13.10.2011 | Czytano: 1014

Zacisnąć zęby i walczyć

Z Tomaszem Rajskim, bramkarzem Podhala Nowy Targ, rozmawia Stefan Leśniowski.

- Z Tychami obroniłeś 55 strzałów. Na brak pracy więc nie narzekałeś.
- Rzeczywiście. W tym sezonie to żadna dla mnie nowość. Regularnie rywale oddają na moją bramkę ponad 40 strzałów. Łatwo nie jest. Najgorzej było w pierwszej tercji. Strzałów było najwięcej. Tyszanie przy naszych osłabieniach zamykali nas w tercji i kręcili kręciołki. Przez dwie minuty nie wychodzili z naszej strefy obronnej, bombardując moją bramkę.

- Zawodnicy z pola ci nie pomagali? Dopuszczali do strzałów, nie blokowali ich?
- Jakoś tak dziwnie było, że tyszanie wypracowali sobie 55 strzałów, a my 15 czy 20. Nie zastanawiałem się, jaka jest tego przyczyna. Jestem od bronienia i na tym się skupiam. Są inni od analizowania i odpowiedzi, dlaczego taki grad strzałów posypał się na mój posterunek.

- Po takim wysiłku ile straciłeś kilogramów?
- Nie ważyłem się (śmiech). Miałem dwa mecze przerwy, więc wypoczęty przystąpiłem do potyczki z Tychami. Dysponowałem odpowiednim zapasem sił. Zobaczymy jak będą wyglądały kolejne mecze. Jeśli tak jak w Tychach, to na pewno sporo spadnę z wagi.

- Trener twierdzi, iż mogliście uzyskać lepszy rezultat.
- To prawda. Gdyby nie kara 4 minut w końcówce meczu, to wynik byłby ładniejszy.

- Sezon zapowiada się trudny.
- Już jest najcięższy w karierze. Nawet nie chcę myśleć, co będzie dalej.

- Czy siedzi ci w głowie koszmarny wynik z Sanokiem?
- Oczywiście. Było podobnie jak w Tychach. Tylko w każdym meczu nie da się mieć życiowej dyspozycji. To jest nieosiągalne dla żadnego bramkarza. Tymczasem w tym sezonie wypadałoby mieć w każdej potyczce „życiówkę”. Wtedy można byłoby myśleć o urwaniu punktów drużynom z czołówki tabeli.

- Próbowałeś analizować ten mecz?
- Sanoczanie to doświadczony zespół, który każdy najmniejszy nasz błąd wykorzystał. Trudno było bronić, jeśli najeżdżali na bramkę dwa na jeden, czy sam na sam. Nie ustrzegliśmy się też kar. 90% goli zdobyli sanoczanie, gdy graliśmy w osłabieniu. Musimy nauczyć się bronić w osłabieniu, a także rozgrywać przewagi. Może przyjdzie kiedyś taki moment, że wykorzystamy 80% przewag.

- Przepuściłeś kiedyś tyle krążków, co w Sanoku?
- Dziewięć goli, nigdy. Najwyższy wynik był 1:12, ale w sparingu z Popradem. Wtedy jednak broniliśmy po pół meczu. W tym sezonie nie wiadomo, co się jeszcze zdarzy. Trzeba być przygotowanym na pobicie tego typu rekordów. Drużyna jest w budowie i nie można od niej oczekiwać cudów. Nikt nie powinien łudzić się, że będziemy walczyli o najwyższe cele. Naszym zadaniem jest utrzymać ekstraklasę dla Nowego Targu. Taki cel sobie stawiam i zapewne koledzy również. Teraz musimy grać z każdym jak najlepiej potrafimy. Nigdy nie składać broni. Nieraz spuścić głowy, zacisnąć zęby i walczyć. Budować zespół na następne lata. Mało jest doświadczonych graczy, a młodzi muszą się uczyć. Szkoda, że korepetycje są na takim poziomie. Trzeba więc teraz słono za nie płacić.

- Czy po tyskim występie poczułeś się silny, pewny swojej klasy?
- Nie podchodzę do tego w takich kategoriach. Zadaje sobie sprawę, że jeszcze niejeden będzie taki mecz jak w Sanoku i Tychach. Psychicznie jestem nastawiony, że będą mecze, w których przekroczona zostanie norma 40 strzałów. Daję sobie głowę uciąć, że będę miał więcej strzałów niż tych w Tychach.

- Co z reprezentacyjnymi aspiracjami?
- Skupiam się na lidze. By dostać się do drużyny narodowej, trzeba wykazać się 90% skutecznością. Z Tychami ją przekroczyłem. Nie zaprzeczam, że każdy myśli o grze z orzełkiem na koszulce, ale... Okaże się, czy przyjdzie na mnie czas.

Komentarze







reklama