30.09.2012 | Czytano: 2784

Raz na wozie...

Raz na wozie, raz pod wozem – tak można określić wyczyny hokejowych juniorów i juniorów młodszych Podhala. Górale mają problemy ze skompletowaniem optymalnego składu w tych rocznikach, bo wielu zawodników zmuszonych było przejść do pierwszego zespołu. W ich miejsce musieli wskoczyć młodsi. Ogrywają się, ale nie za darmo, lecz kosztem wyników.

Juniorzy młodsi nie sprostali Cosmosowi, jak coraz częściej mówi się o Sanoku, już nie tylko w seniorskim wydaniu. Nawet w kategoriach młodzieżowych sięgają po najlepszych z kraju i wydaje się, że pod względem materiału ludzkiego przebili sosnowiecką „szkółkę. Tymczasem Jacek Szopiński miał w składzie o dwa, a nawet trzy lata młodszych graczy. Zadebiutował m.in. Podlipni, syn wielokrotnego reprezentanta Polski, Zbigniewa. 

- Przez dwie tercje sobotniego spotkania chłopcy starali się dotrzymać kroku sanoczanom, którzy mieli więcej zgry – mówi Jacek Szopiński. – Zagęszczaliśmy środkową strefę i rywal miał problemy z zawiązywaniem szybkich oskrzydlających akcji. Straciliśmy dwa gole w osłabieniu, ale nie podawaliśmy się i uszczypnęliśmy raz zespół przyjezdny. W drugiej odsłonie mieliśmy kilka świetnych sytuacji, a Kasperek i Szuba nie wykorzystali nawet sytuacji sam na sam. W ostatniej części gry górę wzięła przewaga fizyczna sanoczan. Ponadto kontuzji nabawił się Plewa i mecz musieliśmy kończyć w dwunastu. Rewanż był podobny. Pozytyw z takich meczów jest, bo lepiej grać z mocniejszym rywalem, niż ze słabszym i wysoko wygrać.

Starsi koledzy wygrali oba spotkania z Zagłębiem, ale nie zachwycili. – To radosny hokej - twierdzi trener Jacek Szopiński, który wspólnie z Łukaszem Gilem prowadzili zespół pod nieobecność Ryszarda Kaczmarczyka. – Zaledwie kilka akcji było ładnych, ale poza tym sporo chaosu i walki.

W sobotę po 40 minutach gospodarze prowadzili 6:2 i – jak w poprzednich meczach – uznali, że im się nic złego nie może przytrafić. Okazuje się, że nie wyciągają wniosków z poprzednich przykrych doświadczeń. Dopiero jak rywal doszedł ich na odległość dwóch goli, wzięli się do roboty.

Nazajutrz źle rozpoczęli spotkanie, od 0:2. Obie bramki stracone zostały po szkolnych błędach. Reprymenda trenera poskutkowała, bo zawieli się do roboty. Uzyskali przewagę i na przerwę schodzili z jednobramkową zaliczką. Druga część meczu to dominacja górali, udokumentowana trzema trafieniami. Szkoda, że nie większą ilością goli, bo sporo okazji było marnowanych. Ostatnia faza meczu, jak dzień wcześniej. Przeświadczenie, że wszystko jest pod kontrolą, że rywal jest na kolanach. Nieodpowiedzialność w grze, proste straty i dwa prezenty. Zrobiło się 6:4 i znowu dopiero wtedy poderwali się miejscowi.


Górny rząd od lewej:
Oskar Jaśkiewicz, Patryk Wielkiewicz, Marek Łukaszka, Paweł Pustułka, Eryk Gołębiowski, Arkadiusz Mielniczek, Michał Kasperek.
Środkowy rząd: Przemysław Dębowski, Wojciech Pyszkowski, Łukasz Siuty, Patryk Wsół, Maciej Pyszkowski, Denis Kuraś, Michał Kudasik, Jonasz Plewa, Samuel Jachimczyk, Dawid Pacyga.
Siedzą: Paweł Michałczak, Maciej Kmiecik, Patryk Wronka, Ryszard Kaczmarczyk (trener), Michał Pietrzak, Jacek Szopiński (trener), Szymon Kolasa, Sylwester Plewa, Błażej Kapica.

Juniorzy młodsi
MMKS Podhale – KH Sanok 1:7 (1:2, 0:1, 0:4) i 0:6 (0:1, 0:5, 0:0)
Bramka dla Podhala: Kasperek.

MMKS Podhale: B. Kapica – Jaśkiewicz, Kudasik, Szuba, Kuraś, Podlipni – Wsół, M. Pyszkowski, Jachimczyk, Siuty, Plewa – Kasperek, Habura, W. Pyszkowski. W drugim meczu do 30 minuty bramki strzegł Pietrzak, później zmienił go B. Kapica. Trener Jacek Szopiński.

Juniorzy
MMKS Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 9:5 (2:1, 4:1, 3:3) i 8:5 (3:2, 3:0, 2:3)
Bramki dla Podhala: Wronka 2, P. Wielkiewicz 2, S. Plewa, J. Plewa, Pacyga, Kmiecik (I mecz); Dębowski 2, Kolasa 2, P. Wielkiewicz 2, Sulka, Pacyga (II mecz).

MMKS Podhale: Michałczak – Dębowski, S. Plewa, Kmiecik, Wronka, Sz. Kolasa – Gołębiowski, J. Plewa, P. Wielkiewicz, Pacyga, Pustułka – Łukaszka, A. Mielniczek. W drugim meczu bronił Stołowski, doszedł Sulka. Trenerzy: Jacek Szopiński i Łukasz Gil.

Tekst Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama