Trener Podhala nawet nie starał się protestować, tylko uśmiechał się pod nosem, gdy trójka arbitrów nie widziała zdobytego gola i to po minutowej konsultacji. Wszyscy widzieli jak krążek wpadał do siatki, tylko nie trójka arbitrów. Zaspała? Zasypiali też przy spalonych, ewidentnych faulach. Nie wiadomo, z jakiego podręcznika przepisów hokeja korzystali. Nowotarżanie nawet się nie denerwowali, bo rywala przewyższali o klasę. Gdy tylko zagrali na poważnie, to pod bramką dębiczan dochodziło do dantejskich scen, a bramkarz zmuszany był do wyjmowania krążka z siatki. W takich układach nie dziwimy się, że kabaret w wykonaniu sędziów tylko mógł śmieszyć.
Dębiczanie zbudowali zespół na sanockim zaciągu. Nie jest to drużyna kelnerów, ale jeszcze musi dużo się uczyć, by „podskoczyć” góralom.
- Wyniki wskazywałyby, że był to łatwy przeciwnik. Tymczasem walczył bardzo ambitnie, nie było dla niego straconych krążków i do tego ostro, na pograniczu faulu. Często łamał przepisy, ale sędziowie przymykali oko. Zaczęliśmy dobrze rok, ale teraz czeka nas rywal z górnej półki, gdański Stoczniowiec. Trzeba będzie bardziej się spiąć, by wyjść zwycięsko.
UKH Dębica – MMKS Podhale Nowy Targ 1:13 (0:2, 0:7, 1:4) i 1:8 (0:1, 1:2, 0:5)
Bramki dla Podhala: Puławski 3, Kos 3, R. Mielniczek 3, Tomasik 2, Plewa, Kolasa (I mecz); Kos 3, Puławski 2, Tomasik, A. Mielniczek, Kolasa (II mecz).
MMKS Podhale: S. Mrugała (Szlachtowski) – Wojdyła, Plewa, Puławski, Wielkiewicz, Pacyga – R. Mrugała, Tomasik, Kos, R. Mielniczek, Kolasa – A. Mielniczek, Olchawski, Szal, Stypuła. Trener Łukasz Gil.
Stefan Leśniowski