21.02.2012 | Czytano: 996

Samą ambicją nie ograno tyszan(+zdjęcia)

- Podhale miało zbyt mało atutów, by pokonać tyszan. Sama ambicja nie wystarczyła. Zawodnicy zostawili serce na lodzie, ale zabrakło umiejętności – mówi nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

– Nasz potencjał jest taki, jaki jest. GKS ma wartościowych graczy i trudno, żeby dzieci się im przeciwstawiły – przyznał trener Podhala, Jacek Szopiński.

- Odniosłem wrażenie, że Tychy grały na 65%, chciały wygrać jak najmniejszym nakładem sił. W pierwszych dwóch tercjach górale napędzili im strachu, ale tylko, dlatego, że zbyt często odwiedzali ławkę kar. Niestety tego Podhale nie potrafiło wykorzystać. Kilka razy grało z przewagą dwóch zawodników, nie były to długie momenty, ale w sumie uzbierało się blisko 2,5 minuty. Ten wariant gry trzeba ćwiczyć i ćwiczyć – proponuje Jacek Kubowicz.

Trenerowi zarzucono, że nie ma wyćwiczonych schematów gry w przewagach, że nie ma dwóch wybranych piątek do gry tego elementu, a także, że zbyt często wypuszcza na lód graczy, jak leci.

- To nieprawda – ripostuje Jacek Szopiński. - Pracujemy nad tym elementem, mamy ustawiony schemat gry, ale nie ma kto oddać soczystego i zaskakującego strzału. Brakuje Czuya, którego atutem był mocny, niesygnalizowany strzał. Z musu musiałem przemeblować formacje i trudniej ustawić grę. A jeśli któryś z młodych graczy znajdzie się na lodzie w tym czasie, to jedynie na końcówkę przewagi 10 -15 sekund.

Oprócz fatalnej gry w przewadze rzucała się w oczy nieumiejętność rozpoczęcia akcji z własnej tercji. Górale zbyt często gubili „gumę” w swoje strefie obronnej, bądź na jej granicy. To były prezenty. Trzy z nich rywal wykorzystał z zimną krwią. Szybkich długich podań było jak na lekarstwo. Za często przewożono „gumę”. Nie było więc czym zaskoczyć rywala. Jedynie podczas gry w przewadze, bądź z kontry można było niepokoić defensywę i golkipera tyszan.

Do nich należał początek spotkania. Byli częściej w posiadaniu krążka, grali w tercji górali, ale klarownej sytuacji sobie nie wypracowali. Potem tyszanie stadami wędrowali na ławkę kar, w tym trzy razy za wybicie krążka poza lodowisko. Podhale w 15 minucie nie wykorzystało 45-sekundowej podwójnej przewagi, ale gdy jeden z tyszan powrócił na taflę, na dwóch jego kolegów sygnalizowane była kary, Neupauer pokonał Sobeckiego.

- W tej tercji mogliśmy rozstrzygnąć losy spotkania, ale nerwowo graliśmy w przewagach. Gdy straciliśmy trzecią bramkę przestaliśmy grać - powiedział Jacek Szopiński.

W 24 min. DaCosta, który opuścił ławkę kar, „kupił” Sulkę i w sytuacji jeden na jeden ostemplował spojenie słupka z poprzeczką. Goście wzmocnili tempo akcji, a górale pomagali im w stwarzaniu okazji do zdobycia gola. Często niefrasobliwie wyprowadzali krążek, gubiąc go we własnej strefie obronnej. Dwóch prezentów przyjezdni nie wykorzystali, ale – w myśl przysłowia - do trzech razy sztuka. Gdy „gumę” zgubił Kmiecik, Woźnica nie miał już litości. W 37 minucie goście objęli prowadzenie wykorzystując grę w przewadze. Rajski obronił strzał Woźnicy, ale nikt nie pokrył Pasiuta i ten skierował krążek do bramki. Podhale nie złożyło broni. Gdy sędzia sprezentował im liczebną przewagę, Łabuz bombą spod niebieskiej linii pokonał Sobeckiego.

- Nic ten gol nam nie dał - powiedział strzelec. – Wolałbym, żeby drużyna wygrała. Ćwiczymy przewagi, ale tylko 50% z nich wykorzystujemy. Chcieliśmy wygrać, zaatakowaliśmy w trzeciej tercji i skończyło się jak się skończyło. Nie poddajemy się. Walczyć będziemy do końca, dla własnego honoru.

W trzeciej tercji dominacja gości nie podlegała już dyskusji. Przewagę udokumentowali trzema golami. Katem górali okazała się pierwsza formacja tyszan.

- Wróciliśmy do gry w drugiej tercji, bo w pierwszej kary zburzyły nasza grę. W trzeciej zagraliśmy rozsądnie, uzyskaliśmy znaczną przewagę, którą udokumentowaliśmy trzema golami – mówi Adrian Parzyszek.

- Cieszę się, że chłopcy się przełamali, po tym jak nie weszli do czwórki o motywację było trudno – twierdzi drugi tyski szkoleniowiec, Dominik Salamon. – Zauważyłem dzisiaj, że może ich cieszyć gra. To zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne, bo przybliża nas do wygrania serii. Rozegraliśmy dobry mecz pod względem taktycznym.

Kibice za naszym pośrednictwem apelują, by na środowe spotkanie każdy wziął ze sobą dowód osobisty. Zbierane będą podpisy pod petycją do zarządu, by ten w jak najszybszym terminie zwołał Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków Klubu, dla ratowania resztek tego, co jeszcze zostało.

MMKS Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 2:5 (1:0,1:2, 0:3)
1:0 Neupauer (K. Kapica, Ćwikła) 15:41 w przewadze,
1:1 Woźnica (Bagiński, Pasiut) 28:49,
1:2 Pasiut (Woźnica, Bagiński) 36:49 w przewadze,
2:2 Łabuz (K. Kapica, Neupauer) 38:14 w przewadze,
2:3 Bagiński (Woźnica, Pasiut) 45:17,
2:4 DaCosta (Sokół, Parzyszek) 49:16,
2:5 Woźnica (Pasiut) 55:25.

Sędziowali: Pachucki (Gdańsk) – Klich i Wieruszewski (Sosnowiec).
Kary: 6 – 28 min.
Widzów 1000.
Stan rywalizacji play out do czterech zwycięstw: 0:2

MMKS Podhale: Rajski – Sulka, Dutka, Różański, Bomba, Ziętara – Landowski, Gacek, Wielkiewicz, Puławski, Michalski – K. Kapica, Łabuz, Kmiecik, Neupauer, Ćwikła – R. Mrugała, W. Bryniczka, Szumal, Wcisło . Trener Jacek Szopiński.
GKS Tychy: Sobecki – Wanacki, Gwiżdż, Woźnica, Pasiut, Bagiński – Mejka, Sokół, DaCosta, Parzyszek, M. Kozłowski – Majkowski, Ciura, T. Kozłowski, Galant, Witecki. Trener Wojciech Matczak.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama