22.02.2012 | Czytano: 1125

Kibice żądają głów(+zdjęcia)

Źle się dzieje w hokejowym Podhalu. Dostrzegają to kibice, którzy niemal na każdym meczu o obecny stan rzeczy obwiniają zarząd klubu. To jest chyba rekordowy sezon pod względem ilości wywieszonych transparentów, nieprzychylnych włodarzom Podhala. Trudno się dziwić, bo tak źle w 80 – letniej historii „Szarotek” jeszcze nie było. Martwi przede wszystkim to, iż w grudniu, gdy widzieli, co się dzieje, nie zareagowali.

– Siedzieli z założonymi rękoma. Teraz mówią, że nie chcą ekstraklasowej drużyny. To po co pchali się na stołki. Wszyscy pamiętamy, w jakich okolicznościach usunęli poprzedni zarząd. Mieli lepszych sponsorów, lepszy pomysł na prowadzenie klubu. No to teraz wiemy, jakie to były wspaniałe pomysły. Po raz pierwszy w historii Podhale może się znaleźć za burtą PLH. Nieudacznicy i tyle – mówią kibice, którzy przyszli pożalić się na stanowiska dziennikarskie.

„Dość już Waszych nieudolnych rządów!! Żądamy dymisji zarządu! – tej treści transparent pojawił się również podczas środkowego spotkania. Ma przypominać ludziom, którzy klub z ogromnymi tradycjami doprowadzili do ruiny. Zbierali podpisy pod petycją, by sternicy klubu jak najszybciej zwołali Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków Klubu, by podali się do dymisji. Twierdzą, że powinni to zrobić zaraz po ostatnim ligowym gwizdku. Za naszym pośrednictwem organizatorzy akcji dziękują wszystkim tym, którzy się podpisali pod petycją i tym, którzy przychylni zarządowi, w nachalny sposób ich potraktowali. Nie wystarczyło im powiedzieć „NIE”, ale musiały być do tego komentarze. Tak trudno z honorem odejść?

A jeśli już o honorze, to dziennikarze na konferencji prasowej zagadnęli rzecznika prasowego, czy zarząd dotrzyma słowa i poda się do dymisji, jak zapewniał w oświadczeniu. Pojawiło się bowiem „ale”, po wystąpieniu prezesa Mirosława Mrugały podczas Komisji Sportu. Stwierdził, iż będzie przekonywał członków do pozostania, ale bez prowadzenia pierwszej drużyny. To byłby gwóźdź do trumny, bo ktoś, kto przejmie klub (zespół) może mieć podobne kłopoty do tych, które pojawiły się po zawieszeniu działalności przez SSA Wojas Podhale. Gdyby powstały dwa oddzielne twory, od pierwszego zespołu i młodzieży, to byłby powrót do przeszłości, a to nie funkcjonowało na zdrowych zasadach. W końcu zawodników mieliby ci, co obecnie rządzą.

- Zarząd podtrzymuje deklaracje o dymisji, ale jeśli będzie światełko w tunelu. To znaczy znajdą się odpowiedzialni ludzie, którzy go poprowadzą. Musimy mieć jasny sygnał. Oczywiście dla dobra klubu, by nie położyli go na łopatki – oświadczył rzecznik prasowy, Roman Przygodzki.

Te słowa zabrzmiały jak powrót do czasów PRL. „Dla dobra”, chociaż, nie dodał „racji stanu”. Mówi, żeby ich następcy nie rozłożyli klubu na łopatki. Toż on już jest rozłożony. Do tego doprowadzili dzisiejsi rządzący. To do nich nie dociera? Gdzie honor, gdzie ambicja?

– Nie znajdziecie takich głupich, którzy będą społecznie pracować jak obecni – dodał za moment, gdy sala zaczęła go kontrować i prosił, by podać mu nazwisko nowego kandydata na prezesa. Tą wypowiedź można krótko skomentować „śmiechu warte”. Nie wytrzymał wtedy najstarszy działacz Podhala, Jerzy Ossowski, od 1956 roku członek klubu, wielokrotnie zasiadał w zarządzie, a obecnie pełni rolę członka Komisji Rewizyjnej.

– Pan jeszcze byłeś w pieluchach, gdy pracowałem w tym klubie – powiedział zdenerwowany. - Dawniej wszyscy społecznie pracowali i byli zaradni, o czym świadczą sukcesy Podhala. Nie tylko w kraju byliśmy szanowani.

Jako członek Komisji Rewizyjnej żalił się, iż sam został na palcu boju. – Ani przewodniczący, ani jego drugi członek nie są zainteresowani rozwikłaniem sprawy. Trudno doprosić się o jakiekolwiek dokumenty – powiedział.

– Jak przyjdzie pana kolej to będzie pan zabierał głos – zrugał 80- letniego gościa rzecznik prasowy.

– Ażebyś pan wiedział, że zabiorę i będziecie bardzo zdziwieni tym co powiem – odparł.

Dwaj pozostali członkowie Komisji Rewizyjnej, w tym jej przewodniczący, nie mają interesu, by rzetelnie sprawdzić działalność klubu. Jeden z nich, określany jest prawą ręka prezesa. – To też trzeba będzie wyjaśnić – dorzucił Jerzy Ossowski, już poza salą konferencyjną.

Po tym przydługawym wstępie, zajmijmy się wydarzeniami na tafli. A tu znowu „Szarotki” zostawiły serce na lodzie, ale znowu zjechały z tafli pokonane. Nie pomogły nawet roszady w składzie.

– Musiałem coś zmienić, chociaż wielkiego manewru nie miałem - odparł Jacek Szopiński. – Dlaczego wcześniej nie próbowałem innych ustawień? Bo był Czuy i mieliśmy dobrą formację dobre jak na naszą ligę, która mogła grać przewagi. Różański z Neupauerem i Kmiecikiem lepiej wyglądali, szczególnie podczas gry w przewadze. Jeśli się dotrą, to będą wiodącym atakiem. Juniorzy grają z sercem i młodzieńczą fantazją, na pewno nam pomogą w najgorszym przypadku zająć siódme miejsce. Trudno będzie wyjść z 0:3, ale dopóki krążek w grze, trzeba wierzyć.

- Podhale nie miało czym postraszyć tyzan – mówi nasz ekspert, Jacek Kubowicz. – W trzech meczach zdobyło trzy gole, to stanowczo za mało. Z taka skutecznością meczów się nie wygrywa. Nie powiem, dzisiaj były sytuacje, nawet na więcej niż jedną bramkę, ale na tablicy do 60 minuty paliła się cyfra jeden pod nazwą „Gospodarze”. Na tle tyzan trudno być zbudowany postawą „Szarotek”. Trzeba jednak jasno sobie powiedzieć, że gramy tym co mamy. Trak krawiec kraje jak mu materiału staje. Musiałby się zdarzyć cud, by z 0:3 wyjść na 4:3. To nawet w najlepszych ligach świata nieczęsto się zdarza. Pozostało nam tylko czekać na rywala w decydującym boju o życie.

- Jak się strzela jedną bramkę, to trudno o wygraną – potwierdza to Jarosław Różański. – Goście przeważali, ale nie aż tak bardzo. Wykorzystali nasze błędy. Gramy dalej, na pewno w kolejnych meczach zostawimy serducho na lodzie.

- Zagraliśmy niezły mecz, poza pierwszą tercją, w której nadziewaliśmy się na kontry – analizuje Jacek Szopiński. - W drugiej tercji dominowaliśmy i paradoksalnie ją przegraliśmy.

- Maksymalnie skoncentrowani podeszliśmy do meczu – twierdzi Dominik Salamon. – W I tercji nie wykorzystaliśmy swoich okazji, ale po starcie bramki szybko się podnieśliśmy. Potem kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na tafli. Cieszymy się z dwóch wygranych w Nowym Targu. Krok dzieli nas od zakończenia serii.

A jak układał się pojedynek? Podhale nastawiło się na destrukcję, ale wydaje się, że zbyt blisko własnej bramki, bo w tercji obronnej. To sprawiało, iż najbardziej zapracowanym człowiekiem na tafli był Rajski. Dwoił się i troił. Zatrzymał Galanta ( 8min.), Gwiżdża (9 mn.) i Sokoła ( 12 min.). W 22 min. tylko on wie jak złapał do „raka” uderzenie z bliska Parzyszka. Kapitan tyskiej drużyny dwa razy w drugiej tercji stanął z nim w oko w oko i...nic. Dopiero w 51 min, wygrał pojedynek z Rajskim. W 20 sekundzie w sukurs przyszedł mu słupek po strzale Woźnicy. Gdy na tafli przebywała pierwsza tyska formacja, to kręciła góralami niemiłosiernie. Wymieniali najwyżej trzy podania i od razu pod bramką Podhala dzwoniono na alarm, ale już nie byli tak skuteczni jak dzień wcześniej. Gospodarze bardzo agresywnie ich traktowali i ograniczali się do kontrataków, ale bardzo rzadko kończyli je strzałami. Podobnie było w grze w przewadze. Wymieniali „gumę” w nieskończoność, nie mogąc zdecydować się na oddanie strzału. Tracili „pasmo” i nadziewali się na kontry. Szansę na zdobycie gola w osłabieniu miał Sokół i Pasiut. A Podhale? W 12 min. Dutka ostemplował słupek, a w 18 min. Szumal z bliska trafił do łapaczki Sobeckiego.
Jednak to górale objęli prowadzenie, po wspaniałej kontrze w 28 min.. Trzy podania, od Łabuza do Jastrzębskiego, a ten do Ziętary, który ulokował krążek pod poprzeczką. Chwilę później Wcisło stanął przed szansą podwyższenia prowadzenie. „Guma” już była za plecami Sobeckiego, ale ostatniej chwili zdołał ją nakryć. Podhalanie szybko, bo w 49 sekund oddali prowadzenie tyszanom. Najpierw Ciura z niebieskiej linii pokonał Rajskiego, a chwilę później Ćwikła zgubił krążek przy wyprowadzaniu go z tercji, a Pasiut takich prezentów nie marnuje. W 37 min. Galant wygrał wznowienie w tercji gospodarzy, a Majkowski nie dał szans Rajskiemu. W pierwszych minutach trzeciej tercji gospodarze rzucili się do szturmu, ale Różański i Szumal nie wykorzystali świetnych okazji. Goście zaś wykonali kilka popisowych akcji, ale tylko jedną zamienili na bramkę.

MMKS Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 1:4 (0:0, 1:3, 0:1)
1:0 Ziętara (Jastrzębski, Łabuz) 27:19,
1:1 Ciura (Majkowski, Witecki) 30:14 czterech na czterech,
1:2 Pasiut 31:03,
1:3 Majkowski (Galant) 36:53,
1:4 Parzyszek (Sokół) 50:25 czterech na czterech,

Sędziowali: Wolas (Oświęcim) – Bernacki (Sosnowiec), Hyliński (Oświęcim)
Kary: 16- 18 min.
Widzów 600.
Stan rywalizacji play out do czterech zwycięstw: 0:3.

MMKS Podhale: Rajski – Sulka, Dutka, Różański, Neupauer, Kmiecik – K. Kapica, Łabuz, Bomba, Jastrzębski, Ziętara - R. Mrugała, W. Bryniczka, Michalski, Wielkiewicz, Ćwikła – Landowski, Gacek, Szumal, Puławski, Wcisło. Trener Jacek Szopiński.
GKS Tychy: Sobecki – Wanacki, Gwiżdż, Woźnica, Pasiut, Bagiński – Mejka, Sokół, DaCosta, Parzyszek, M. Kozłowski – Majkowski, Ciura, T. Kozłowski, Galant, Witecki. Trener Wojciech Matczak.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama