20.08.2011 | Czytano: 2019

Śnieg latem w centrum miasta(+zdjęcia)

Termometr wskazywał ponad 20 stopni ciepła, a w centrum nowotarskiego rynku zalęgała gruba warstwa śniegu. Od razu pragniemy uspokoić, że sprawcą pojawienia się śniegu w pełni lata nie były anomalie pogodowe, lecz ingerencja człowieka. W tym przypadku Grzegorza Denenfelda i Rafała Króla, którzy przywieźli go z lodowiska.

Po co się tak trudzili? By rozpropagować snowboard, a przede wszystkim zaprezentować nową dyscyplinę olimpijską slopestyle, która zadebiutuje w Soczi w 2014 roku. Dyscyplina ta znana jest również po nazwą snowboardowy freestyle bądź freeskiing.

Snowboardowy piknik zorganizował MSS Uniqueteam Nowy Targ przy współpracy z Miejskim Ośrodkiem Kultury i pod patronatem Polskiego Związku Snowboardowego.

- Slopestyle to po polsku „styl na stoku” – tłumaczy jeden z organizatorów, Rafał Król. - Nazwa slopstyle to również określenie zawodów, podczas których amatorzy snowboardu wykonują ewolucje na skoczniach, przeszkodach, wykonują rotacje na rurkach, poręczach, murkach... By wykonać różne triki trzeba się rozpędzić. Dlatego zbudowana jest rampa, pokryta śniegiem, z które zjeżdżają. Ewolucje podobne do zawodów na deskorolce. Tylko pory roku, w których się jej wykonuje, są inne. Dzisiejszy pokaz jest połączeniem slopestyle z deskorolką. Zawodnicy w tej konkurencji mają do wyboru rainbowy, c-raile, s-raile, poręcze (raile) proste, łamane i różne konfiguracje boxów. Najważniejsze zadanie polega na pokonaniu jak najtrudniejszych przeszkód w sposób najbardziej widowiskowy i poprawny stylowo. Najwyżej oceniana jest jazda tyłem.

Pokaz cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Nie tylko można było podziwiać umiejętności zawodników, ale także zapolować na autografy mistrzów jednej deski – Aleksandrę Król czy Maćka Jojko. Byli też przedstawiciele Polskiego Związku Snowboardowego na czele z prezesem i szefem wyszkolenia. Zaprezentowano zdobyte trofea i zdjęcia z ostatnich igrzysk olimpijskich.

Wykorzystaliśmy okazję i przeprowadziliśmy rozmowę z aktualną mistrzynią Polski, nowotarżanką, Aleksandrą Król.

- Chyba jesteś zadowolona z minionego sezonu?
- Bardzo. Był najlepszy z dotychczasowych. Cieszę się, bo forma rośnie z roku na rok i mam nadzieję utrzymać tą progresję. Byłam w trójce Pucharu Europy, niemal w każdych zawodach. W klasyfikacji generalnej uplasowałam się na czwartej pozycji. W Pucharze Świata wdzierałam się do „32”, czyli do finałowych przejazdów. Ukoronowaniem sezonu był tytuł mistrzyni Polski. Nowy sezon tuż, tuż. Jeśli krzywa ma nadal piąć się w górę, to trzeba szybko wyjść na śnieg. Zaraz po pikniku wyjeżdżam na pierwszy obóz przygotowawczy do Szwajcarii. Będzie to typowy obóz na twardą deskę, na lodowcu. Trwać będzie tydzień, potem powrót i kolejny wyjazd. Pierwsze zawody Pucharu Świata czekają mnie w październiku w Holandii. Zawody rozegrane zostaną w hali. Mierzymy wysoko w Pucharze Świata, w „8” i „16”.

- Wszystko z myślą o Soczi?
- Oczywiście. To jest główny cel. Do Vancouver nie udało się wywalczyć biletu. Gdybym jeździła tak jak w minionym sezonie, to na pewno uczestniczyłam w największym święcie sportowców. Teraz mam nadzieję, że zdołam uzyskać kwalifikację olimpijską.

- Pokazy oglądasz z boku. Dlaczego nie zaprezentujesz się licznie zebranej publiczności?
- Nie jeżdżę na rampach. To nie dla mnie. Nogi bym sobie połamała. Chociaż kiedyś jeździłam. Teraz nie mogę ryzykować kontuzji. Slalom to zupełnie coś innego. Inna deska, inne buty. Mogę tylko podziwiać tych facetów i porzucać do nich śnieżkami w pełni lata.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama