– Jak odbierasz ten turniej?
– Jako kolejne doświadczenie. Ciągle jestem jeszcze na etapie szkolenia się. Nie gramy źle w tym turnieju. Nie sugerowałbym się meczami z Rumunią i Holandią, bo to byli słabi przeciwnicy. Turniej zaczął się dla nas we wtorek...
– ... i zakończył.
– Nie sądzę. Będziemy jeszcze walczyć. Liczymy na wygraną z Włochami i ich pomoc z Ukrainą. Jeśli nie awansujemy, to wypada zająć wysokie miejsce. Uważam, że we wtorek rozegraliśmy dobre spotkanie.
– Twoja skuteczność jest na razie zerowa.
– Każdy zawodnik ma nakreślone przez trenera zadania. Nie jestem przypisany do roli snajpera. Jeśli chodzi o moją piątkę, to wcale nie jest tak źle z naszą skutecznością. Mikołaj Łopuski zaliczył już kilka trafień. Głównym zadaniem naszej piątki jest nic nie puścić, a jeśli nadarzy się okazja to skontrować.
– Jak ci się gra z partnerami? To inne charaktery niż twoi skrzydłowi z Podhala.
– Rzeczywiście całkiem inny styl gry prezentują. Musiałem ich rozgryźć. Prawoskrzydłowy (Łopuski – przyp. aut.) ma ogromny ciąg na bramkę. Lubi się pod nią przepychać. Marian Kačiř w klubie to jego przeciwieństwo. Lubi pograć krążkiem, preferuje krótki i szybkie podania. Tomek Proszkiewicz z lewej strony jest niezwykle waleczny, lubi grać ciałem. To wielkie przeciwieństwo Jarka Różańskiego. Mimo tych różnic uważam, że nieźle sobie radzę w nowym otoczeniu. Taktyka drużyny narodowej opiera się na obronie własnej bramki. Najpierw nie stracić, a dopiero potem wykorzystać przewagi lub kontrę. Trener dał nam wolną rękę i sami decydujemy, kiedy mamy przejść do ofensywy.
– Z Ukraina zagrałeś zdecydowanie lepiej niż z Rumunią...
– Mecze ze słabszym rywalem są bardzo trudne sportowo i mentalnie. Ma się w podświadomości, że przeciwnik nie postawi wysokich wymagań. Ponadto zawsze gra głęboko cofnięty. W jego tercji jest bardzo gęsto i krążek często odbija się od nóg czy kijów. Zdecydowanie lepiej gra mi się z zespołami z górnej półki. Takie mecze podnoszą adrenalinę. Z Rumunią rzeczywiście słabo grałem.
Tekst: Andrzej Godny i Stefan Leśniowski, Toruń.
Kolejne doświadczenie Zapały
– Dostaliśmy dużo prezentów od przeciwnika, ale nie udało się ich wykorzystać. Ukraińcy nieźle sobie radzili w osłabieniu. Grali agresywnie, nie pozwalając nam na wypracowanie sobie dogodnej sytuacji. Stąd też sporo strzałów było z niebliskiej linii. Bramkarz jednak dobrze się do nich ustawiał. Przed meczem trener nas uczulał, że fragmenty gry w przewadze będą decydowały o końcowym rezultacie. Żal straconej szansy, ale taki jest hokej – mówi Krzysztof Zapala.