- Miałam niespełna dwa tygodnie wolnego i „zaprzęgnięta” zostałam do pracy – mówi z uśmiechem jedna z najbardziej obiecujących zawodniczek młodego pokolenia w narciarstwie alpejskim, Sabina Majerczyk (urodzona 4 kwietnia 1993 roku). Spotkałem ją na boisku obok hali lodowej. Z Filipem Rzepeckim i Hubertem Knurowskim ćwiczyła pod okiem Tomasza Śwista. – Pracujemy nad wytrzymałością, siłą i szybkością. Latem trenuję dwa razy dziennie. Jutro wyjeżdżam na lodowiec. W okresie jesiennym zaliczymy 5-6 pobytów na lodowcu - informuje Sabina.
Nowotarski klub ze stoku Jaworzyny Krynickiej zgarnął osiem medali mistrzostw Polski juniorów – cztery złote i dwa srebrne. W klasyfikacji punktowej zajął drugie miejsce, pozostawiając w pokonanym polu kluby z Zakopanego. Sabina Majerczyk miała w tym największy udział. Wywalczyła trzy złote medale (gigant, super kombinacja, slalom) i jeden srebrny w supergigancie. Wcześniej wygrała trzy razy Puchar Polski, odniosła szereg zwycięstw w zawodach FIS Race.
- Utalentowana i pracowita dziewczyna – chwali ją trener, który złości się, że kadra Tauron zaprosiła do swojego projektu zawodników z roczników, które na Soczi są za młode. – To saint fiction – nie boi się określeń.
Jest niezwykle ambitna i surowa wobec siebie. Twierdzi, że sezon mógł być lepszy.
- W mistrzostwach świata juniorów w gigancie zajęłam 30 miejsce. W pierwszym przejeździe miałam odległy numer startowy i warunki na trasie były trudne. W drugim było już lepiej. Slalomu nie ukończyłam - wyjawia Sabina, która woli ścigać się na trasach zagranicznych, trudnych technicznie, ale lepiej przygotowanych. – W kraju mieliśmy mało startów, łącznie siedem. Mistrzostwa Polski seniorów nie zostały rozegrane, bo nie było warunków do ich przeprowadzenia. W Krynicy podczas juniorskiego czempionatu trasa nie była zbyt skomplikowana, można powiedzieć, że przyjemna.
Przygodę z tym sportem rozpoczęła dość późno, bo dopiero w czwartej klasie podstawówki. – Wtedy tata, który uczył mnie zjeżdżać na nartach, zapisał mnie do klubu. Nawet nie zauważyłam kiedy stałam się wyczynowcem. Od razu wzrosły wymagania. Muszę mieć mnóstwo samozaparcia, by pogodzić treningi i starty z nauką – wyjawia.
- Moje mocne strony? Mocno podkręcane i bardzo trudne giganty. Gorzej czuję się w dyscyplinach szybkościowych, w supergigancie i zjeździe, ale też w zasadzie tych konkurencji nie trenujemy. Skupiamy się na gigancie i slalomie. Nie mam też idola, by się wzorować na jego technice jazdy. Robię swoje i wierzę, że wyjdzie. Podglądam wszystkie zawodniczki z czołówki Pucharu Świata i ... Fajnie byłoby tak jeździć. Jak każdy sportowiec marzę o występie w igrzyskach olimpijskich. Muszę jeszcze dużo pracować, by dostąpić tego zaszczytu – przyznaje Sabina.
Co czeka ją w nadchodzącym sezonie? - Ogrom pracy – śmieje się. - Muszę usilnie pracować, by poprawić pozycję w rankingu. Zamierzamy jak najwięcej startować poza granicami naszego kraju, głównie w zawodach FIS.
Stefan Leśniowski