- Nie można tak grać – pieklił się trener Lubania, Marek Żołądź. – Mówiłem w szatni, że mamy w garści mecz, tylko trzeba spokoju i konsekwencji. Tymczasem daliśmy się dwa razy zaskoczyć i końcówka kosztowała nas mnóstwo nerwów.
Prowadzenie objęli goście, ale miejscowi szybko odpowiedzieli dwoma trafieniami. Fałowski dostał piłkę na progu szesnastki, obrócił się i potężnie uderzył. Piłka po rękach bramkarza wpadła do siatki. W 21 min. Hałgas przeprowadził indywidualną akcję, ograł obrońcę i nie zmarnował sytuacji sam na sam. Gospodarze mieli jeszcze dwie świetne okazje na podwyższenie prowadzenia, ale zabrakło szczęścia w decydującej fazie.
Proste błędy po przerwie i szybko zrobiło się 2:3 dla gości. Przy wyrównującej bramce obrońcy Lubania stanęli, gdyż boczny arbiter podniósł chorągiewkę do góry. Czterech graczy Orlicza było na pozycji spalonej. Główny nie odgwizdał, a wchodzący z drugiej linii Armata pokonał Hładowczaka. 5 minut później goście wykonywali rzut rożny. Gąsiorek wybił piłkę, ale ta niczym bumerang wracała na pole karne gospodarzy, po drodze odbiwszy się kilka razy od zawodników. Piłka trafiła do Armaty, a jego strzał w głowę Żalewskiego i zaskakując golkipera gospodarzy.
Lubań rzucił się do desperackich ataków, które w 67 min. przyniósły wyrównania. Lizak kapitalnie wykonał wolnego z 35 metrów i piłka po rękach golkipera wpadła do bramki. 2 minuty później Mamanow ujrzał drugi żółty kartonik i został przez sędziego odesłany pod prysznic. Od tego momentu przewaga gospodarzy była miażdżąca, lecz wynik nie ulegał zmianie. Dopiero w 88 minucie stadion oszalał z radości. Sral wpadł w pole karne, zagrał na jedenasty metr do Fałowskiego, a ten strzałem po ziemi umieszcza piłkę w bramce.
- Ten mecz kosztował mnie mnóstwo nerwów – twierdzi Marek Żołądź. – Po prostych błędach stracili prowadzenia i potem musieliśmy mozolnie gonić wynik. Niefrasobliwość zrzucam na karb małego doświadczenia. Dopiero uczymy się trzecioligowej piłki.
Postać meczu – Fabian Fałowski.
To był udany transfer maniowan. Wychowanek Sandecji jest sępem pola karnego. Jeśli piłka dotrze do niego, to...drżyjcie bramkarze. Zdobył dwie bramki, ale jakże ważną w 88 minucie, dającą zwycięstwo Lubaniowi.
Wolski Lubań Maniowy - Orlicz Suchedniów 4:3 (2:1)
Bramki: Fałowski 9, 88, Hałgas 21, Lizak 67 - Żelazowski, 5, 62, Armata 57.
Sędziował Sławomir Sieczko z Krakowa.
Żółte kartki: Anioł, Hałgas, Fałowski – Mamonow.
Czerwona kartka: Mamanow ( 69 min. druga żółta).
Lubań: Hładowczak - Anioł (66 Firek), Gąsiorek, Lizak, Gołdyn - Komorek, Hałgas, Krzystyniak (46 Babik), Sral – Fałowski (90 WalczakWójciak), Bachleda.
Orlicz: Bilski- Ostrowski, Kubiec, Jaworek, Banaczowski- Rabenda, Mamonow, Armata, Żegadło - Żelazowski, Sosiński.
Stefan Leśniowski