11.05.2011 | Czytano: 1069

Klasa A: Bramkowe uczty

18 kolejka podhalańskiej klasy A dostarczyła sporo emocji. Padło w niej 27 goli, a najbardziej usatysfakcjonowani byli kibice w Czarnym Dunajcu, gdzie widzieli osiem goli i w Waksmundzie, gdzie padło ich siedem. Nie obyło się bez sensacji – zaczyna cotygodniowy komentarz nasz ekspert, Daniel Siwor.

Postarał się o nią Wiatr, pokonując lidera z Poronina, który ostatnio bardzo dobrze się prezentował. Ludźmierzanie z kolei mieli problemy ze zdobywaniem punktów wiosną i zsunęli się na 11. miejsce. Piłkarze Wiatru widocznie poczuli, że ich sytuacja staje się nieciekawa i od początku spotkania narzucili liderowi własny styl gry, oparty na ataku non stop. Chcieli jednak zbyt szybko zdobyć gola i w ich akcjach było sporo nerwowości. Jak mówi przysłowie: „Co nagle to po diable”. Nie wykorzystali nawet trzech „setek”. W miarę upływu czasu impet miejscowych osłabł i do głosu doszli poroninianie. Uzyskali lekką przewagę, a gospodarze bronili się, wybijając piłkę byle dalej od własnej świątyni. Okazuje się, że była to skuteczna broń. Po jednym z takich wybić, kontra została przerwana faulem i z „jedenastki” padło rozstrzygniecie dla Wiatru. Ludźmierzanie zdobyli bardzo cenne punkty, które być może sprawią, że uwierzą w swoje umiejętności.

Najciekawszy mecz, obfitujący w osiem goli rozegrano w Czarnym Dunajcu. Jak już wielokrotnie mówiłem gospodarze są zespołem chimerycznym, ale niezwykle skutecznym na własnym boisku. Tym razem jednak trafiła kosa na kamień. Lubań potwierdził, iż znajduje się w szczytowej dyspozycji, a ostanie wysokie wygrane nie były przypadkowe. Tylmanowianie w 23 min. prowadzili już 3:0 i wydawało się, że już nic w tym pojedynku nie może się wydarzyć. A jednak! Czarni w swoim składzie mają Pająka, po akcjach którego zespół schodził na przerwę już tylko z jednobramkową stratą. Po zmianie stron tylmanowianie pokazali lwi pazur. Dwa gole Podgórskiego (wyrasta na czołowego snajpera ligi) rozstrzygnęły sprawę.

Fantastyczne widowisko dla swoich kibiców stworzył Huragan, największe objawienie rundy. To co zrobił w niedzielę zasługuje na ogromne brawa. W przeciągu 16 minut zdobył cztery gole i kto wie czy nie jest to rekord wszech czasów w tej klasie rozgrywkowej. Powiał prawdziwy huragan, który zmiótł Chabówkę, która dzielnie walczyła, ale nawet z przewagą jednego gracz od 40 minuty, nie potrafiła zbyt wiele zdziałać. Więcej, straciła jeszcze dwa gole.

Nastąpiło przebudzenie Jarmuty, tak jak przewidywałem po zwycięstwie nad Sokolicą. Szczawniczanie wykorzystali potknięcie Porońca i już tylko punkt trącą do lidera. Zapowiada się ciekawa końcówka ligi. Trzeba jednak przyznać, że ich rywal im w tym pomógł, bo strzelił sobie samobója, a drugiego gola stracił z karnego.

Bardzo ważny mecz dla dolnych rejonów tabeli odbył się we Frydmanie. Wydawało się, że Sokolica łapie wiatr w żagle, a tymczasem na jezierze czorsztyńskim, mimo sporego wiatru, ich żaglówka nie potrafiła złapać azymutu. Frydman lepiej żeglował w tych warunkach i zdobył trzy jakże ważne punkty. ZOR złapał kontakt z zespołami z końcówki.

W Lipnicy Wielkiej sześć godzin czekali sędziowie na piłkarzy, by wybiegli na murawę. O pierwszej połowie można powiedzieć, że się odbyła. Po przerwie zespoły odważniej zaatakowały i było sporo spięć podbramkowych, dwa gole i tyleż niewykorzystanych karnych.

Zasłużony remis padł w pojedynku Orkana z Orawa, zespołów z szóstoligową przeszłością. Widowisko walki, bez fajerwerków, toczone przez większą cześć w środkowej strefie boiska.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama