08.01.2012 | Czytano: 1339

Szarotki nie są pod ochroną?(+zdjęcia)

Sanoczanie w tym sezonie nie mają litości dla „Szarotek”. Nie dbają o to, że to kwiat pod ochroną i przy każdej okazji go uszkadzają. Nawet piątka nowotarżan w dresie Ciarko nie stosuje taryfy ulgowej, chociaż tym razem jakoś nie pastwili się nad byłymi kolegami.

- Podhale zagrało najlepszy z nami mecz w tym sezonie – powiedział szkoleniowiec Ciarko, Marek Ziętara, odpierając jednocześnie zarzut jednego z dziennikarzy, że jego zespół grał na 50%. – Jesteśmy jeszcze rozbici po Pucharze Polski, ale niebawem złapiemy właściwy rytm – zapewniał.

Od pierwszego gwizdka sędziego sanoczanie rzucili się na górali jak wygłodniałe wilki. Przez blisko 180 sekund trwał obstrzał bramki Niesłuchowskiego, który nie musiał interweniować, gdyż wszystkie strzały fruwały obok jego świątyni. Lider atakował, gospodarze nastawili się na obronę własnej strefy i czyhanie na błędy rywala. Ten, widocznie uśpiony łatwością, z jaką dochodził do czystych pozycji, zbyt nonszalancko poczynał sobie w defensywie. Tracił zbyt łatwo krążki. Ziętara (słupek), Czuy, Wielkiewicz i K. Kapica nie wykorzystali jednak prezentów, przy stanie 0:0. Goście przełamali podwójną gardę miejscowych strzałem Maciejewskiego z niebieskiej linii. Drugą bramkę lider zdobył niemal w podobny sposób, z tą różnicą, że Kolusz zmienił lot krążka po strzale Mojžiša.

W drugiej tercji lepsze wrażenie pozostawili po sobie gospodarze. Sanoczanie sprawiali wrażenie zaskoczonych, że Podhale zaatakowało. Widocznie byli przeświadczeni o tym, iż na luzie sobie pograją. Naciskany lider zaczął się gubić i popełniać błędy. Wyjścia z tercji nie były już perfekcyjnie. Krążek nie docierał do adresata, odbijał się od łyżwy, podawany był w nie tempo do partnera. Odrobny często był w opałach, ale nie dał się zaskoczyć, mimo iż górale mieli świetne okazje. W hokeju nie liczą się okazje, czy wrażenia artystyczne, lecz bramki. A gola zdobyli przyjezdni. Trzeba przyznać, iż był przedniej urody. Rąpała z własnej tercji podał na drugą niebieską do Malasińskiego, a ten w sytuacji sam na sam przerzucił sobie „gumę” na backhand i trafił w okienko. Krążek odbił się od siatki i sędzia musiał skorzystać z zapisu wideo, by wskazać na środek lodowiska.

- Podhale postawiło się – przyznał strzelec najładniejszego gola. – Grało ambitnie i miało swoje szansę. Życzę im powodzenia w kolejnych spotkaniach. Dla nas było to ważny mecz i staraliśmy się grać jak najlepiej.

W pierwszej części trzeciej tercji więcej bramkowych okazji mieli gospodarze. Co z tego, skoro nie potrafili nawet z trzech metrów trafić w światło bramki (Bomba). Za to Kolusz z Malasiński rozklepali defensywę byłych kolegów i „Malaś” trafił do pustej bramki. Chwilę później Radwański podwyższył na 5:0. W 53 minucie Sulka z dobitki zdobył honorowe trafienie, na które Podhala zasłużyło.

- Nie zagraliśmy w takim tempie, jakiego oczekiwałem – mówi Marek Ziętara. – Popełniliśmy zbyt dużo indywidualnych błędów w obronie. Odrobny nas ratował. Udało się nam odskoczyć na trzy gole i łatwiej nam się grało. W końcówce zachowaliśmy więcej sił, bo graliśmy na cztery pełne formacje.

- Jak zwykle mieliśmy okazję, ale jak zwykle straciliśmy gole po prostych błędach. Jesteśmy po ciężkich treningach i liczę, że niebawem zaowocują – powiedział Sebastian Łabuz. Problemy ze skompletowanie czterech piątek ma Jacek Szopiński. Zagrał na trzy i jednego na rezerwie. Ćwikła jednak po dwóch tercjach zastąpił w trzeciej piątce Szumala. K. Bryniczka, który wznowił treningi i wydawało się, że lada moment wzmocni zespól, na jednym z treningów kontuzjowane kolano mu spuchło i w cywilu śledził poczynania swoich kolegów. Podobnie jak Cecuła. Temu w Sosnowcu odnowiła się kontuzja pleców. Nadal Szopiński nie może skorzystać w usług kapitana, Dutki.

- W styczniu do zespołu żaden z nich nie wróci – wyjawia Jacek Szopiński. Tymczasem we wtorek czeka jego podopiecznych arcyważny pojedynek z Toruniem. To przedostatnia szansa, by uciec z ostatniego miejsca w tabeli.

- Musimy w grodzie Kopernika zagrać skutecznie. Jedziemy po zwycięstwo. Zdajemy sobie sprawę, że u siebie są bardzo groźni, ale nie do niepokonania. Dzisiaj zagraliśmy poprawnie, ale znowu zawiodła nas skuteczność. Brakuje nam zimnej krwi w sytuacjach podbramkowych.

- Jeżeli Podhale zagra tak jak z nami, to powinno ograć torunian – pocieszał krajanów Marek Ziętara, twierdząc, iż zespół z Pomorza nic nie pokazał w konfrontacji z nimi.

MMKS Podhale Nowy Targ – Ciarko Sanok 1:5 (0:2, 0:1, 1:2)
0:1 Maciejewski (Skrzypkowski, Mermer) 13:52,
0:2 Kolusz (Mojžiš) 18:19,
0:3 Malasiński (Rąpała) 27:33,
0:4 Malasiński (Kolusz) 49:47 w osłabieniu,
0:5 Radwański (Skrzypkowski) 51:09,
1:5 Sulka ( Wielkiewicz, Ćwikła) 52:55.

Sędziował Tomasz Radzik (Nowy Sącz).
Kary: 2 – 16 min.
Widzów 1000.

MMKS Podhale: Niesłuchowski – K. Kapica, Sulka, Różański, Czuy, Ziętara – W. Bryniczka, Łabuz, Kmiecik, Neupauer, Bomba – Landowski, Gacek, Michalski, Wielkiewicz, Szumal – Ćwikła. Trener Jacek Szopiński.
Ciarko Sanok: Odrobny – Mojžiš, Dronia, Vozdecky, Zapała, Kolusz – Rąpała, Kotaška, Gruszka, Dziubiński, Malasiński – Guričan, Kubat, Vitek, Krzak, Strzyżowski – Skrzypkowski, Maciejewski, Radwański, Milan, Mermer. Trener Marek Ziętara.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama