04.10.2011 | Czytano: 1661

Zgodnie z planem

W Szklarskiej Porębie rozegrano IX i X eliminację mistrzostw Polski w trialu motocyklowy. Motocykliści AMK Gorce Nowy Targ znowu nie znaleźli pogromców. W klasyfikacji zespołowej, jak co roku, znokautowali przeciwników. W indywidualnej stracili mistrzowską koronę, ale tylko dlatego, że młode wilczki jeszcze nie zdołały się dobrać do skóry Czechowi Jiřemu Svobodzie. Ponoć ma to nastąpić niebawem.

- W Szklarskiej są najpiękniejsze tereny do uprawiania tej dyscypliny – mówi wielokrotny mistrz Polski, Bogusław Sięka. - Na 100 metrach kwadratowych można usytuować ciekawe odcinki, które są niezwykle wymagające. Tylko jeźdźcy o żelaznej kondycji mogli na nich coś zdziałać. Pogoda była wymarzona. Sucho i odcinki kamieniste były przyczepne jak pumeks. Podczas deszczu odżywają nieprzyjemne mchy. Zjechali Czesi, którzy podnieśli poziom zawodów. Cięcia były niesamowite, bo do rywalizacji włączyli się górale. Wszystko było tip-top.

Młode nowotarskie wilczki nie zawiodły. Ogromne postępy poczynił Michał Łukaszczyk. W pierwszym dniu był drugi z Polaków, za kolegą klubowym Gabrielem Marcinowem. Nazajutrz Michał pojechał po prostu świetnie, a Gabryś, obrońca mistrzowskiego tytułu, z 120 punktami karnymi sklasyfikowany został na 10 miejscu.  Gabryś miał przykry upadek na VI  odcinku.  Szkoda, bo jechał do tego momentu bardzo dobrze. Upadek spowodował  mocne stłuczenie stawu biodrowego i duży obrzęk. Mimo uporczywego bólu kontynuował jazdę do końca pętli. Po dojechaniu i konsultacji z lekarzem, który podejrzewał złamanie,  postanowił odpuścić dalszą jazdę, ale żeby zostać sklasyfikowany w zawodach i zdobyć punkty do klasyfikacji generalnej podbił "piątki" do końca.

U Michała z kolei  pełna koncentracja, luz na odcinkach. Po dwóch dniach przegrał tylko z Czechami.

- Svoboda na razie jest poza zasięgiem. Pokazał klasę. Potrafił jedną pętlę przejechać na zero, a z rajdu przywieźć trzy „nogi” – zachwyca się jego jazdą Bogusław Sieka. – Naszym brak jeszcze precyzji i spokoju. Wszystko chcą szybko wykonywać, a pośpiech nie sprzyja dokładności. Michał zdał egzamin na piątkę i widać, że tego sezonu nie zmarnował.

Jego brat 17-letni Jakub zadebiutował w grupie najmocniejszej i ku zaskoczeniu wszystkich, objechał kilku tuzów tej grupy, którzy od lat się w niej ścigają. - Bardzo dobre wyniki osiągnął i niewiele mu brakuje do najlepszych. Nie spalił się w pierwszym starcie, a to bardzo ważne. Brakuje mu jeszcze objeżdżenia i kondycji, ale widać, że z tej mąki będzie chleb. Jeśli wspólnie z bratem będą trenowali, będą się mobilizowali, to pójdą niesamowicie do przodu – tłumaczy Boguś Sięka.

Niestety ubiegłoroczny drugi wicemistrz Polski, Konrad Legutko wypadł z „pudła”. Nierówno jeździł, zdarzały mu się wpadki. – Opuścił się w treningach - wyjawia przyczynę słabszej formy trener, Rafał Luberda. – Jak się codziennie nie siedzi na motocyklu, to trudno marzyć o sukcesach. Konkurencja nie śpi, zasuwa ile wlezie i są tego wymierne efekty. Chłopak ma potencjał, ale olewa treningi.

Cieszy postawa najmłodszych – Oskra Kaczmarczyka, Andrzeja Luberdy i Bartka Kwaka, którzy zostali rzuceni na głęboką wodę, po raz pierwszy startując w grupie B. – Nie utopili się – śmieje się Rafał Luberda. - Cały sezon jeździli w grupie C, ale na ten rajd postanowiłem sprawdzić ich w wyższej grupie. Sprawili mi ogromną, radość, bo nie jechali w ogonach, a stawali na „pudle”, albo blisko niego. Nie wystraszyli się przeszkód, których skala trudności była o połowę wyższa.

Kaczmarczyk był trzeci i czwarty, Luberda – piąty i trzeci, a Kwak – dwukrotnie szósty. Maskotką mistrzostw był 10-letni Maciej Steskal. – Najmłodszy uczestnik imprezy – wyjawia trener Rafał Luberda. – Co najważniejsze ukończył rajd, a wcale nie było tak łatwo. Przekonali się o tym dużo starsi od niego. Nic więc dziwnego, że uczestnicy oraz kibice nagrodzili jego wyczyn ogromnym aplauzem.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama