16.09.2012 | Czytano: 1028

Stwierdzili, że są profesorami

Od efektownego zwycięstwa 10:0 rozpoczęli zmagania o mistrzostwo Polski w hokeju na lodzie juniorzy Podhala. Ale nazajutrz dali plamę. Prowadząc 2:0 poczuli się już profesorami i byli przekonani, iż rywal padnie przed nimi na kolana, a krążki same będą wpadać do siatki. Takie myślenie ich zgubiło.

- Byłem pełen obaw, bo pojechaliśmy na szybko sztukowanym składem – mówi trener Podhala, Ryszard Kaczmarczyk. – Właściwie na treningach miałem tylko jedną piątkę, z rocznika 1995. Reszta trenowała od przypadku i bałem się o zgranie. W dodatku na miejscu dowiedzieliśmy się, że bytomianie wzmocnieni zostali piątką graczy z pierwszego zespołu. Wydawało się, że czeka nas trudna przeprawa. Okazało się, że moje obawy w sobotę były bezpodstawne. Gospodarze okazali się słabi od nas. Przewyższaliśmy ich kulturą gry, techniką kija, jazdą na łyżwach i grą kombinacyjną. Kilka bramek naprawdę było ładnych i zdobytych po koronkowych akcjach. Byłem z postawy chłopaków zadowolony. W pierwszym meczu doszło do chamskiego rzucenia P. Michalskiego na bandę. Bytomianin za to zagranie otrzymał karę meczu. Ciarki mnie przeszły, bo myślałem, że połamał mojego zawodnika, ale się pozbierał. Dobrze w pierwszej części, gdy jeszcze mecz był na styku, bronił Michałczak. W drugiej tercji zdobyliśmy dwa gole do szatni i ostatnia odsłona toczyła się na jedną bramkę. Gospodarze w tej fazie meczu oddali zaledwie dwa strzały.

13 godzin później jego podopieczni przeszli ogromną metamorfozę. Prowadzili 2:0 i wydawało się, że kolejne gole to tylko kwestia czasu, bo stwarzali sobie okazję.

- Po 10 minutach zawodnicy stwierdzili, iż jest po meczu – twierdzi trener. – Bytomianie zaczęli walczyć, nie było dla nich straconych krążków. Stołowski uratował nas od utraty gola. W drugiej tercji cały czas graliśmy w osłabieniu i w końcu gospodarze wyrównali. Zmusiliśmy się jednak do grania. Sędzia nie uznał nam gola, bo stwierdził, iż było zagranie wysokim kijem. Chwilę później wyszliśmy na prowadzenie i mieliśmy szansę na kolejną bramkę. Znowu złapaliśmy karę, ale wybroniliśmy osłabienie. Niemniej zaraz potem straciliśmy gola. W trzeciej tercji „robiliśmy” bokami. Zwłaszcza obrońcy spóźniali się z interwencjami, a napastnicy im nie pomagali. Do tego Stołowski zafundował nam dwie szmaty. Mieliśmy jeszcze szanse na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Przy stanie 4:3 Wielkiewicz jechał sam na sam, zaś przy wyniku 5:4 nie dobił krążka do pustej bramki. Gospodarze zasłużenie wygrali, bo bardziej chcieli wygrać. Byli ruchliwi, ganiali za każdym krążkiem, a my stwierdziliśmy, że jesteśmy profesorami. Zawodnicy muszą zrozumieć, że są bezpośrednim zapleczem seniorów i muszą grać już odpowiedzialny hokej. Tej odpowiedzialności dzisiaj zabrakło.

Polonia Bytom – MMKS Podhale Nowy Targ 0:10 (0:2, 0:4, 0:4) i 5:4 (0:2, 2:2, 3:0)
Bramki dla Podhala: Kmiecik 2, Pustułka 2, Łukaszka 2, Sulka, Wojdyła, R. Mielniczek, Wronka (I mecz); Worwa 2, Kmiecik, Wronka (II mecz).

Podhale: Michałczak – Sulka, Dębowski, P. Wielkiewicz, Pustułka, R. Mielniczek – Wojdyła, J. Plewa, P. Michalski, Wronka, Kmiecik – Gołębiowski, Worwa, Łukaszka. W drugim meczu bronił Stołowski. Trener Ryszard Kaczmarczyk.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama