11.10.2011 | Czytano: 1864

Dziesiąte miejsce w Tolmezzo(+zdjęcia)

W Tolmezzo we Włoszech rozegrano Puchar Narodów w trialu motocyklowym. Są to drużynowe mistrzostwa świata. Polscy motocykliści startowali w klasie International. Biało- czerwone barwy reprezentowała czwórka nowotarżan. Zajęli dziesiąte miejsce, czyli sklasyfikowani zostali lokatę wyżej niż przed rokiem.

Nie jest to największy sukces w historii polskich startów w tej imprezie. W 2007 roku reprezentacja Polski - Kamil Ceremuga, Sebastian Cyrwus, Przemysław Kaczmarczyk i Rafał Luberda - sklasyfikowana została na szóstej pozycji. Zawody rozgrywane były w Douglas Iom w Wielkiej Brytanii. Rafał Luberda, obecny trener AMK Gorce i „profesor” Academy Sherco, był także twórcą drugiego najlepszego wyniku, w 2001 roku we francuskiej miejscowości La Bresse. Polska zajęła tam ósme miejsce. Oprócz Luberdy biało –czerwonych braw bronili: bracia Bałażusiakowie – Wojciech i Tadeusz oraz Łukasz Łapka.

Tegoroczne dziesiąte miejsce to spory sukces nowo budowanej reprezentacji. Polacy mieli najmłodszy skład. Gabriel Marcinów ( motocykl Gas Gas), Michał Łukaszczyk (Sherco) czy Konrad Legutko (Sherco) to jeszcze nie są seniorzy. Wspierał ich doświadczony Przemysław Kaczmarczyk, mistrz Polski z 2009 roku. Po tym tytule zapragnął spróbować czegoś innego. Wystartował w ekstremalnej próbie endurocrossowej w Erzbergrodeo. W ubiegłym sezonie na tej imprezie doznał kontuzji i zawiesił straty. Poświęcił się szkoleniu syna Oskara, który w tym roku rewelacyjnie spisywał sie na trialowych szlakach. W tegorocznych mistrzostwach Polski wystartował z marszu, bez specjalnych przygotowań. Dlatego strat jego we Włoszech był dla wielu niespodzianką.

Zawodnicy mieli do pokonania dwie pętle, a na każdej było usytuowanych osiemnaście odcinków jazdy obserwowanej. Rezultaty trzech najlepszych zawodników wliczane zostały do klasyfikacji zespołowej.

- Zawody rozgrywane były w Alpach – mówi trener polskiej ekipy, Rafał Luberda. - Tolmezzo przywitało nas przepiękną pogodą. Niestety w trakcie zawodów przyszło jej załamanie. Deszcz lał się strumieniami z nieba i odcinki zrobiły się bardzo śliskie. Nie były trudne, ale zdradliwe. Trzeba było pokonywać ostre i wysokie półki kamieniste, były kamienie pokryte mchem, a w lecie sypkie poszycie i wystające korzenie. Sporo „nóg” się łapało, mimo iż można było sekcje pokonać bezbłędnie. Ekipę mieliśmy zmontowaną z młodych zawodników, a dołączył do nich stary weteran Przemek Kaczmarczyk. Pojechali dość dobrze, chociaż mogło być lepiej. Brakuje młodym jeszcze obycia międzynarodowego, precyzji i walki do końca o każdą „nogę”. Do ósmego miejsca niewiele nam zabrakło. Te odcinki, które rywale jechali na zero, my na jeden lub dwa punkty karne. Pierwsza piątka zawodów miała 33 piątki, a my 40. Czyli skala trudności była porównywalna. Różnicę robiły dwie, trzy nogi. W tym elemencie dzieliła nas przepaść. Musimy nauczyć się walki do końca, o każdy punkcik.

Polacy dwie pętle pojechali równo. Z pierwszej przywieźli 119 punktów karnych, z drugiej jeden mniej. 22 odcinki przejechali bezbłędnie, na jedną „nogę” – 20, mieli 13 podwójnych podpórek i aż 49 za trzy punkty. Nie przejechali 40 sekcji. Najtrudniejszy dla nich był odcinek 15. Na nim złapali 26 punktów karnych. Pięć mniej na 18 OJO, a 20 „oczek” na 10 i 12 sekcjach.

Klasę International wygrali Niemcy, którzy zgromadzili 111 punktów. Puchar Narodów, co było do przewidzenia, zgarnęli Hiszpanie. Dla Toni Bou (Montesa), Alberta Cabestaniego (Sherco), Jeroni Fajardo (Ossa) i Adama Ragi (Gas Gas) odcinki były „bułką z masłem”. Przywieźli z rajdu zaledwie 38 punktów, aż 105 sekcji pokonali bezbłędnie! To niebywały wyczyn, tym bardziej, iż drudzy w klasyfikacji Brytyjczycy złapali 117 punktów karnych. Na najniższym stopniu podium stanęli Włosi, 159 punktów karnych.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama