07.09.2011 | Czytano: 1016

Otworzyć oczy niedowiarkom

Meczem z Cracovią (niedziela; 17) hokeiści Podhala inaugurują rozgrywki w PLH. Z wieloletnim kapitanem „Szarotek”, Jarosławem Różański rozmawia Stefan Leśniowski.

- W trakcie twojej kariery drużynę Podhala dotknęło kilka wstrząsów?
- Takie życie. Raz jest się na szczycie, potem są gorsze dni. Nic nie trwa wiecznie. W sporcie to normalna rzecz.

- Ty i nieliczna grupa starszych zawodników będzie odpowiedzialna za drużynę. Kibice od filaru zespołu wiele oczekują. Czy to cię nie przytłacza?
- Faktycznie jestem najstarszy w zespole, ale to nie znaczy, że młodzi nie wezmą odpowiedzialności za wynik. W ubiegłym sezonie sytuacja była podobna i stanęliśmy na wysokości zadania. Te oczekiwania to nie nowa rola. Odpowiedzialność zawsze spoczywała na mnie, gdy byłem kapitanem. W każdym zespole jest grupa tak zwanych liderów mentalnych, ale na tafli każdy we własnym zakresie musi być liderem.

- Będziesz łącznikiem między starszyzną, a młodzieżą?
- Będę dla nich starszym bratem, bo nie uważam się za ojca. W ubiegłym sezonie uświadomiłem sobie, że moje zachowanie może mieć duży wpływ szczególnie na tych najmłodszych. Może nie będę dla nich ideałem, ale chcę pokazać im coś, co może im się przydać. Co nabyłem podczas wielu lat gry na krajowych i zagranicznych lodowiskach. Tego od siebie wymagam. Zechce nimi tak pokierować, by uwierzyli, że potrafią grać w hokeja. Twierdzę, że potrafią i wiedzą, co mają robić na tafli. Wiele jednak zależy od dyscypliny na lodzie i poza nim. Tego wymagałem, gdy byłem kapitanem i to się nie zmienili. Jeśli będzie dyscyplina, to wszystko będzie okey.

- Po sparingach i spotkaniach pucharowych nie pojawiła się myśl: co z nami będzie?
- Zdziwiony byłbym, gdyby te spotkania wyglądały dobrze. Najpóźniej ze wszystkich drużyn rozpoczęliśmy specjalistyczne zajęcia na lodzie. W pierwszej fazie ligi nie będziemy w optymalnej dyspozycji, ale jestem przekonany, że dobrze jesteśmy przygotowani do sezonu i z biegiem czasu przyjdzie forma. Fajnie, gdyby zatrybiło od pierwszego meczu. Trzeba być jednak realistą. Czeka na trudny sezon, ale łatwo się nie poddamy. W każdym meczu będziemy walczyli o trzy punkty. Nie myślę, co z nami będzie, robić będę wszystko, by wyszło. Teraz pewnie, po tych meczach, niektórzy przestali w nas wierzyć, ale fajnie będzie otworzyć oczy niedowiarkom.

- Sparingi pokazały, że waszą pietą Achillesową jest skuteczność i zbyt duża liczba kar?
- Faule wynikają z ambicji, z nadgorliwości chłopaków. Faulują jednak nie w tych strefach lodowiska, co trzeba. W sparingach trudno jednak o pełną koncentrację. Zeszły sezon pokazał, że dużo bramek i sił traciliśmy w osłabieniach. Jeśli tego nie wyeliminujemy, to trudno będzie o dobry wynik.

- Stać was na zakwalifikowanie sie do pierwszej czwórki, walczącej w play off o medale?
- W ubiegłym sezonie też nikt na nas nie stawiał. Drużyna pokazała charakter, potrafiła się podnieść, napsuć mnóstwo krwi faworyzowanej Unii i zająć piąte miejsce. Wierzę, że w tym sezonie będzie podobnie. Lód jednak zweryfikuje ambicje i plany. Nikt nie mówi, że łatwo będzie. Musimy skupić się na sobie i walczyć, grać jak najlepiej. Nigdy nie można składać broni. Kto poddaje się jeszcze przed wyjściem na taflę, lepiej niech zostanie w szatni.

- Potrzebny jest wam wypad w środku sezonu do Turkmenistanu?
- Nie mnie komentować decyzję zarządu.

 

Komentarze







reklama