28.04.2011 | Czytano: 963

Liga przyczyną niepowodzeń

Z Rafałem Dutką, uczestnikiem hokejowych mistrzostw świata w Kijowie, kapitanem „Szarotek” – rozmawia Stefan Leśniowski.

- Jakie nastroje panowały w szatni po przegranym meczu z Wielką Brytanią?
- Przygnębienie, bo jechaliśmy z nadziejami na zajęcie minimum trzeciego miejsca. Po pierwszych meczach mierzyliśmy nawet w awans. Rozmawialiśmy o tym z chłopakami i wszyscy byli zgodni, że jest szansa, by po 10 latach wrócić do elity. Przyzwyczailiśmy się żyć nadzieją, wierząc, że lepiej będzie w klubach, więc również teraz czekamy na cud, że IIFF zaniecha reorganizacji rozgrywek.

- Przyczyny spadku do trzeciej ligi?
- Po kontuzjach zabrakło nam lidera, który potrafiłby w najtrudniejszym momencie wziąć ciężar gry na swoje barki i zdobyć gola. Słaba była psychika, bo fizycznie doskonale znieśliśmy trudy turnieju. Jednak główna przyczyna tkwi w naszej lidze. Gra się w niej na stojąco, bez agresji. W mistrzostwach świata nie ma czasu na swobodne rozegranie krążka, bo przeciwnik atakuje ciałem. W lidze jedynie Podhale grało twardo. Czuy pokazał jak wygląda prawdziwy hokej, taki jak w Kijowie. U nas za atak ciałem wędrował na ławkę kar. Tam inaczej się gwizdało. Nie dopuszcza się do ostrej gry, a potem w MŚ czujemy się zagubieni. Nie wiemy czy atakować, czy też nie. Sędziowie u nas nie czują gry. W Kijowie trzy razy dostałem takie ciało, że w lidze w całej karierze takiego nie otrzymałem. Dobrze, że byłem przygotowany na atak i nic mi się nie stało. Witecki i Słaboń nie mieli już takiego szczęścia. Nie potrafiliśmy sobie poradzić z pędzącym rywalem, faulowaliśmy i traciliśmy gole w osłabieniu.

/uploads/galleries/l/7dd37387abacad06930bd9ad7791aad1.jpg

- Pierwsze tercje były tragiczne w waszym wykonaniu. Waldemar Klisiak z Ukrainą chciał wyłączyć telewizor.
- W większości zespoły w naszej lidze schowane są za podwójną gardą i czekają na ruchy z drugiej strony. Myśmy tak zaczynali mecze, czekając co rywal zrobi. Byli przestraszeni. W kolejnych odsłonach, gdy ciśnienie opadło, prezentowaliśmy się znacznie lepiej. Każda z drużyn była w naszym zasięgu, a Waldek na hokejowej emeryturze będzie miał czas z boku spojrzeć na nasz hokej.

- Twierdzi również, iż obrona, w której występowałeś, przypominała wielką dziurę. Zgadzasz się z tym?
- Nie można wszystkiego zwalać na obrońców. Błędy zaczynają się z przodu, po starcie krążka. Szła kontra dwa na jeden, trzy na jeden, a napastnik nie wracał do obrony. W naszej lidze to ujdzie, da się rywala zepchnąć do narożnika lodowiska, ale w Kijowie płaciliśmy słono za takie niefrasobliwe zagrania. Byliśmy jednak najmłodszą ekipą, to powinno procentować.

- Nie uważasz, że nie czas na eksperymenty w najważniejszej imprezie sezonu? Powrót do drugiej ligi nie będzie łatwy.
- Nie wiem czy trener miał wielki wybór. Nie mamy doświadczonych zawodników, którzy wytrzymaliby trudy turnieju. Nie wiem czy mieliby taką motywację, by w pięciu meczach dać z siebie wszystko. Zgadzam się, że powrót nie będzie łatwy. Trzeba będzie wygrać wszystkie spotkania.

/uploads/galleries/l/d457ec76f17406e125efffaeee93bc2c.jpg

- Wróćmy na krajowe podwórko. Zostajesz w Podhalu?
- Mieliśmy spotkanie z prezesem, który nakreślił aktualną sytuację. Prosił o cierpliwość, bo trudno o sponsora. Za czasów Wiesława Wojasa, jak sponsorzy zawiedli, to wyciągał pieniądze z własnej kieszeni. Teraz nie ma kto ratować. Fajnie byłoby, gdy wszystkie zaległości zostały uregulowane. Poczekam jeszcze chwilę, ale wiecznie czekać nie będę. Jak pojawi się fajna oferta, to z niej skorzystam. Chciałbym zostać, podobnie jak koledzy, bo pokazaliśmy, że warto w nas inwestować i możemy coś osiągnąć.

- Sponsora łatwiej byłoby znaleźć, gdyby reprezentacja miała wyniki.
- To prawda, ale nie tylko wyniki o tym decydują. Hale swoim wyglądem odstraszają, nie tylko sponsorów, ale również kibiców. Trzy lata temu w Kijowie złapałem się za głowę widząc jak wygląda obiekt. Teraz byłem w szoku. „Stadiony świata”. Moim marzeniem jest, by w Nowym Targu był taki obiekt, którego nie trzeba byłoby się wstydzić. Wtedy sponsorzy znaleźliby się.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama