17.12.2011 | Czytano: 2815

Na AMK nie ma mocnych (+zdjęcia)

Już tradycyjnie w przeddzień świąt na uroczystej gali spotyka się motocyklowy światek. Miejscem podsumowania minionego sezonu w trialu była restauracja Skalny Dworek. Najlepsi odebrali medale, puchary i dyplomy. Podziękowano również wszystkim tym, którzy przyczyniają się do rozwoju tej dyscypliny w Nowym Targu.

Na AMK Gorce Nowy Targ nie ma mocnych w kraju, chyba, że tak jak wrocławska Sparta, zatrudni zawodnika z Czech, z europejskiej czołówki, który odebrał nowotarżaninowi Gabrielowi Marcinowi tytuł indywidualnego mistrza Polski. W klubowej klasyfikacji górali już nie tknął. Jego zespół wywalczył brązowy medal. Inne kluby również się wzmocniły, wszystko po to, by po wielu latach zdetronizować Podhalan. Nie udało się. AMK zgromadził 2255 punktów, o 725 więcej niż drugi w klasyfikacji klubowej Smok Kraków.

- Sezon bardzo udany, nie tylko pod względem sportowym – mówi prezes AMK Gorce, Mieczysław Batkiewicz. – Staramy się rozwijać, myśleć kategoriami biznesowymi. Dlatego w naszych planach jest zbudowanie toru extreme, dla trialu i endurocrossu. Ten ostatni sport zyskuje coraz większą popularność. Oczywiście priorytetem będzie trial. W przyszłym roku chcemy zorganizować piknik trial country. Puchar MACEC połączony byłby z muzyką country oraz z paradą uczestników oraz starych motocykli i samochodów. Największym sportowym sukcesem jest powtórzenie klubowego mistrzostwa Polski. Po raz ósmy z rzędu i dwudziesty w historii klubu. Nasi zawodnicy odnosili sukcesy nie tylko na krajowych, ale także na międzynarodowych trasach. A chcę przypomnieć, że są to jeszcze młodzi chłopcy, przed którymi kariera długa i mam nadzieję jeszcze bogatsza w sukcesy. W Pucharze Narodów nasza drużyna narodowa złożona z zawodników AMK Gorce zajęła w grupie B ósme miejsce. To dobry prognostyk na przyszłość. Nasza młodzież ma ogromny potencjał. W reprezentacji Polski na dziesięciu zawodników, dziewięciu to motocykliści naszego klubu. Po raz pierwszy też trenerem jest nasz człowiek Rafał Luberda. Rośnie nowy narybek. Niedługo o 10-letnim Steskalu, Korczaku i Kotowskim będzie głośno. Dla dzieci i młodzieży zorganizowaliśmy 10-dniowy obóz w Szklarskiej Porębie i jesteśmy z tego niezwykle dumni.

Indywidualnie Gabriel Marcinów został wicemistrzem kraju, a na najniższym stopniu podium stanął Michał Łukaszczyk. Tuż za podium kolejny nowotarżanin Konrad Legutko, który był drugi w pucharze MACEC za Marcinowem.

Dużo się mówi, że Marcinów w przyszłym sezonie porzuci trial i pójdzie w ślady Tadzia Błażusiaka, startując w endurocrossie.

- To plotka – twierdzi. – Kupuję motocykl enduro, ale tylko do zabawy. Poważnie traktuje tylko trial, chociaż straciłem tytuł. Nie dorównałem Czechowi Svobodzie. Początkowo myślałem, że się zbliżę do niego, ale był mocny i bardziej doświadczony. Może w przyszłym sezonie uda się z nim powalczyć. Niemniej z sezonu jestem zadowolony. Oprócz „tatrzańskiego”, w pozostałych zawodach było świetnie.

- Dzięki pracy z Bogdanem Sięka, za co mu bardzo dziękuję, zrobiłem krok do przodu – mówi brązowy medalista, Michał Łukaszczyk. – Wygrałem jedną eliminację z Marcinowem i byłem z tego powodu bardzo zadowolony. Co prawda w Szklarskiej Porębie też byłem lepszy od byłego mistrza, ale ten sukces ma mniejszą wartość, bo Gabryś jechał z kontuzją. W przyszłym roku mam nadzieję go objechać.

Zdecydowanie więcej obiecywano sobie po Konradzie Legutce. Tymczasem znalazł się tuż za podium. – Od roku trenuję sam – mówi. – To z powodów finansowych. One też wymuszają na mnie, by w przyszłym roku startować na tym samym motocyklu. Będę starał się, by nadchodzący rok był lepszy. Powalczę, o ile zdrowie pozwoli, bo młodzieńcza kontuzja kolan daje znać o sobie. W 11 roku życia, skakałem parkur i złapałem zapalenie stawów. Teraz ten uraz daje mi się we znaki.

W młodzikach srebro dla Andrzeja Luberdy, brąz Oskara Kaczmarczyka, a czwarte miejsce dla Bartosza Kwaka.

- Nie można być niezadowolonym, gdy po raz kolejny zdobywa się mistrzostwo Polski zespołowo – mówi trener szkółki Sherco, Rafał Luberda. – Niektórzy czyhali na nasze potknięcie, ale się nie doczekali. Gdyby był nóż na gardle, to siadłbym na motocykl i pomógł w zdobyciu brakujących punktów. Z ”wilczków” nie do końca jestem usatysfakcjonowany. Obijali się na treningach i to przełożyło się na wyniki w zawodach rangi międzynarodowej. Na postępy swoich zawodników patrzę przez pryzmat europejski, a nie krajowy, to jest najlepszy wskaźnik rozwoju. Tymczasem w mistrzostwach Europy było słabo. Niedawno zbliżaliśmy się do pierwszej piątki, a w tym roku wyraźnie cofnęliśmy się. Pojawiły się, bowiem nowe „asy” w szkółce Sherco, które już świetnie radziły sobie na trasach. Andrzej Luberda, Bartosz Kwak, mimo kontuzji ręki oraz Oskar Kaczmarczyk. Rozpoczynali mistrzostwa w grupie C, a pod koniec sezonu przesunąłem ich grupę wyżej i porządnie namieszali w Szklarskiej Porębie. Na dobrach jeźdźców zapowiadają się: Łukasz Zborowski, Bartosz Korczak i 10-letni Maciej Steskal. Solidnie trenują w zimie w specjalnej hali. Ich postęp zależy od ich pracy i finansów. Czy będzie nas stać na sprzęt i treningi, co najmniej na obecnym poziomie? To nie jest tani sport, koszty straszliwie rosną, a dochody bardzo wolno.

W klasie weteran zwyciężył Bogusław Sięka. On jest jak wino. Już sam nie może zliczyć ile w swojej karierze zdobył złotych medali.

- Takich tytułów nie liczę. Licznik zatrzymał się w momencie zakończenia prawdziwej kariery. Teraz to jest zabawa, chociaż organizatorzy w tym roku mi ją popsuli. Zlikwidowali w mistrzostwach Polski klasę weteran, przenosząc ją do Pucharu PZMot. Musiałem jeździć po banalnie prostych odcinkach. To była strata czasu. Jeśli nie wróci się do starego regulaminu, to nie będę jeździł – zapowiada.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama