19.10.2011 | Czytano: 1499

Do korony jeden krok (+zdjęcia)

AKTUALIZACJA ZDJĘĆ: 4702 biegaczy z 34 państw zmierzyło się z dystansem 42 kilometrów i 195 metrów podczas poznańskiego maratonu. Wśród nich był także były hokeista Podhala Nowy Targ, Tadeusz Puławski, który kompletuje koronę polskich maratonów. To czwarty ukończony przez niego maraton w tym roku. Do zdobycia korony brakuje mu jeszcze jednego. Koronę założy w przyszłym roku, w Dębnie.

- Było miło uczestniczyć w maratonie, który jak się okazało był rekordowy pod względem uczestników – relacjonuje Tadeusz Puławski. - Do mety dotarło 4618 zawodników. To rekord, który nie będzie łatwo pobić. Oznacza to, że Poznań utrzymał tytuł biegowej stolicy Polski. Kolejnym sukcesem jest pobicie rekordu trasy, który został ustanowiony przez Cosmasa Mutukuku Kyeva z Kenii. Na mecie zameldował się po 2 godzinach, 11 minutach i 53 sekundach. Kenijczyk otrzymał 10 tysięcy złotych za zajęcie pierwszego miejsca i taką samą kwotę za pobicie rekordu trasy.

- W pamięci pozostanie mi widok tłumu, przypominający rzekę ludzi zmierzających w jednym kierunku i każdy z wyznaczonym celem – kontynuuje opowieść. - Świadczyły o tym napisy na plecach biegaczy "Biegnę dla Chrystusa" czy też "Endorfina zmienia moje życie". Wiadomo, że endorfina to hormon szczęścia, a jak szczęście to na pewno też pozytywne nastawienie do wszystkiego. To było wielkie wydarzenie dla każdego z uczestników. To wreszcie zmagania z własnymi słabościami oraz mnóstwo niezwykłych momentów na trasie. Czasem zabawnych, czasem zapierających dech w piersiach, a momentami dramatycznych. Był zawodnik w sile wieku, który dumnie prezentował fanom swój nagi tors, mimo iż za ciepło nie było. Na starcie zaledwie 9 stopni. Później wyszło słoneczko, ale wiatr od jeziora Malta dawał się we znaki. Inny maratończyk biegnąc żonglował trzema piłeczkami do tenisa. Biegł, choć to może za mocno powiedziane, bardziej człapał 90- latek. Wzbudził mój podziw, bo przecież młodym nie chce się ruszać. Oczywiście nie brakowało kibiców dodających energii do biegu. Byli kibice z transparentami "Masz koronę maratonów, jesteś królem!".

 

- Jeżeli chodzi o sam bieg, to było ciężko, ponieważ mieliśmy do przebiegnięcia dwie pętle po 21 km z sześcioma podbiegami. Pierwszy był zaraz po starcie, ostatni tuż przed metą. Tegoroczna edycja przyniosła zawodnikom wiele atrakcji i niespodzianek. Trasa, była nie lada wyzwaniem dla wielu z nich. Na mecie, na wszystkich czekał medal, upamiętniający, w tym roku, obchody 100-lecia poznańskiej Palmiarni. Słowa "walcz Tadziu, walcz" powtarzałem sobie często w drugiej części dystansu. Mimo tych trudniejszych uwarunkowań trasy, pobiegłem o minutę lepiej niż poprzedni maraton. Nie pobiłem swojego rekordu, który ustanowiłem w krakowskim maratonie. Do rekordu przymierzam się w przyszłym roku. Biegłem bardzo spokojnie, równym tempem, więc tym razem kryzys mnie nie dopadł. Uważam, że to zasługa wspólnego optymistycznego i humorystycznego nastawienia do biegu z przyjacielem "Sirim". To też efekt dobrego śniadanka przygotowanego przez żonę Edytkę. Teraz trochę odpocznę. Do skompletowania korony polskich maratonów pozostał mi maraton w Dębnie w przyszłym roku, a potem... Hm, jak Bozia da zdrowie, to...

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama