24.11.2012 | Czytano: 1143

Nie „odpalili”

Polscy skoczkowie nie „odpalili” w inauguracyjnym konkursie soków o Puchar Świata, który tym razem zainaugurowano w Lillehammer, a nie jak drzewiej bywało w Kusamo. Niespodziewanym triumfatorem został Niemiec Severin Freund, który zwycięstwo zapewnił sobie skokiem na odległość 100,5 metra.

W drugiej serii najdalej poszybował ( 102 m) Austriak Thomas Morgenstern, ale to wystarczyło tylko na drugie miejsce. Adreas Wellinger nie zdołał obronić prowadzenia po pierwszej serii i po lądowaniu na 98,5 metrze zakończył rywalizację na piątej lokacie. Na najniższym stopniu podium stanął Norweg Andreas Bardal, zwycięzca ostatniego Pucharu Świata. 

Już piątkowe kwalifikacje pokazały, iż z formą Polaków nie jest najlepiej. Nie przeszli je bezboleśnie. W pierwszym konkursie zabrakło Bartłomieja Kłuska. Wyróżniający się w kadrze młodzieżowej 19 –latek wylądował na 85 metrze i ostatecznie sklasyfikowany został na 45 miejscu. W czterdziestce zmieścił się Maciej Kot, ale chyba nie zakładał takiej „nerwówki”. Raz, ze świetnie spisywał się latem, dwa – na niewielkich obiektach czuje się jak ryba w wodzie. W piątek i sobotę nie „odpalił”. Problemy miał już podczas serii treningowej, kiedy to musiał ratować się przed upadkiem. W kwalifikacjach uzyskał 89 metrów i zajął 36. lokatę. We właściwym konkursie również nie odpalił. Znalazł się w finałowej trzydziestce, ale zajął w pierwszej serii 23. pozycję. W finałowej serii uzyskał odległość 92 metrów, czyli lądował metr bliżej niż w pierwszej próbie. Ostatecznie spadł dwie pozycje niżej.

– Brak mu płynności – skomentował jego skok ekspert Eurosportu, Adam Małysz. - W drugiej fazie lotu za długo czekał po odbiciu i stracił szybkość.

Wszyscy ściskaliśmy kciuki za lidera naszej ekipy Kamila Stocha, który w piątek, w grupie rywalizującej poza kwalifikacjami uzyskał odległość 94 metrów o metr mniej od Andreasa Bardala. Ale i on w konkursie nie „podskoczył”. Słabiutki pierwszy skok, tylko 91 metrów, który dał mu 30 lokatę. W finałowej serii lądował jeszcze bliżej (87,5) i nie poprawił lokaty.

– Kamil zatracił szybkość i swobodę latania. Kamil potrzebuje dłuższej rozgrzewki i mam nadzieję, z konkursu na konkurs będzie lepiej – powiedział Adam Małysz.

W piątek najlepiej na skoczni radził sobie Krzysztof Miętus, który dobrą dyspozycję z serii próbnej umiał przełożyć na popołudniowy występ. 21- latek dofrunął aż do 98 metra, co dało mu piątą lokatę. Stabilność stracił w konkursie. Po 24 godzinach nikt nie poznawał zakopiańczyka.

– Niestety. Ładny styl, ładne lądowanie Miętusa, ale brakuje odległości, tylko 89 metrów– skwitował jego jedyny skok Adam Małysz.

W Lillehammer nic nie zwojował nowotarżanin Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Już kwalifikacje pokazały, że będą mieli problemy z wejściem do drugiej serii i to się potwierdziło.

- Nie spodziewałem się, by głównymi aktorami pierwszego w sezonie konkursu byli nasi reprezentanci – wyjawia były medalista mistrzostw świata w lotach, Piotr Fijas. – Zakładałem jednak, że miejsce w czołowej dziesiątce powinno być dla każdego z naszych skoczków satysfakcjonujące. Było inaczej.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama