06.01.2012 | Czytano: 1100

Łatwo krytykować stojąc z boku

Z prezesem MMKS Podhale Nowy Targ, Mirosławem Mrugałą, rozmawia Stefan Leśniowski. (Wywiad autoryzowany).

- 2012 rok będzie dobry dla Podhala?
- Na pewno trudny z braku środków finansowych. Kryzys ekonomiczny nie ominął naszego kraju. Firmy asekuracyjnie podchodzą do sponsoringu. Ogromne firmy mają obcięte budżety, a co dopiero mówić o małych przedsiębiorstwach z naszego regionu. Często porównuje się nas do KHL, ale tam mają prawie 50 milionowy ( w euro – przyp. SL) budżet i wcale nie jest im łatwiej działać niż nam. Mamy kontakt z działaczami z Popradu i wiemy, że też borykają się z wieloma problemami. Przy drużynie zatrudnionych jest 40 osób, po to, by sprawnie funkcjonowała. Nie możemy się równać z takimi potentatami. Nie może też liga słowacka. Nie byłoby w Popradzie KHL, gdyby nie pieniądze z zewnątrz - czeskie i rosyjskie. „Lew” ma kilkakrotnie większy budżet niż wszystkie kluby w Polsce. Czy mamy się od nich uczyć? Tylko skąd w tych czasach na to środki? Jeśli są, to nie sztuka dobrać odpowiednich ludzi, zbudować mocną drużynę. Z nami nikt nie podpisze kontaktu, jeśli mamy bardzo mało do zaoferowania, a tak niestety jest na obecną chwilę. A widownia? W Kanadzie na niższe ligi, przychodzi sporo ludzi, ale to sprawa tradycji, przyzwyczajenia… Mają pod ręka najlepszą ligę świata, czyli NHL, to ona staje się najważniejsza. Na nią stara się wybrać każdy, choć wstęp jest droższy. To nic dziwnego, bo każdy chce oglądać lepsze widowisko. U nas jest podobnie. Mamy obok siebie wysoko notowaną ligę w świecie i nie dziwię się naszym kibicom, że jeżdżą do Popradu.

- Na mecz ze Spartakiem Moskwa pan również się wybrał.
- Od trzech, czterech miesięcy współpracujemy z „Lwami”, na różnych płaszczyznach. Zostaliśmy zaproszeni i dostaliśmy skaybox w użyczenie, o który zrobiono tyle szumu w mediach. Chcieliśmy pokazać burmistrzowi jak wygląda tam hokej i jego otoczka. Sponsorom, że można pokazać wizerunek ich firmy w inny sposób. To były działania marketingowe. A spotkanie z Wiesławem Wojasem i Aleksandrem Bukańskim było czysto przypadkowe i towarzyskie.

- Zapowiadany przez was sponsor nie pojawił się?
- Stwierdził, iż do zakończenia Euro 2012 nie podejmuje decyzji.

- Chodzi o Tauron?
- Ja tego nie powiedziałem. Na podhalańskim rynku trudno znaleźć firmy, które zdołałyby utrzymać klub. Cześć z nich już inwestowała w hokej i wyraźnie mówi, że nie chce w nim być. Pozostałe lokują pieniądze w inne miejsca, nie tylko sportowe.

- Nie warto było zaryzykować i wzmocnić zespół. Być może przyszłoby więcej kibiców i nakłady zwróciłyby się?
- Zaryzykowaliśmy w poprzednim sezonie, zajęliśmy lepsze miejsce, ale zobowiązania ciągną się za nami. To jest stąpanie po bardzo cienkim lodzie. Ryzykować, to narażać ludzi, a ich wytrzymałość, też ma swoje granice. Uważam, że jeden zawodnik nie zmieniłby oblicza drużyny. Niekoniecznie również widownia powiększyłaby się. W sezonie, kiedy spółka sięgała po mistrzostwo, też nie było tłumów, pojawiły się w momencie możliwości zdobycia mistrzowskiego tytułu. Na wielu meczach było mniej ludzi niż dzisiaj. Brak własnych wychowanków w składzie, był wtedy podnoszony, jako argument niskiej frekwencji. Mamy wychowanków, to teraz mówi się, że słaby skład. Spółka odniosła sukces sięgając po mistrzostwo Polski i podjęła decyzję o rezygnacji z przyczyn finansowych. Podjęliśmy wyzwanie. Na pewno wielu ludzi z zarządu nie podjęłoby się tego zadania, gdyby wiedziało, co ich czeka. Jakie będą kłopoty z utrzymaniem drużyny. Dodajmy młodej. Pieniądze z miasta są bardzo istotne, ale nie pokrywają wszystkich potrzeb, wystarczają tylko na młodzieżową drużynę. Zdawałem sobie sprawę, że przy takim budżecie będą kłopoty z utrzymaniem płynności finansowej. Do marca chcemy uregulować zobowiązania, na tyle na ile nas będzie stać.

- Czy Bartek Gaj musiał iść do sądu, by dostać swoje wynagrodzenie?
- Muszę sprostować jego wypowiedź, bo żaden wyrok nie zapadł. W sądzie doszło do ugody, między klubem, a nie prezesem czy zarządem. Nikt nie uciekał od zobowiązań, jakie mieliśmy wobec Gaja, ale nie było środków, by je zrealizować. Pewne rzeczy były bardziej istotne. Choćby otrzymanie pozwolenia na grę w PLH. Gaj o tym wiedział. Zagrały ambicje. Przed otrzymaniem zawiadomienia, że jesteśmy pozwani do sądu, uregulowaliśmy cześć długu w miarę naszych możliwości. Zabolała nas też wypowiedź, że jemu i Furcy złamaliśmy karierę. To nie tak powinno wyglądać. Jeśli zawodnik jest bardzo dobrym to ubiegają się o niego wszystkie kluby, to on wtedy dyktuje warunki, tak jest i było w przypadku naszych wychowanków grających w Sanoku. Na nich był popyt. Jeśli wyniki sportowe wspomnianych zawodników byłyby na takim poziomie, to nie tylko ja bym do nich dzwonił, ale miałbym oferty sprzedaży ich z innych klubów, ale w tym przypadku tak nie było. Dostali od nas wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Powiedzieliśmy im, że nie będziemy za nich żądali horrendalnych pieniędzy. Pracę trzeba jednak wykonywać na pewnym poziomie, by dostać propozycję. Gwiazdy wiemy ile są warte i o nich biją się pracodawcy.


Ile razy w Nowym Roku hokeiści Podhala będą okazywać taką radość?

 

- Utrzymanie w lidze, to liczenie na cud?
- Dlaczego na cud? Drużyna jest młoda, ale ambitna. Może wygrać z każdym i będzie wygrywać. Spokojnie, chłopcy dadzą nam jeszcze sporo radości z oglądania ich na lodzie. Musimy w nich wierzyć. To są chłopcy z Nowego Targu i wiedzą, o co grają. To nie jest kwestia pieniędzy, choć one są bardzo ważne, to dla wielu, być albo nie być w hokeju. Cofnijmy się w czasie. Gdyby nie było ludzi, pracujących społecznie w zarządzie, to od dwóch lat nie byłoby ekstraklasy w Nowym Targu. Czy ktoś się wtedy zastanawiał, co będzie z hokejem, gdy spółka zamykała działalność? Dzisiaj opluwa się ludzi, którzy podjęli takie ryzyko. Krytykować jest łatwo stojąc z boku. Można wszystko robić lepiej, ale trzeba mieć pieniądze. Zapraszam ludzi, którzy potrafią znaleźć większe pieniądze i lepiej poprowadzą klub. Bardzo chętnie zajmę się swoją pracą.

- Zapewnialiście, że macie lepszego sponsora niż Wojas.
- Z moich ust takie słowa nie padły.

- Ale z członka zarządu.
- Może wtedy miał inne spojrzenie. Walne było przed sezonem i nikt wtedy nie wiedział, że Wojas zrezygnuje. Do młodzieżowego klubu sponsora mieliśmy. Miesiąc później okazało się, że na nasz garnuszek spadło utrzymanie nie tylko dwóch juniorskich zespołów, ale jeszcze ekstraklasa. Oczywiście, że środków było i jest mało.

- Jak będzie się pan czuł, gdy okaże się – odpukać w niemalowane drzewo - że drużyna spadnie z ligi, a pan będzie ostatnim prezesem klubu?
- Proszę zapytać prezesa Andrzeja Podgórskiego jak się czuł zostawiając zespół. Podjął racjonalną decyzję. Nie miał środków, więc zamknął działalność. Czy ktoś mu stawia zarzuty? Myśmy podjęli taką samą racjonalną decyzję, co do wzmocnień. Dlaczego są do mnie pretensje? Dlaczego zakłada się, że będę ostatnim prezesem? Nie było mnie, był hokej w Nowym Targu. Nie będzie mnie, też będzie hokej w Nowym Targu, a na jakim poziomie, to czas pokaże. Młodzieżowy klub będzie istniał. Zresztą jest sporo chętnych do objęcia schedy. Prasa wie chyba najlepiej. Mamy przecież specjalistów na trybunach, w kawiarni… Umieją komentować, to zapewne będą umieli lepiej poprowadzić klub.

- Trener Jacek Szopiński nie musi się już obawiać o swoje stanowisko?
- Zastanawialiśmy się nad ewentualną zmianą, bo to normalne, gdy drużyna nie ma wyników. Szopiński jest oddany całym sercem klubowi. Trudno takiego człowieka skreślać.

- Czym was przekonał w przerwie rozgrywkowej, że zachował stanowisko?
- Lepiej zapytać, czym nie przekonali kandydaci na jego miejsce. Decyzji nie można podejmować pochopnie, tym bardziej, iż czas szybko biegł i należało rozpocząć przygotowania fizyczne zespołu.

- Cóż to byli za kandydaci?
- Teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. Kontaktowaliśmy się z byłymi zawodnikami i trenerami, którzy pracowali w tym klubie w latach jego świetności. Chcieliśmy wysondować jak patrzą z dystansu na różne elementy naszej układanki. Na trenera z zewnątrz, czy to krajowego czy zagranicznego, po prostu nas nie stać.

Na koniec wszystkim sympatykom hokeja w Nowym Targu oraz w kraju, życzę w Nowym Roku czasu, w którym będziemy mogli się emocjonować wynikami polskiego zespołu występującego w rozgrywkach, o takim znaczeniu jak KHL.

 

Komentarze







reklama