18.10.2011 | Czytano: 1002

Podzielili się punktami

Spotkania „Szarotek z gdańszczanami w lidze juniorów mogły się podobać. Było w nich wszystko, co prawdziwy kibic hokeja uwielbia. Duże tempo, składne akcje, strzały i interwencje bramkarzy. Do tego zacięta walka i długo ważące się losy potyczek. Jeszcze raz się potwierdziło, iż z młodzieżą w kraju najlepiej pracują w Nowym Targu i Gdańsku.

W pierwszym spotkaniu długo trwała wymiana ciosów. Podhale przegrywało 0:2, ale szybko wróciło do gry. Po 40 minutach był remis 4:4. Żadnej z ekip nie udało się odskoczyć na bezpieczną odległość. O losach pojedynku zadecydowała ostatnia odsłona. Gospodarze nie wytrzymali kondycyjnie narzuconego tempa. Trener Stoczniowca, Henryk Zabrocki nie miał pretensji do gry w ofensywie swoich podopiecznych. Biadolił nad błędami w obronie, które w ostatniej części meczu przesądziły o wygranej Podhala, które, gdy osiągnęło przewagę, mądrze się broniło, nie pozwalając rywalowi na rozwinięcie skrzydeł.

W rewanżu „Szarotki” rzuciły się na rywala od pierwszego gwizdka i na efekty nie trzeba bylo długo czekać. Grający z rozmachem górale, zdobyli trzy gole. Sędzia nie uznał im jeszcze jednego. – Myślę, że przy stanie 4:0 gospodarze nie podnieśliby się – mówi trener Podhala, Łukasz Gil. – Fatalnie zaczęła się dla nas druga tercja. Posypały się kary i stoczniowcy nas doszli. Przy stanie 3:3, F. Wielkiewicz miał pustą bramkę, po minięciu bramkarza, lecz krążek z linii bramkowej wybił obrońca. Nic nam nie chciało wchodzić, a oni w trzeciej tercji wykorzystali przewagę liczebną i błąd bramkarza. Zagrałem va banque i straciliśmy kolejnego gola do pustej bramki.

Stoczniowiec Gdańsk – MMKS Podhale Nowy Targ 4:8 (2:2, 2:2, 0:4) i 6:3 (0:3, 3:0, 3:0)
Bramki dla MMKS: P. Wielkiewicz 2, Olchawski 2, A Mielniczek, Pacyga, Kolasa (I mecz); Olchawski, Mielniczek, P. Wielkiewicz ( II mecz).

MMKS: S. Mrugała; Ł. Gacek – Pacyga, Szal – Wojdyła; P. Wielkiewicz – F. Wielkiewicz – Olchawski, Kos – Michalski – A. Mielniczek, D. Kolasa – Bryniarski – Worwa. Trener Łukasz Gil.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama