Tyszanie posiadali przewagę, niemal bez przerwy przebywali w tercji górali, ale ich strzały nie miały odpowiedniej mocy i precyzji. Do tego świetnie między słupkami spisywał się Rajski. To był jego pojedynek z hokeistami tyskimi, z których niemal każdy próbował go pokonać. Sztuka ta udała się dopiero Sokołowi w 16 minucie. Šimiček, który wrócił do gry po zapaleniu płuc, wycofał „gumę” do nadjeżdżającego Sokoła, a ten mocnym strzałem odczarował bramkę Rajskiego. Podhalanie w tej części meczu ograniczali się do kontrataków, które załamywały się najdalej w tercji rywala. Tylko trzy akcje - Budaja (4 min.), Łabuza (10 min.) i Sulki (20 min.) - zakończone zostały interwencjami Sobeckiego.
W drugiej tercji momentami chaos panoszył się na tafli. Akcje były rwane, nie miały tempa. Tyszanie zbyt często rezygnowali z prostych rozwiązań i efektownie chcieli zakończyć akcję. To było wodą na młyn Podhalan, którzy grali „swoje”. Rozbijali ataki gospodarzy i próbowali szczęścia w kontratakach. Dwa razy Jastrzębski niepokoił Sobeckiego. W 29 minucie zbyt lekko uderzył i ostatnia instancja tyszan nie miała problemów z wyłapaniem „gumy”. Dużo szczęścia miała w 35 minucie, broniąc na raty. Szanse miał też Budaj (25 min.), ale ze zdobyczy bramkowej cieszyli się gospodarze. Rajski odbił strzał T. Kozłowskiego i Pasiut z dobitki już się nie pomylił. W 39 min. Gwiżdż trafił w słupek.
Gospodarze przewagę udokumentowali dopiero w końcówce spotkania, wykorzystując dwukrotnie przewagę jednego zawodnika w polu. Wcześniej tyszanie mieli problemy z pokonaniem Rajskiego, który dwoił się i troił między słupkami. Przy trzecim golu dopiero przy trzeciej dobitce skapitulował. A „Szarotki”? Próbowały atakować, ale ani Jastrzębski (43 min.), ani Łabuz (soczyste uderzenie), ani też Kmiecik (52 min.) i Bomba (60 min.) nie zdołali pokonać Sobeckiego.
- Dobrze zagraliśmy taktycznie – mówi trener Podhala, Jacek Szopiński. – Była walka, chociaż nie wszyscy ją podjęli. Gospodarze posiadali optyczną przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Myśmy kontrowali i szkoda, że nie wykorzystaliśmy kilku dobrych okazji. Pewnie łapał Sobecki. W drugiej tercji straciliśmy gola w osłabieniu, mając swoje szanse. Prawie do końca zagraliśmy konsekwentnie. Szukaliśmy szansy, by zbliżyć się do rywala. Mogliśmy nawet doprowadzić do remisu, ale Michalski złapał 4 minuty kary i wtedy straciliśmy dwa gole.
GKS Tychy – MMKS Podhale Nowy Targ 4:0 (1:0, 1:0, 2:0)
1:0 Sokół (Šimiček) 15:55,
2:0 Pasiut (T. Kozłowski) 32:33 w przewadze,
3:0 Pasiut (Witecki) 55:15 w przewadze,
4:0 T. Kozłowski (DaCosta, Csorich) 57:24 w przewadze
Sędziowali: Breske (Jastrzębie) - Hyliński (Oświęcim) i Bernacki (Sosnowiec).
Kary: 12 – 18 min.
Widzów 1500.
Tychy: Sobecki – Sokół, Jakeš, Bagiński, Šimiček, Woźnica – Kotlorz, Csorich, Witecki, Pasiut, Galant – Gwiżdż, Ciura, M. Kozłowski, DaCosta, T. Kozłowski – Wanacki, Majkowski, Przygodzki, Sośnierz, Banachewicz. Trener Jacek Płachta.
MMKS Podhale: Rajski – Szumal, Łabuz, Ziętara, Bomba, Różański – W. Bryniczka, Cecuła, Michalski, Neupauer, Kmiecik – Landowski, Sulka, Chomič, Jastrzębski, Budaj. Trener Jacek Szopiński.
Stefan Leśniowski