- Nie mam serca patrzyć jak to wszystko upada. Jak ginie ta piękna dyscyplina sportu. Moje serce zawsze biło dla hokeja i bić będzie dopóki mi będzie starczać sił – mówi.
Przed miesiącem, o czym informowaliśmy, złożył wizytę w Przedszkolu nr 4 warz z aktualnym mistrzem kraju, reprezentantem i wychowankiem „Szarotek”, Krystianem Dziubińskim. Teraz z Markiem Rączką, również wychowankiem nowotarskiego hokeja, który miniony sezon spędził w GKS Tychy, wybrał się do Przedszkola nr 6 i Sportowe Podhale towarzyszyło im w tej wizycie. - Wielka postać dyscypliny robi na dzieciakach wrażenie – tłumaczy Bogdan Dziubiński.
To widać, gdy pojawia się w koszulce klubowej, gdy pokazują zdobyte medale. Zaprezentował olimpijską koszulkę, opowiadał o podróżach, o tym, co daje młodym ludziom sport. Jeśli jeszcze wśród nich jest kolega, który gra w hokeja i może pochwalić się medalami i pucharami ( jak w Przedszkolu nr 6), to podziw jest jeszcze większy. – Ja też chcę mieć taki medal – przekrzykiwały się dzieciaki. – To trzeba zapisać się do nas – zachęcał Bogdan Dziubiński.
Na pewno każdy z Was drodzy Czytelnicy zadaje sobie pytanie: dlaczego żaden z hokeistów Podhala nie bierze udziału w takich akcjach? Mieli składane takie propozycje, ale… Jakoś działacze nie pomyśleli o akcji promocyjnej klubu, dyscypliny wśród najmłodszych. Zresztą, o czym oni myśleli przez trzy lata? Jakby mieli głowę na karku, to dzisiaj Podhale nie byłoby w takich tarapatach. Nie spadłoby do pierwszej ligi. Nic dobrego po sobie nie zostawili, tylko sprzątać po nich trzeba.
- W Tychach często są organizowane takie spotkania w przedszkolach, podstawówkach, a nawet w gimnazjach – mówi Marek Rączka, wychowanek Podhala. – Mieliśmy prezentację drużyny, było czytanie książek dzieciom w przedszkolach. Często są organizowane takie akcje. Zwiększają popularność naszej dyscypliny, bo nie oszukujmy się, hokej jest mało popularny i słabo rozreklamowany. Trzeba jak najwięcej takich akcji, by przyciągnąć dzieciaki do tego fajnego sportu.
A dzieciaki z wypiekami na twarzy śledzili jak ich kolega był ubierany w sprzęt. Wielkie zaciekawienie wzbudził kask bramkarski. Dopytywały się, gdzie można się zapisać do szkółki. Las rąk pojawił się, gdy „Dzióbek” spytał się czy wiedzą gdzie jest lodowisko. – Ja potrafię jeździć na łyżwach. Ja też – krzyczała sala. – A dziewczynki mogą się zapisać? – dociekała jedna z nich. – Oczywiście, mamy w grupie już dwie dziewczynki. Zapraszamy kolejne – ze spokojem mówił „Dzióbek”.
Stefan Leśniowski