02.10.2011 | Czytano: 985

Serie z ...karabinu maszynowego

Po wygranej z Toruniem odżyły nadzieje kibiców Podhala, że wreszcie będzie z górki. Na krótko. Okazuje się, że wyjazdowe spotkania są zmorą Podhala. Nie tylko nie potrafią nawiązać wyrównanej walki, ale przywożą do domu potężny bagaż goli.

- Widzieliśmy inną drużynę, odwróconą o 180 stopni, niż w piątek. – mówi Jacek Kubowicz. - Odnosi się wrażenie, jakby „Szarotki” na wyjazdach grały innym składem. Niestety są to ci sami hokeiści. Ta huśtawka, nie ma nic wspólnego z umiejętnościami, czy też przygotowaniem fizycznym, to leży w głowach. Nie należy też robić kalkulacji, że odpuścimy na wyjeździe, a wygramy u siebie, trzeba z każdym przeciwnikiem podejmować walkę. Porażki są wkalkulowane, ale tylko honorowe. Nie należy przegrywać wysoko.

Podhale ma problemy z koncentracją. Nie pierwszy już raz traci szybko bramkę po rozpoczęciu gry. W Jastrzębiu już po 60 sekundach. Trzeba jednak oddać strzelcowi (Urbanowicz), że uderzenie było przedniej urody. Krążek wylądował pod poprzeczką. Szybko stracona bramka ustawia mecz. Za nim się górale obudzili, to rywal był już na fali, trudny do zatrzymania. Mało tego górale tracili gole seriami. Dwa do szatni na pierwszą przerwę w odstępie 26 sekund. Sytuacja powtórzyła się w połowie meczu. Tym razem gospodarze potrzebowali 14 sekund, by dwa razy ulokować „gumę” w nowotarskiej bramce. Szóstą i siódmą bramkę dzieliły zaś 42 sekundy. Gospodarze w 34 min. nie wykorzystali jeszcze rzutu karnego, podyktowanego za faul na Marcu.

- Tak nie można grać. Widoczny brak koncentracji. Jak się ma pięć w plecy, to wszyscy chcą już jechać do domu – mówi Jacek Kubowicz. - Chciałbym, żeby zawodnicy w meczach wyjazdowych wkładali 60-70% zaangażowania z własnej tafli. Na pewno wtedy nie byłoby tak wstydliwych wyników.

Pozytywne akcenty Podhala? Honorowe trafienie Jastrzębskiego, kilka okazji, ale... zmarnowanych. Cztery „setki” w trzeciej tercji. Brakowało w sytuacjach podbramkowych zimnej głowy, by oszukać Kosowskiego. W ostatniej minucie doszło do bokserskiego pojedynku Rajskiego z Marcem i „koguty odesłane zostały pod prysznic.

- Nie dasz, dostaniesz. Tak było w naszym przypadku – mówi Jacek Szopiński. - Zdarzają się nam przestoje. Musimy z nimi walczyć. Tracimy gole w sytuacjach, gdy my mamy krążek. W drugiej tercji graliśmy agresywnie, w miarę konsekwentnie i znowu przytrafił się przestój. Szalenie marnujemy sytuacje. Na tyle sytuacji tylko jeden gol, to zgroza. Trener gospodarzy docenił występ Kosowskiego, bo nominował go do „Złotego kija”. Mimo, iż gra była lepsza niż w poprzednich wyjazdowych spotkaniach, to wynik znowu jest wstydliwy.

JKH GKS Jastrzębie – MMKS Podhale Nowy Targ 7:1 (3:0, 2:1, 2:0)
1:0 Urbanowicz (Kral) 1:00,
2:0 – Urbanowicz (Słodczyk) 18:24,
3:0 Salamon (Marzec, Drzewiecki) 18:50,
4:0 Drzewiecki (Kral, Bodrowski) 31:42,
5:0 Salamon (Drzewiecki) 31:56,
5:1 Jastrzębski 38:49,
6:1 Bodrowski (Górny) 47:00 w przewadze,
7:1 Słodczyk (Urbanowcz) 47:42.

Sędziowali: Wolas (Oświęcim) – Moszczyński i Szachniewicz (Toruń).
Kary: 30 – 28 min. ( w tym kary meczu dla Marca i Rajskiego)
Widzów 500.

JKH: Kosowski – Ivičič, Górny, Kulas, Kral, Marzec – Dąbkowski, Rompkowski, Urbanowicz, Słodczyk, Bordowski – Labryga, Byrk, Kąkol, Kogut, Drzewiecki – Pastryk, Owczarek, Szczurek, Salamon, Strużyk. Trener Jiři Reznar.
MMKS Podhale: Rajski (59:38 Niesłuchowski) – Cecuła, Łabuz, Ziętara, Bomba, Różański – W. Bryniczka, Dutka, Ćwikła, Neupauer, Kmiecik – Landowski, Gacek, Michalski, Jastrzębski, Budaj – Szumal, Puławski, Tylka. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama