13.01.2012 | Czytano: 2531

Zabrakło 9 sekund(+zdjęcia)

Trzynastego, nawet w grudniu jest wiosna – śpiewała kiedyś Kasia Sobczyk. Kibice Podhala liczyli, że magia tej liczby połączona z piątkiem, sprawi, iż wiosenne słoneczko zaświeci dla ich ulubieńców. I świeciło do 59 minuty i 51 sekundy.

Pecha mieli toruńscy arbitrzy, którzy utknęli w drodze. Dotarli dopiero na drugą tercję. W pierwszej tercji zastąpieni zostali przez nowotarskie troi, a spotkanie rozpoczęło się z 35 - minutowym opóźnieniem.

Magia liczby „13” tylko w pierwszych trzech minutach nie działała. Jastrzębianie szybko objęli prowadzenie, ale 70 sekund później nadziali się na kontrę. Labryga nie doścignął Ziętary, który z półtercji strzałem po lodzie pokonał Elżbieciaka. Ten gol podziałał mobilizująco na górali, którzy walczyli z zębem o każdy skrawek lodowiska. Goście zaskoczeni takim obrotem sprawy, chyba liczyli na spacerek, nie potrafili sobie poradzić z narzuconym stylem gry. Posiadali przewagę, ale „13” zaczęła ich prześladować. Rajski pewnie łapał ich strzały, a jak już go przestrzelili, to w sukurs przyszedł mu słupek (Bordowski). Nie potrafili nawet wykorzystać dwóch liczebnych przewag. „Szarotki” też miały swoje szanse. Najlepsze Kmiecik, który dwa razy nie trafił do pustej bramki.

Pod koniec tercji dwóch górali powędrowało na ławkę kar, ale 76 sekund, na przełomie tercji, nie wykorzystali. Jak wykorzystuje się przewagi pokazali gościom Podhalanie. Najpierw Łabuz huknął z niebieskiej linii, aż siatą zatrzęsło. W 31 minucie drugie trafienie górali poprzedziła kapitalna akcja pierwszego tercetu. Ziętarze pozostało tylko dołożyć łopatkę kija, by krążek znalazł się odkrytej bramce.

Jastrzębienie podkręcili tempo i pod bramką Rajskiego dochodziło do dantejskich scen. Napór przyniósł efekt. W 56 min. goście doprowadzili do wyrównania. Gol został uznany dopiero po długiej analizie wideo.

- Wydaje mi się, że tego gola nie było. Został zdobyty ręką – mówi trener Podhala, Jacek Szopiński.

W 59 min. Różański strzałem pod poprzeczkę dał powadzenie góralom i wydawało się, że odniosą pierwsze zwycięstwo nad zespołem z pierwszej piątki. 9 sekund przed końcem trzeciej tercji Urbanowicz doprowadził do wyrównania i dogrywki. Goście grali bez bramkarza. W niej Czuy przegrał pojedynek sam na sam z Elżbieciakiem, a że niewykorzystane sytuacje się mszczą, to chwilę później Marzec zdobył zwycięskiego gola.

- Szkoda trzech punktów, ale taki jest hokej – mówi Jarosław Różański. – W momencie można wszystko stracić. Przy stanie 4:2 niepotrzebnie cofnęliśmy się, co było woda na młyn nacierającego rywala. Szkoda, że nie graliśmy tak jak przez dwie pierwsze tercje. Chwila zawahania i stało się. Nie mogę być zadowolony, skoro traci się głupie bramki.

- Z Sanokiem rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie pod względem taktycznym, ale dzisiaj w defensywie na 50% - mówi trener JKH, Jiři Reznar. – Po szybko zdobytej bramce wydawało się chłopakom, że samo się wygra. Rywal był bojowo nastawiony i walczył, ze wszystkich sił. Gole straciliśmy po grubych błędach w defensywie. Dopiero w trzeciej tercji wzięliśmy się do roboty i zdobyliśmy dwa ważne punkty.

- Co można powiedzieć, jeśli przegrywa się wygrany mecz? – pyta szkoleniowiec „Szarotek”, Jacek Szopiński. – Mam wąski skład, sił ubywa i mało mam zawodników, na których można liczyć w decydujących momentach. Błędy popełniamy z braku myślenia. Nieszczęście zaczęło się od zbędnego uwolnienia W. Bryniczki, a nic się nie działo. Później druga piątka zbyt długo przebywała na lodzie. Bomba miał krążek w tercji i powinien go przetrzymać, aby pozostali się zmienili. Tym bardziej, iż była pusta bramka. Ten błąd kosztował nas stratę trzech punktów. Potem wydumana kara w dogrywce i Czuy, który nie wykorzystał „setki”. To się zemściło. Czuy walczył, dawał z siebie wszystko, ale klasowy zawodnik powinien takie sytuacje wykorzystywać. Brakuje nam chłodnej głowy, by wygrywać. Szkoda, bo zasłużyliśmy na zwycięstwo.

Do kontuzjowanych - Jastrzębskiego, K. Bryniczki, Dutki i Cecuły dołączył Ćwikła. Po boksie paradował w opatrunku gipsowym na nodze. – Jest to niegroźna kontuzja kostki. Ma usztywniona gipsem i po tygodniu powinien wrócić do składu – powiedział Jacek Szopiński.

Skład się kruszy i w takiej sytuacji każda dusza jest na wagę złota. Tymczasem dość niespodziewanie, w trudnej sytuacji kadrowej, podziękowano Tylce.

– Być może przydałby się, ale nie wiadomo czy zmieniłby coś – mówi trener Podhala. – Cały czas walczył o miejsce w składzie. Nie musiał odchodzić. Zarząd jednak uznał, iż skoro przegrywa rywalizację z juniorami, albo jest z nimi na równi, to trzeba mu podziękować.

Przed spotkaniem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego w czwartek wielkiego sympatyka Podhala, Michała Kubinka. Miał 29 lat. „Szarotki” zawsze miał w sercu. Zawsze podążał ich śladem. Nie było meczu na wyjeździe, by na min go brakowało. Jak trzeba było, w trudnych chwilach pomagał finansowo. Pogrzeb odbędzie się w niedzielę w Klikuszowej o 13.30. Część jego pamięci.

 

MMKS Podhale Nowy Targ – JKH GKS Jastrzębie 5:6 (1:1, 2:0, 2:4, 0:1)
0:1 Kulas (Dąbkowski) 2:21,
1:1 Ziętara (Czuy, Różański) 3:31,
2:1 Łabuz (K. Kapica, Kmiecik) 24:18 w przewadze,
3:1 Ziętara (Różański, Czuy) 30:03 w przewadze,
3:2 Dąbkowski ( Kąkol) 44:37,
4:2 Różański (Czuy, Ziętara) 51:02,
4:3 Bordowski 53:26,
4:4 Danieluk 55:47,
5:4 Różański (Czuy) 58:18,
5:5 Urbanowicz (Danieluk, Lipina) 59:51,
5:6 Marzec (Drzewiecki) 64:01.

Sędziowali: Rokicki – Długi, Kolusz (Nowy Targ); od drugiej tercji Marczuk – Szachniewicz i Moszczyński (Toruń).
Kary: 14 – 6 min
Widzów 800.

MMKS Podhale: Rajski – K. Kapica, Sulka, Różański, Czuy, Ziętara – W. Bryniczka, Łabuz, Kmiecik, Neupauer, Bomba – Landowski, R. Mrugała, Michalski, Wielkiewicz, Szumal. Trener Jacek Szopiński.
JKH: Elżbieciak – Ivičič, Górny, Bordowski, Lipina, Urbanowicz – Pastryk, Labryga, Salamon, Kral, Danieluk – Rompkowski, Dąbkowski, Marzec, Drzewiecki, Kulas – Kąkol, Szczurek. Trener Jiři Reznar.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama