18.11.2011 | Czytano: 1183

Szczęśliwy punkcik(+zdjęcia)

- Pokazaliśmy charakter. Mimo dość znacznego osłabienia wygraliśmy ważny mecz – powiedział trener Zagłębia, Krzysztof Podsiadło. A kibice Podhala pytali: „Gdzie jest prezes?” Ciemne chmury zgromadziły się nad Podhalem.

Sosnowiczanie przyjechali na mecz o „sześć punktów” bez Voznika, Zdenka, Dołęgi, Dzwonka i Szydłowskiego. Wydawało się, że będą łatwym kąskiem do schrupania. Tymczasem wygrali po dogrywce, chociaż powinni wcześniej. Byli zespołem zdecydowanie lepszym. „Szarotki” znowu zawiodły. Trener po meczu z Tychami był zdegustowany postawą swoich chłopaków i zapowiadał wietrzenie szatni. Z szatni nikogo nie wywiało, ale gdyby do tego doszło, to nie miałby ich kto zastąpić. Po tym meczu trener powinien czuć się jeszcze bardziej zniesmaczony, bo też i rywal z innej półki, z najbliższego sąsiedztwa w tabeli. Z kim wygrywać jak nie z takim rywalem, w dodatku u siebie? – Brakuje nam potencjału – przekonuje Jacek Szopiński. - Wchodzą do zespołu młodzi, nawet juniorzy młodsi. Niech sie ogrywają zdobywają doświadczenie. Może będą bardziej przydatni niż starsi.

Podhalu od początku się nie układało. Już na rozjeździe kontuzji doznał Łabuz (pachwina), w trakcie meczu wyleciał Landowski (podejrzenie złamania nosa), a w drugiej tercji Sulce wybito zęby. Wrócił na taflę w trzeciej tercji. Do tego pierwsza interwencja Rajskiego – w 100 sek. – polegała na wyciągnięciu krążka z siatki. Szewczyk z koła bulikowego, z najazdu, trafił w górny krótki róg bramki. Goście lepiej się prezentowali, ich akcje były składne i miały tempo, a „Szarotki” motały się jak ryba w sieci. Nie potrafiły zagrozić bramce strzeżonej przez Nowaka. Mało strzelały, a jeśli już to były to „strachy na lachy”. Nie oddały strzału nawet grając w przewadze. Rozgrywały ją statycznie. A goście, grali swoje. Oddawali strzały z każdej pozycji. W 16 min. Ślusarczyk zmusił ostatnią instancję gospodarzy do kapitulacji. Krążek odbił się po drodze, od obrońcy Podhala i wylądował pod poprzeczką. Była to 300-tna zdobycz „Ślusara” w ekstraklasie. Gratulujemy.

Ci, którzy liczyli po przerwie na metamorfozę górali – srodze się zawiedli. Nowotarżanie „próbowali” grać, ale brakowało w akcjach ofensywnych polotu, tempa i myśli. Podania nie znajdowały adresata, nikt nie potrafił wziąć ciężaru gry na swoje barki. Goście w każdym elemencie byli lepsi i zdołali po raz trzeci umieścić „gumę” w nowotarskiej świątyni. W kolejnych minutach nic nie wskazywało na to, by obraz gry uległ zmianie. Przyjezdni kontrolowali wydarzenia na tafli, stwarzali sytuacje. Tymczasem...

W 34 i 35 minucie niebiosa okazały się łaskawe dla gospodarzy. Na specjalne życzenie przeciwnika, który nieodpowiedzialnymi faulami osłabił się, wrócili do gry. Podhalanie wykorzystali najpierw podwójną przewagę, a chwilę później pojedynczą. W głównej roli wystąpił Czuy, który po golach nabrał animuszu, przypominając gracza z poprzedniego sezonu. Rozwalał rywali po bandach, inicjował akcje.

Wydawało się, że gospodarze w trzeciej tercji pójdą za ciosem. Tymczasem długimi minutami byli przez rywala trzymani na dystans. Nie potrafili zadać ciosu, a sami nadziewali się na kontry. I kolejny raz szczęście uśmiechnęło się do górali. Gdy grali w przewadze, w 52 minucie, zrobili potworny kocioł pod bramką pewnie broniacego Nowaka. Krążek fruwał nad bramką, mijał jeden słupek, za chwilę drugi, ale drogi do bramki nie znalazł. Za to 2 minuty później zagranie Neupauera na gola zamienił Bomba, dokładają łopatkę kija. Bomba mógł zostać bohaterem, gdyby za chwilę wykorzystał sytuację sam na sam. – Mierzyłem pod poprzeczkę i przestrzeliłem – powiedział. – To był ważny mecz, ale od początku nam nie szło. Nie czuliśmy się dobrze.

Podhalanie nie wyglądali dobrze, na tle sosnowiczan. Byli przymuleni, brakowało przyspieszenia, akcje były w jednostajnym tempie. Nic dziwnego, że w trakcie meczu słychać było z trybun odgłosy niezadowolenia. „Gdzie jest prezes?” – pytali kibice. Trzeba jednak przyznać, iż kibice w najważniejszym momencie wsparli dopingiem swych ulubieńców. – To, że w przerwie trenowaliśmy dwa razy dziennie nie może nas tłumaczyć od niemocy – mówi Bartek Bomba. – Rozumiemy kibiców, że są zdegustowanie i niecierpliwi. Chcieliby oglądać dobre widowisko. Chcieliby naszych zwycięstw. Zawodzimy. Szkoda, że nie wygraliśmy, a mieliśmy sytuacje. Niemniej jeden punkt cieszy.

Nie tylko gospodarze mieli w końcówce wyborną sytuację na rozstrzygnięcie spotkania w regulaminowym czasie. Zmarnował ją Ślusarczyk. Ale co się odwlecze... 48 sekundzie dogrywki sprawiedliwości stało się zadość. Kurz spod niebieskiej linii rzucił szczura, który znalazł lukę między parkanami Rajskiego.

- Dziwny mecz – mówi trener sosnowiczan, Mariusz Kieca. – Do 30 minuty toczył się pod nasze dyktando. Przy stanie 3:0 mieliśmy przewagę i jej nie wykorzystaliśmy. Po przypadkowych faulach gra się odwróciła. Górale, którym gra się nie układała, wrócili do gry. Szkoda sytuacji z końcówki, bo mogliśmy ten pojedynek wygrać w regulaminowym czasie. Z dwóch punktów też trzeba się cieszyć, tym bardziej, iż przyjechaliśmy mocno osłabieni. Trener powinien być jednak przygotowany na takie sytuacje. To było psychologiczne zwycięstwo.

- Mecz źle się dla nas ułożył, po bramce, która nie miała prawa wpaść - twierdzi trener Podhala, Jacek Szopiński. – Potem musieliśmy gonić i ciężko było nam złapać właściwy rytm. Brakowało pewności. Walczyliśmy jednak do końca i doprowadziliśmy do wyrównania. Mogliśmy wygrać, gdyby Bomba wykorzystał sytuacje sam na sam. W końcówce liniowi byli zbyt drobiazgowi, odgwizdując Różańskiemu spalonego. W dogrywce straciliśmy przypadkowego gola. Im bardziej chcemy, tym gorzej gramy. Nie sztuką jest wygrywać, gdy idzie, sztuką zdobyć punkt, gdy nic się nie układa.

MMKS Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 3:4 (0:2, 2:1, 1:0; 0:1)
0:1 Szewczyk (Ślusarczyk) 1:40,
0:2 Ślusarczyk (Zachariasz) 15:50,
0:3 Duszak (Podsiadło) 25:56,
1:3 Czuy (Różański) 33:19 w podwójnej przewadze,
2:3 Czuy (Różański) 34:59 w przewadze,
3:3 Bomba (Naupauer, Różański) 53:01,
3:4 – Kurz (Ślusarczyk, Twardy) 60:48.

Sędziowali: Dzięciołowski (Bydgoszcz) – Kasprzyk (Toruń) i Matlakiewicz (Sosnowiec).
Kary: 8 – 12 min.
Widzów 400.

Podhale: Rajski – Dutka, Sulka, Czuy, Ziętara, Różański – W. Bryniczka, Cecuła, Kmiecik, Neupauer, Ćwikła – Łabuz, Landowski, Budaj, Bomba, Michalski – K. Kapica, Olchawski, F. Wielkiewicz, Szumal. Trener Jacek Szopiński.
Zagłębie: Nowak – Kuc, Duszak, Bernat, Twardy, Kostecki – Działo, Cychowski, Ślusarczyk, Szewczyk – Banaszczak, Kurz, Kisiel, Golec, Podsiadło – Kostromitin, J. Jaskólski, Jarnutowski, Białek, Baca. Trenerzy: Mariusz Kieca i Krzysztof Podsiadło.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama