23.05.2012 | Czytano: 1665

Lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu

Tak można skomentować, to co wydarzyło się podczas mistrzostw Europy w kajakarstwie górskim na olimpijskim torze w Augsburgu. O co chodzi?

Trener kadry, Janusz Żebracki, powiada: „ Szkoda występu drużynowego, gdzie byliśmy o krok od złotego medalu. Na dwudziestej bramce Rafał (Polaczyk – przyp. aut.), który jechał jako ostatni, stuknął kaskiem palik, za co w pierwszej chwili dostał dwa punkty karne, które dawały brąz. Po chwili jednak sędziowie zmienili decyzję na pięćdziesiąt punktów i ostatecznie panowie zajęli szóste miejsce.

 

Cała sprawa rozbija się o to, że protest odnośnie zespołu w K1, gdzie Rafał Polaczyk uderzył kaskiem /50 pkt /nie został złożony w czasie, A tym samym nie został rozpatrzony. Zostało złożone zapytanie, a nikt z licznego sztabu kierowniczo-trenerskiego nie przestrzegał czasu jaki obowiązuje do złożenia protestu. Jeżeli sędzina odcinka nie była pewna werdyktu, co jest zanotowane w karcie sędziowskiej, to była szansa na brązowy medal. To jest skandal. Osoba odpowiedzialna powinna być kierownikiem ekipy. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Panowie więcej determinacji, mniej wieczorowych występów!

Nie mamy więc ani wróbla, ani gołębia, gdyż szansa na medale odpłynęła nam na torze olimpijskim przez zbyt małą determinację osób, które były odpowiedzialne za złożenie protestu w wyznaczonym czasie.

Przy okazji pobytu w Augsburgu, odwiedziłam muzeum, o którym napiszę obszernie następnym razem. Oczywiście opiszę moje wędrówki po 40 - latach w wiosce olimpijskiej, gdzie jestem uwieczniona na tablicy pamiątkowej.

Specjalnie dla Sportowego Podhala
Maria Ćwiertniewicz, Augsburg

 

Komentarze







reklama