22.04.2011 | Czytano: 2072

Trenerzy sukcesy zawdzięczają zawodnikom

Adam Jakieła trener Biathlonowego Klubu Sportowego Wojsko Polskie Kościelisko został uznany za najlepszego szkoleniowca w plebiscycie Dziennika Polskiego na Najlepszego Trenera Roku.

Panie trenerze, czym dla Pana jest ten tytuł?
Jestem zaszczycony, że w gronie wybitnych szkoleniowców na Podhalu zostałem uznany za najlepszego trenera w minionym roku w tym prestiżowym plebiscycie. Na sukces trenera pracują głownie jego wychowankowie i aktualnie trenowani zawodnicy. I tak powinno być. Tak się złożyło, że praktycznie każda z mich zawodniczek na najważniejszych zawodach w Polsce zdobywała medale. I to te dziewczyny w praktyce wywalczyły dla mnie ten tytuł. Chcę jednocześnie podkreślić, że wyróżnienie mnie tytułem Trenera Roku jest wyrazem uznania dla naszego klubu BKS WP Kościelisko dla działaczy i pracowników. To także promocja naszej dyscypliny.

Jednak nikt z tej plejady biathlonistek medalistek wielu imprez nie został laureatem plebiscytów na Najpopularniejszego Sportowca i Młodego Asa Podhala?
Decyzje podejmują czytelnicy i kibice. Na listy najlepszych i najpopularniejszych trafiają przedstawiciele tych dyscyplin, które mają największą widownię. Nasz ośrodek biathlonowy w Kirach leży poza centrum turystycznym, co w jakimś sensie wpływa na frekwencję, na zainteresowanie kibiców. A szkoda, bo to piękny i pasjonujący sport, przynoszący wiele emocji dla bezpośrednich obserwatorów.

Wyniki zawodniczek i zawodników z BKS WP Kościelisko już od kilku sezonów są znaczące. Mógłby Pan przypomnieć te najważniejsze?
W tegorocznym Pucharze Polski prawie we wszystkich kategoriach nasi zawodnicy wygrywali bądź plasowali się na medalowych miejscach, że wymienię tu Grzegorza Jakubowicz, Pawła Leję, Katarzynę Leje, czy Kingę Mitoraj i innych. Wiele naszych wychowanek i wychowanków obecnie z różnych powodów reprezentuje inne kluby, oni też należą do polskiej czołówki biathlonistek i biathlonistów. Nasz klub zdecydowanie wygrał punktację drużynową w PP. W Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, która została rozegrana na naszych obiektach właściwie oddaliśmy rywalom bardzo niewiele medali. W punktacji klubowej zdobyliśmy prawie dwa razy więcej punktów niż kolejne dwa kluby razem. Wygraliśmy po raz pierwszy klasyfikację województw a przypomnę, że jesteśmy jedynym klubem biathlonowym w Małopolsce. W mistrzostwach Polski medale zdobywają nasi seniorzy, oraz nasze wychowanki seniorki, które teraz startują w barwach innych klubów. Bardzo budujące jest to, że nasze dziewczyny juniorki walczą o medale z uznanymi już zawodniczkami. Powiem może nieskromnie, ale świadczy to o naszej dominacji w polskim biathlonie.

Czy te sukcesy, które oczywiście dają satysfakcję nie wynikają ze słabości konkurencji?
Nie chce oceniać rywali, bo to nie moja działka, my robimy swoje a ocena należy do Polskiego Związku Biathlonu. Mogę z duża dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że kadra młodzieżowa dziewcząt będzie składać się wyłącznie z naszych zawodniczek. W kadrze olimpijskiej i narodowej z pewnością też nie zabraknie naszych aktualnych zawodników bądź wychowanków.

Czy ta dominacja nie jest przeszkodą w ponoszeniu poziomu biathlonu w Polsce?
Z pewnością rywalizacja pozytywnie wpływa na rozwój zawodników i całej dyscypliny. My w naszym klubie skupiamy się na swojej pracy a to, że w każdej z kadr jest wielu naszych zawodników nie wprawia nas w zakłopotanie. To w innych klubach i ośrodkach biathlonowych powinni się martwić takim stanem rzeczy. Oczywiście wolałbym, aby i na „krajowym podwórku” była ostrzejsza konkurencja, ale skoro jej nie ma to taką konkurencję, wytwarzamy wewnątrz naszego klubu. Naprawdę martwię się tym, że na mistrzostwach Polski seniorek w gronie niestety tylko 20 zawodniczek aż 15 wywoziło się z BKS WP Kościelisko.

