniósł je w geście triumfu. Sędzia główny zawodów pozytywnie dla niego rozpatrzył protest i ogłoszono go zwycięzcą.

To nie koniec skandalu. W wadze 84 kg w K1 miał walczyć Dariusz Tomala z Andrzejem Kiełtyką. Ten ostatni nie pojawił się na ringu. O to do prezesa Coloseum wielkie pretensje miał zawodnik Jarosz Fight Club.

- Jestem zniesmaczony całą sytuacją. Przez święta odmawiałem sobie wszystkiego, bo zbijałem wagę. Przygotowany byłem na sto procent. Wczoraj na ważeniu już nie stawił się mój przeciwnik i organizator powinien zareagować. Powinien poszukać zastępcy. W ostatniej chwili na zawody się nie przyjeżdża, więc niech nikt nie tłumaczy, że nie dotarł ze względów losowych – grzmi Dariusz Tomala.

- Nie przebiera w słowach również jego trener Łukasz Jarosz. – Nie można tak traktować zawodnika. Zbija wagę, trenował, bardzo się palił do tej walki. Ja na niego liczyłem, bo był dobrze przygotowany. Stoczył 20 walk, z których 15 wygrał w K1, a więc ma doświadczenie. Był dwukrotnym mistrzem juniorów. Darek jest świetnym technikiem.

20 sekund i po sprawie
Łukasz Witos ze Spartakusa w 20 sekund rozprawił się z krakowianinem Dawidem Harasem w wadze 84 kg w walkach MMA. – 30 sekund przetrwa w klatce – przepowiadał krakowianinowi jeden z zawodników. Jeśli popatrzyć na statystyki Harasa, to… powinny powalać jego samego. Stoczył osiem walk i wszystkie przegrał przez TKO. Po nowotarskiej gali osiągnięcia nie poprawił. Śrubuje rekord porażek.

- Zakopiańczyk nie miał wymagającego rywala. Toteż walka zakończyła się w ekspresowym tempie, duszeniem trójkątnym – mówi Łukasz Książek, trener specjalista od walk w parterze.

Niespodziankę sprawił w MMA w wadze 84 kg Maciej Miśkowiec z Barbakanu Rabka. Po pierwszej rundzie nikt nie postawiłby na niego złamanego grosza. Mateusz Olesiak z Nowego Sącza dominował i aż dziw, że na początku drugiej rundy dał się zaskoczyć.

- Walka agresywna zarówno w stójce jak i parterze – analizuje Łukasz Książek. – Nowosądeczanin mógł w pierwszej rundzie rozstrzygnąć walkę przez dźwignię na łokieć, tzw. balachę. Nie wykorzystał tego, nieczysto technicznie to wykonał. Na początku drugiego starcia był chyba rozkojarzony, mało skoncentrowany i po ciosie został zamroczony. Dał się w dziecinny sposób powalić na plecy i przegrał przez duszenie mateleo.

W kategorii wagowej 80 kg startował kolejny nasz reprezentant Stanisław Gacek i przegrał na punkty z Michałem Boduszko. – Początek walki wyrównany w stójce – ocenia Łukasz Książek. - O sukcesie Michała zdecydowało obalenie. Staszek może sobie pluć w brodę, bo w drugiej rundzie dwa razy miał rywala dopiętego nogą trójkątem. Nie wykorzystał tego i przegrał. Najbardziej podobała mi się walka Piotra Olsztynka z Katowic, który przez balacho pokonał przeciwnika.

W wadzie 74 kg Patryk Rogoż nadal pozostaje niepokonany na ringach MMA. Przed walką z Marcinem Ogórkiem zapowiadał, że w 2 minuty go pokona. I słowa dotrzymał. Wygrał przez obalenie i duszenie.

Krótka walka wieczoru
Najsmakowitsze danie organizatorzy – już tradycyjnie – zostawili na sam koniec. Jako pierwsi do walki o Pas Coloseum stanęli - Tymoteusz Świątek ( Figthman Bochnia) z Tomaszem Romankiem. Walka w wadze 61 kg zakończyła się już w pierwszej rundzie, po uderzeniu Tymoteusza w głowę rywala. Świątek przed walką odniósł osiem zwycięstw, w tym trzy przez KO. To 4- krotny mistrz ALMMA w OFS i Full Contact.

Clou programu miał być pojedynek najcięższych w wadzie powyżej 93 kg. W klatce naprzeciw siebie stanął ważący 130 kg Wojciech Buliński z Tychów i Grzegorz Janus z Nowego Sącza (105,9 kg). Kibice ostrzyli sobie żeby. Ten drugi miał swój fanklub na trybunach, który gorąco go dopingował. Niesiony na fali dopingu już po 30 sekund znokautował rywala i… sam doznał kontuzji. Zawodnicy dłużej leżeli na macie niż walczyli. Udzielona został im pomoc medyczna. Pokonany miał rozcięty łuk brwiowy, a zwycięzca nabawił się kontuzji kostki.

Walki o Puchar Mistrza Coloseum (amatorskie):
77 kg: Paweł Kamiński pokonał na punkty Patryka Kocaja
84 kg: Mateusz Kozikowski przegrał przez TKO z Krystianem Szafranem

Walki K1:
70 kg. Filip Bienias pokonał na punkty Marcina Knapa
63 kg. Adrian Krauzowicz wygrał ( po zmianie werdyktu z remisu) z Gabrielem Pudełkiem

Walki MMA:
84 kg: Łukasz Witos przez duszenie zwyciężył Dawida Harasa
80 kg: Stanisław Gacek przegrał na punkty z Michałem Boduszko
80 kg: Maciej Miśkowiec wygrał przez mateleo z Marcinem Olesiakiem
74 kg: Marcin Ogórek przegrał przez obalenie i duszenie z Patrykiem Rogóżem
63 kg: Piotr Olsztynka zwyciężył przez blachao Serobiana Groczia (Armenia)

Walki o Pas federacji Coloseum:
61 kg: Tymoteusz Świątek zwyciężył przez TKO w I rundzie Tomasza Romanka.
+93 kg: Wojciech Buliński uległ przez TKO w I rundzie Grzegorzowi Janusowi.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia od 1 do 225 - Mateusz Leśniowski 
Zdjęcia od 226 do końca - Tomasz Fiołka

Komentarze







reklama