Dwoił się i troił, by zapobiec utracie gola. Krążki łapał do potężnej łapawicy, niczym muchy. Świetnie wyłapywał strzały z dystansu i bliska. Obronił nawet karnego, przy stanie 2:0 dla Podhala. Faulowany w sytuacji sam na sam był F. Wielkiewicz. Poszkodowany takiej okazji nie wykorzystał.
– Gdyby podwyższył na 3:0, to złamalibyśmy przeciwnika i grałoby nam się zdecydowanie lepiej – twierdzi trener Podhala, Marek Ziętara. - A tak sprawdziło się znane sportowe porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Gospodarze, którzy sporadycznie atakowali, bo cały czas przesiadywaliśmy w ich tercji obronnej, wyprowadzili kontratak i zdobyli kontaktowego gola. Zrobiło się nerwowo. W trzeciej tercji zagrałem na trzy piątki. To pomogło, ale dopiero w ostatnich 10 minutach udało nam się złamać rywala. Takie mecze, w których ma się przewagę i nic nie chce wchodzić, są najgorsze. Wkrada się wtedy bezradność. Od potyczki towarzyskiej z Janowem przez dwa tygodnie nie mieliśmy okazji sparować, gdyż wszystkie ligi zagraniczne i nasza najwyższa już ruszyły. Brakowało nam rytmu meczowego.
SMS PZHL Sosnowiec – MMKS Podhale Nowy Targ 2:5 (0:1, 1:1, 1:3)
0:1 Biela (M. Michalski) 8:47
0:2 Bomba (Ištocky) 27:45 w osłabieniu
1:2 Sołtys (Stopiński) 35:34
1:3 Biela ( Neupauer, Zarotyński) 43:04
2:3 Książyk (Klak) 49:02 w przewadze
2:4 Bomba 49:31
2:5 Łabuz (Neupauer) 52:40 w przewadze.
Sędziowali: Kobielusz– Bucki, Pomorzewski (wszyscy Oświęcim).
Podhale: Rajski – Łabuz, Mrugała, Zarotyński, Neupauer, Biela – K. kapica, Landowski, M. Michalski, Bryniczka, F. Wielkiewicz, Tomasik, Gaczoł, Ištocky, Wcisło, Bomba – Szal, Wojdyła, R. Mielniczek, D. Kapica, Stypuła. Trener Marek Ziętara.
Stefan Leśniowski