29.12.2011 | Czytano: 2055

Młodzi w zamrażarce

Z Bogusławem Sieką, wielokrotnym mistrzem Polski w trialu motocyklowym rozmawia Stefan Leśniowski.

- Przed sezonem, gdy pozostałe teamy się wzmocniły, a AMK Gorce osłabiło, miałeś obawy o końcowy sukces w mistrzostwach Polski. Tymczasem ograliście Smoka aż 725 punktami.
- Rywale przekonali się, że nie da się kupić 2-3 zawodników i sięgnąć po mistrzostwo kraju. To nie futbol czy hokej, w tej dyscyplinie podwalinami sukcesu jest praca od podstaw. Niemniej myślałem, że będzie trudniej sięgnąć po mistrzowską koronę. Były rajdy, w których nie mieliśmy dużej przewagi.

- Straciliście tytuł indywidualnego mistrza Polski. Czecha Jiřego Svobody nie dało się objechać?
- Jego udział w naszym czempionacie był z korzyścią dla naszych chłopców. Dotychczas kisili się we własnym sosie i wydawało im się, że są mistrzami. Czech pokazał im miejsce w szeregu. Uzmysłowił ile czeka ich pracy, żeby zbliżyć się do europejskiej czołówki. Svoboda, który odebrał tytuł Gabrielowi Marcinowowi był ósmym zawodnikiem mistrzostw Europy. Od Svobody dzieli ich przepaść. W nowym sezonie też nie mają szans, żeby do niego się zbliżyć, przynajmniej na przyzwoitą odległość punktową. Niby na treningach robią to samo, ale gdy przychodzi do zawodów, to on z pętli przywozi zero, a nasi 15-20 punktów karnych. Brakuje im objeżdżenia, doświadczenia i stabilizacji formy. Muszą zdać sobie sprawę, że nie sztuka jeden odcinek przejechać bezbłędnie, lecz dziesięć. Nie ukrywam, że poziom młodych lekko mnie rozczarował. Myślałem, że zrobią postęp, a tymczasem ich umiejętności zostały w zamrażarce. Wyjątkowo zadołował Konrad Legutko. Byłem przekonany, że powalczy z Gabrysiem Marcinowem, a tymczasem zabrakło dla niego miejsca na „pudle”. Ciął się z Michałem Łukaszczykiem. Bez pracy nie ma kołaczy, to świetne powiedzenie i jak ulał pasuje do „wilczków”. Jeśli chce się odnosić sukcesy, to trzeba dużo pracować. Przede wszystkim solidnie przepracować zimę. Mam nadzieję, że niektórym głowy ostygną, przemyślą ten sezon i wezmą się do solidnej roboty. W przeciwnym razie znajdą się w otchłani szarości. Po pierwszej konfrontacji ze Svobodą zobaczymy jak bardzo się do niego zbliżą. Jeśli o 50% zmniejszą do niego różnicę punktową, to będzie można mówić o postępie.

- Odkrycie roku?
- Jakub Łukaszczyk, urósł i to był klucz do sukcesu. Jeśli poprawi kondycję, główka mu ostygnie, to już w przyszłym roku będzie mógł nawiązać walkę z bratem i Legutko. Ma umiejętności techniczne oraz ogromną łatwość, z jaką przyswaja tajniki tego sportu. Inna bajka to Oskar Kaczmarczyk. Z małego chłopca, który w poprzednim sezonie nie mógł się zdecydować czy wybrać rower trialowy czy motocykl, ukształtował się i z marszu wygrał z ojcem w grupie B, byłym mistrzem Polski. To świadczy, że ma ogromny potencjał i trzeba go wykorzystać. Jeśli pójdzie tą drogą, to w przyszłym sezonie może bez problemów wygrać grupę B.

- Który, jeśli chodzi o stopień trudności odcinków, z tegorocznych rajdów był najtrudniejszy, a który najłatwiejszy?
- Najtrudniejszy był pierwszy w Krzeszowicach. Odcinki były trudne do jazdy po suchym, a tymczasem spadł deszcz. Kamienie obrośnięte mchem, gdy dostały wodę, zrobiły się jak mydło. Przyczepność była równa zeru. Trudno było je przejść, a co dopiero przejechać bez podpórki na motocyklu. Z kolei najłatwiejszy rajd obył się w Bytomiu. Dopisała pogoda, a odcinki nie były dostosowane do poziomu zawodników. Widać było, że dawno tam nie organizowano rajdu.

- Trial ma przyszłość?
- W kraju jest na krawędzi. Jedynym miejscem, gdzie coś się dzieje to Nowy Targ. W innych rejonach umiera. Mam nadzieję, że sukces Tadka Błażusiaka poruszy szare komórki młodych i zrozumieją, że trial może być odskocznią do lepszego życia, bramą wjazdową do endurocrossu, a tym samym dobrych zarobków. Chyba przekonali się w Łodzi, że jest sens trenowania. Największą stratą dla młodych zawodników i kibiców tej dyscypliny sportu była rezygnacja z eliminacji mistrzostw świata i Europy w Myślenicach. Impreza była wpisana w kalendarz FIM, wszystko ustalone i dwa miesiące przed jej zorganizowaniem strony nie doszły do porozumienia. Ból wielki. To tylko dowód jak trudno dzisiaj w kraju zorganizować rajd. Zobaczymy, czy FIM przydzieli nam jeszcze jakąś imprezę?

Komentarze







reklama