Co powoduje, że do BKS WP Kościelisko trafia liczna grupa utalentowanej młodzieży i później osiąga znaczące wyniki przynajmniej w Polsce?
To jest prosty mechanizm. Rywalizacja pomiędzy zawodniczkami w naszym klubie jest na wysokim poziomie i aby zdobywać medale w krajowych zawodach trzeba być lepszym od koleżanek klubowych. To powoduje pozytywne napięcia zmusza do ciężkiej, żmudnej i systematycznej pracy. Z tego tworzą się dobre wyniki a one przyciągają do klubu kolejne zawodniczki z innych ośrodków. Taka w dobrym znaczeniu tego słowa jest spirala sukcesu.

Czy w waszym klubie jest wypracowany model szkolenia, system naboru i selekcji i dalszej pracy z zawodnikami?
Wiem jak taki model powinien wyglądać. Niestety w naszych polskich realiach do klubów na ogół trafiają ci zawodnicy, którzy chcą biathlon uprawiać. Powiem tak, na etapie Gimnazjum do szkolenia powinni trafiać zawodnicy rokujący już nadzieję na osiąganie dobrych wyników, o ukształtowanych predyspozycjach. W naszym klubie to już się zmienia, mamy dość dobrze ukształtowaną piramidę. Z okolicznych wiosek wybieramy zdolną młodzież do szkolenia biathlonowego, współpracujemy z nauczycielami wychowania fizycznego z tych placówek sami też jeździmy do tych szkół na szkolenie przyszłych biathlonistów. Dobra współpraca nauczycieli z trenerami i tych między sobą jest warunkiem koniecznym do tworzenia przyjaznej atmosfery dla sportu.

Jest Pan trenerem klubowym a pana zawodniczki praktycznie w stu procentach tworzą kadrę młodzieżową, czy nie lepiej byłoby, aby one pozostawały pod Pana opieką do momentu uzyskania awansu do kadry olimpijskiej?
Propozycję jeszcze nieoficjalną pracy z kadrą młodzieżową dziewcząt dostałem, ale muszę ją spokojnie i dogłębnie rozważyć. Z jednej strony chciałbym pracować z tymi dziewczynami, które wychowałem, które jakiś swój dorobek już mają, ale z drugiej strony nie chcę zostawiać narybku w naszym klubie. Praca w kadrze może skończyć się po dwu sezonach, a ja mogę wrócić do klubu gdzie już nie będzie, z kim trenować. Tego chcemy uniknąć, przedstawimy z ramienia naszego klubu swoje propozycje, jeżeli znajdą uznanie w Polskim Związku Biathlonu to pewnie podejmę się pracy z kadrą młodzieżową dziewcząt.

Czy z pośród Pana wychowanek, które już niedługo będą decydowały o pozycji polskiego biathlonu kobiecego są zawodniczki mające szanse na międzynarodowe sukcesy?
Oczywiście, że takie zawodniczki są, że wymienię tylko Marysię Bukowską, która wymaga indywidualnego podejścia, Anię Mąkę, która nawet z perypetiami zdrowotnymi rywalizowała w MP na równi z seniorkami, czy niezwykle utalentowaną Kingę Mitoraj, świetną biegaczkę i robiącą kolosalne postępy na strzelnicy. Innym też nie odbieram szans na udaną karierę nie tylko na polskiej arenie.

Panie trenerze, w jaki sposób, w jakich okolicznościach zajął się Pan szkoleniem?
Urodziłem się we wsi Lubatowa koło Iwonicza Zdroju. Moim trenerem w klubie Górnik Iwonicz był Jan Murdzek. Do klubu WKS Zakopane trefiłem jeszcze, jako junior. W tym klubie odbyłem zasadniczą służbę wojskową i chociaż wyszedłem do cywila pozostałem w WKS-ie. W Kościelisku znalazłem „swoją drugą połowę” ożeniłem się i ponownie wstąpiłem do wojska, ale już do służby zawodowej. To była wówczas jedyna droga do uprawiana sportu na wysokim poziomie. W pewnym momencie w naszym klubie doszło do trudnej sytuacji kadrowej w związku z rezygnacją z pracy trenerskiej Andrzeja Rapacza. Ówczesny szef klubu pułkownik Braja mnie powierzył rolę nieoficjalnego trenera bardzo mocnej grupy zawodników. Mimo iż byliśmy właściwie rówieśnikami to znalazłem posłuch i zrozumienie dla mojej nowej roli u kolegów. Z czasem pojawiły się w klubie dziewczyny biathlonistki i gdy do pracy w klubie wrócił trener Rubiś ja zająłem się trenowaniem dziewcząt i tak to trwa aż do dzisiaj.

Pracował Pan z mężczyznami i kobietami współpracował z trenerami kadry, jak by Pan odniósł się do problemów pracy z tymi jednak odmiennymi typami psychologicznymi?
Praca z mężczyznami wymaga stanowczości i właściwie bezkompromisowości. Kobiet wymagają indywidualnego podejścia większej dozy wyrozumiałości głębszej znajomości psychiki i subtelności w kontaktach. Wielu trenerów uważa, że praca z kobietami jest trudna, ja wręcz sobie ją chwalę. Mnie z dziewczynami pracuje się świetnie. Mam sygnały, że dziewczyny są zadowolone ze współpracy ze mną. Inaczej by do mojej grupy nie przychodziły.

O pozycji danej dyscypliny decydują gwiazdy indywidualności. Taką postacią w polskim biathlonie do niedawna był Tomasz Sikora, ale on zdecydował się zakończyć karierę. Co trzeba zrobić, aby polski biathlon znowu był zauważalny na międzynarodowej arenie?
Praktycznie każdy czynnik decyduje o poziomie. Pierwszy to baza treningowa. Jeżeli Zakopane zwane zimową stolicą Polski nie ma trasy narciarskiej z prawdziwego zdarzenia, jeżeli nie ma trasy narto rolkowej to nawet w skali kraju pozostajemy z tyłu od znacznie mniejszych miast i ośrodków. Trenerzy mogą zabiegać apelować, ale decyzje podejmują władze samorządowe i to one powinny tworzyć warunki o uprawiania sportu do dawania szans młodym ludziom na kariery sportowe. Jest też problem z przezwyciężeniem pewnych zmian cywilizacyjnych. Młodzież jest niemal uzależniona od komputera Internetu wykorzystywanego dla łatwej rozrywki.

Pan jednak skutecznie walczy z tymi niezdrowymi przyzwyczajeniami, Pana dzieci z dobrym skutkiem uprawiają biathlon?
Powiem nieskromnie, ale jestem zadowolony z tego, że Asia i Tomek odziedziczyli po mnie sportową pasję. Tomek miał w ubiegłym sezonie ciężką kontuzję, ale już wrócił do uprawiania biathlonu. Biega dobrze, ale ma trochę problemów na strzelnicy. Pewnie odziedziczył po mnie tą cechę, bo i ja wybitnym strzelcem nie byłem. Mam nadzieję, że jednak z czasem z dobrym skutkiem połączy bieganie ze strzelaniem. Dwunastoletnia Asia znakomicie radzi sobie i na trasie biegowej i na strzelnicy. Starsze od niej zawodniczki z podziwem patrzą na jej wyczyny podczas strzelania. Gdyby na przykład teraz były międzynarodowe zawody biathlonowe w jej roczniku Asia z pewnością plasowałaby się w nich w czołówce. To oczywiście bardzo mnie cieszy.

Gdyby nie poszło z innymi zawodniczkami, czego nie życzymy to trener Adam Jakieła ma pewną pracę z własnymi dziećmi?
Nie będę burzył struktury pracy klubowej i Tomek będzie trenował z innym szkoleniowcem, Asia najprawdopodobniej pozostanie przy mnie.

Ryb

Komentarze







reklama