26.06.2012 | Czytano: 2449

Gudbaj zwycięski wrócił na tor (+zdjęcia)

Patryk Gudbaj po kontuzji, która wyeliminowała go ze startów na dwa miesiące wrócił na motocrossowy tor i od razu okazał się najszybszy. Wygrał międzynarodowe mistrzostwa Śląska, które rozegrane zostały w miejscowości Czerwionka Leszczyny.

- Pogoda nam dopisała, żar lał się z nieba. Termometr wskazywał 30 stopni w cieniu - mówi Patryk Gudbaj. – Tor był szybki i trudny technicznie, z mnóstwem zakrętów o różnym profilu, od ciasnych, po szerokie i szybkie łuki. Już tradycyjnie były skocznie i praleczki. Nawierzchnia miękka, ale zdarzały się twarde odcinki.

Start dla górala był wielką niewiadomą. Kontuzji nabawił się na własnym torze podczas treningów. - Na grząskim spadzie przeleciałem przez kierownicę i z całą siłą uderzyłem plecami o podłoże – wspomina. – Doznałem mocnych obrażeń kręgosłupa. Zerwałem przyczepy mięsni i rozciąłem skórę na plecach, która musiała zostać zszyta. Kontuzja mięsni była uciążliwa i wymagała długiej kuracji. Przez dwa miesiące nie mogłem usiąść na motocyklu. Sporo czasu spędzałem u lekarzy i w gabinetach rehabilitacyjnych. Moje przygotowanie do zawodów było więc zerowe. Przed pierwszym startem zaledwie dwie godziny spędziłem na motocyklu. W pierwszym starcie nie miałem czucia motocykla, ale kręgosłup nie bolał, więc postanowiłem wystartować. Początkowo traktowałem te zawody, jako zwykły trening. Wystartowałem w klasie Elite, czyli najmocniejszej. Jechałem ostrożnie, bo organizm nie był w pełni sił. Niemniej po kilku okrążeniach zapomniałem o ostrożności, adrenalina podskoczyła, wpadłem w wir startowy i nie mogłem odpuścić. Jechałem jakbym był w najwyższej formie fizycznej, szybko, agresywnie, z impetem pokonywałem wszystkie przeszkody. Z każdym okrążeniem czułem się zmęczony. Wcześniej jechałem treningi innych klas, bo czułem głód jazdy. Pierwszy wyścig uważam za dobry. Od startu prowadziłem i systematycznie z okrążenia na okrążenie zwiększałem prowadzenie. Nie ustrzegłem się błędów, spowodowanych brakiem objeżdżenia, ale mimo zmęczenia, głównie barków, minąłem pierwszy linię mety, ze sporą przewagą. Przed drugim startem miałem sporo czasu, zdążyłem więc zregenerować siły. Skorygowałem też błędy. Jechałem płynniej, prowadząc od startu do mety. Szybciej pokonałem trasę. Wyścig ukończyłem na pierwszej pozycji z dużą przewagą. Zawody udane, motocykl nie sprawiał żadnego kłopotu. Chciałbym podziękować osobom, które mnie wspierały, a także klubowi MTR Osielec i firmom KLEMMA, Termy Szaflary i Raf Racing.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama