25.11.2011 | Czytano: 1056

Przelała się czara goryczy

Z Jackiem Kubowiczem, byłym hokeistą Podhala, rozmawia Stefan Leśniowski.

- Podhale przegrało dwa ważne mecze z sąsiadami w tabeli i znalazło się w bardzo trudnej sytuacji. Widmo spadku zagląda w oczy. Jakie są przyczyny tak słabych wyników?
- Jeśli z Zagłębiem i Toruniem nie wygrywa się u siebie, to rzeczywiście pora bić na alarm. Sosnowiec grał bez pięciu podstawowych zawodników i poradził sobie z nami. Dopuszczamy do sytuacji, że w połowie meczu przegrywamy 0:3 i potem trzeba gonić wynik. Nie wiem, dlaczego nerwowo rozpoczęliśmy spotkanie, przecież jesteśmy w takiej samej sytuacji jak przeciwnik. Z Toruniem zagraliśmy dobrze pierwszą tercję. Posiadaliśmy optyczną przewagę, byliśmy częściej w posiadaniu krążka, tylko wynik na tablicy tego nie odzwierciedlał. Powinniśmy udokumentować przewagę 3-4 bramkami. Tymczasem jak się wykorzystuje przewagę pokazali nam rywale w drugiej tercji. Przejęli inicjatywę, strzelili cztery bramki i to wystarczyło do zainkasowania kompletu punktów. Przykre jest, że Toruń zagrał 20 minut i wygrał. Nie można też przemilczeć drugiej klęski z Sanokiem. Słabo się uczymy, nie wyciągamy wniosków, nikt nie ponosi konsekwencji po wysokich przegranych. Drużynie brakuje armat. Strzelamy mało goli. W trzech ostatnich spotkaniach zaledwie sześć. Z taką skutecznością trudno marzyć o zwycięstwach. Obrona też nie stanowili monolitu. Nie ma zawodnika, który byłyby dłużej w posiadaniu krążka i uspokoił grę. Panuje panika w tyłach. Wypadł Łabuz i trudno cokolwiek sklecić. Każdy popełnia błędy. Tylko, że nasze są wykorzystywane przez przeciwników. Wykluczenia z gry, to już stara śpiewka. Rajski też nie jest w najwyższej dyspozycji. Letnie zaległości treningowe teraz dają znać o sobie. Trener nie zawsze ma odwagę postawić na drugiego bramkarza. Rozumiem go, bo mecze są na styku, a każdy punkt na wagę „złota”.

- Kibice żądają głowy prezesa. Słusznie?
- Jest jakaś alternatywa? Na dzisiaj chyba nie ma grupy ludzi, która przejęłaby rządy. Ale w każdej chwili, to się może zmienić. Nie podoba mi się, że prezesa i członków zarządu nie ma na meczu. Są choroby, ale ostatnio chyba epidemia dopadła włodarzy. Przegrywamy i jesteśmy za to odpowiedzialni, więc nie powinno się chować głowy w piasek. Jestem zdziwiony, że nie zorganizowano pomeczowej konferencji prasowej. Zdaję sobie sprawę, że tłumaczenie, mając 12 punktów po 22 meczach, nie należy do wdzięcznych, ale tego wymaga etykieta. Organizacja klubu pozostawia wiele do życzenia, a to odbija się na wynikach. Zawodnicy z kolei narzekają na brak pieniędzy. Nie jestem, co prawda od spraw finansowych w klubie, ale dziwi mnie, że prezes w prasowych wypowiedziach mówi o 2 mln. deficycie. Przed sezonem twierdził coś innego. Czyżby z dnia na dzień wzrosły koszty utrzymania drużyny? Przykre, że w nienajlepszej atmosferze spędzimy święta.

- Tym bardziej, iż przed sezonem panował w klubie huraoptymizm. Mówiło się o pierwszej czwórce. Brak rozeznania?
- Balon za bardzo został nadmuchany i szybko pękł. Pamiętam wypowiedzi sosnowieckich i toruńskich działaczy, którzy nie podgrzewali atmosfery, tylko realnie oceni swoje szanse, twierdząc, że walczą o utrzymanie. Nasze wielkie aspiracje zostały zweryfikowane i w aktualnej rzeczywistości nie potrafimy się odnaleźć. Teraz możemy sobie wprost powiedzieć, że walczymy o byt, o przetrwanie hokeja w Nowym Targu.

- Trenerowi też się dostało od kibiców.
- Nie zazdroszczę mu sytuacji, w jakiej się znalazł. Jestem pełen podziwu, że jest w stanie to wytrzymać i firmować swoim nazwiskiem. Zachowałbym się inaczej, zwłaszcza, że jak podają źródła, pół roku ma niepłacone. Naraża swoje nazwisko i autorytet. Nie jest łatwo słuchać przykrych przyśpiewek pod swoim adresem, z drugiej jednak strony cierpliwość kibiców dotarła do granic wytrzymałości. Musiała się kiedyś przelać czara goryczy.

- Co trzeba zmienić, by odbić się od dna?
- Bardzo dużo, w sferze organizacyjnej i sportowej. W tej ostatniej niezbędne są wzmocnienia, lecz wydaje się, że finanse są w opłakanym stanie. Nikt nie przyjdzie za obiecanki, cacanki, skoro zabrakło kasy na kartę transferową dla Amerykanina. Jeśli nie sprawdzi się zawodnika w warunkach bojowych, to nie można mówić o jego przydatności. Ze sztabu szkoleniowego dochodziły wieści, że to przebojowy zawodnik, dobrze walczący pod bramką. Czekaliśmy na jego debiut. Tymczasem wrócił do ojczyzny. Toruń też nie jest bogaty, a wzmocnił się Baranykiem i Wróblem, którzy sprawdzili się w meczu o „sześć” punktów. My sprowadziliśmy słowackiego napastnika na... rezerwę. To jakaś farsa. Czy jest za darmo? A może dopłaca, że tak długo trzyma się go w klubie?

- Szansa utrzymania się w lidze jest mało prawdopodobna?
- Na dzisiaj. Niemniej zostało jeszcze 20 meczów w sezonie zasadniczym i trzeba wszystko zrobić, by opuścić ostatnie miejsce. W przeciwmin przypadku trudno będzie ograć piątą drużynę. Nie jest to wielkie odkrycie, po tym, co prezentujemy. Za wcześnie jednak na malowanie czarnego scenariusza. Zawodnicy mają charakter i zdają sobie sprawę, o co idzie gra. Nie mogą po sobie zostawić spalonej ziemi dla następców, którzy po to trenują, by spełnić marzenie o występie w ekstralidze. W przeciwnym razie, odbudowa hokeja w Nowym Targu, przy obecnym stanie gospodarki, jest mało realna.

Komentarze







reklama