16.01.2012 | Czytano: 971

Niczym boski Diego

Była 56 minuta meczu Podhala z Jastrzębiem. Goście zdobyli wyrównującego gola na 4:4. Wywołał on mnóstwo kontrowersji. Arbiter z Torunia po długiej analizie wideo, wskazał na środek lodowiska.

- Wydaje mi się, że gola nie było. Został zdobyty ręką – mówił na gorąco trener Podhala, Jacek Szopiński. 24 godziny później już był pewny. – Nie wiem, co arbiter zobaczył na wideo, bo kamera umieszczona na trybunach, co innego pokazuje. Wyraźnie widać, jak Danieluk ręką dobija krążek.

Najsławniejszy gol zdobyty ręką był autorstwa boskiego Diego Maradonny. To jednak nie Argentyna i napastnik JKH nie może liczyć na nazwanie go boskim.

Sędzia bramkowy widocznie świetnie widział, bo nie zapalił czerwonego światełka i długo machał ręką, dając znak, że bramka nie powinna być uznana. Sędzia Marczuk nie zwracał uwagi na te gestykulacje.

- Oglądanie zapisu wideo to wielki pic – mówi jeden z sędziów. – Usprawiedliwienie przed kibicami, że się sprawdza, a tak naprawdę, to w wielu przypadkach nic nie widać. Z kamery umieszczonej nad sufitem hali trudno coś uchwycić. Tym bardziej, iż akcja toczyła się przy słupku i w potwornym zamieszaniu. Z góry widać było jedynie stos zawodniczych ciał. Gdzie był krążek? Bóg raczy wiedzieć. Nie dziwię się, że kamera umieszczona na trybunie ten moment znakomicie uchwyciła. Wiele jest takich sytuacji, których wideo nie wyjaśnia. Weźmy na przykład sytuację, że gol zostaje zdobyty w ostatniej sekundach tercji. W czasie, czy po czasie? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo monitor nie jest sprzężony z zegarem boiskowym. Z kolei przy sprytnym bramkarzu, który potrafi zostawić cześć parkanów za linią bramkową, trudno z góry określić, czy „guma” była przed, czy za linią bramkową. By mieć czyste sumienie, arbiter w niejasnej sytuacji nie powinien rozpoczynać gry od środka lodowiska. Inna rzecz, że kamera powinna być w bramce, jak to jest w innych ligach.

W Nowym Targu od razu poszukano spiskowej teorii dziejów. – Nie rozumiem, dlaczego centrala przysyła sędziów z Torunia. Nie patrzy w tabelę? Nie wie, że oba zespoły toczą walkę o siódme miejsce przed play off? Wiem, wiem, Waldemar Matuszak (z Pomorza) powie, że sędziowie są uczciwi. Może i są, ale jak po takim czymś mu wierzyć? Wyraźnie Wydziałowi Sędziowskiemu brakuje wyobraźni. Tak źle to jeszcze nie było. Dla Waldemara Matuszka wszystko jest cacy, bo nie słyszałem, by kogoś ukarał – to strzępy żalów kibiców wylane w rękaw dziennikarzy.

Podhale było blisko pokonania faworyta, ale...znowu zabrakło niewiele. Wystarczyło, kilka minut dobrej gry JKH, by wywieźli dwa punkty ze stolicy Podhala. Wyrównującego gola, doprowadzającego do dogrywki, zdobyli w 59 minucie i 51 sekundzie.
- Szkoda trzech punktów, ale taki jest hokej – mówi Jarosław Różański. – W momencie można wszystko stracić. Przy stanie 4:2 niepotrzebnie cofnęliśmy się, co było wodą na młyn nacierającego rywala. Szkoda, że nie graliśmy tak jak przez dwie pierwsze tercje.

- Mało mam zawodników, na których można liczyć w decydujących momentach – przekonuje Jacek Szopiński. - Błędy popełniamy z braku myślenia. Nieszczęście zaczęło się od zbędnego uwolnienia W. Bryniczki, a nic się nie działo. Później druga piątka zbyt długo przebywała na lodzie. Bomba miał krążek w tercji i powinien go przetrzymać, aby pozostali się zmienili.

Zaś w Oświęcimiu odrodził się koszmar Podhala, kary. Na tą dolegliwość cierpieli górale niemal od początku sezonu, ale w pierwszych spotkaniach nowego roku byli wstrzemięźliwi w faulowaniu. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo oświęcimianie ciągle naciskali, robili kręciołki w tercji górali, a ci nie potrafili ich inaczej zatrzymać jak tylko nieprzepisowym zagraniem.

- Pogrążyły nas kary – przyznał Jacek Szopiński. – To nasza zmora. Nie można wygrać przy takiej różnicy kar (4-22 min. przyp. SL). Traciliśmy siły, do tego mam młodą i mało liczebną drużynę. Co ciekawe przeciwnikowi były darowane przewinienia, a nam nie. Ale to już nie ma znaczenia podobnie jak to, iż jedną z bramek gospodarze zdobyli ręką, a kolejna odbiła się od nogi.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama