04.04.2011 | Czytano: 2458

Polski hokej jest chory (podsumowanie sezonu)

Polski hokej jest chory- taki można wysnuć wniosek po zakończonym sezonie 2010/11 w ekstraklasie. Choroba dotknęła rządzących, a że ryba psuje się od głowy do izolatki trafiło też kilku klubowych prezesów. Nie wiem u jakiego medyka się leczą, bo kuracja jest nieskuteczna...

Powiedziałbym, że choroba ma znamiona postępującej. Jest w niej jednak źdźbło pozytywu. Otóż w krótkim sezonie ustanowiono kilka rekordów godnych księgi Guinnessa. To, że niechlubnych, to już inna para kaloszy. Ważne, że się w niej zapisało. Może i na wieki. Bo jakoś nie widzę na hokejowym horyzoncie kandydatów do ich pobicia i naśladowania.

W polskiej lidze nie zawsze za wyczyny na tafli rozdawano punkty. Mecze co prawda się odbywały, ale „centrala” je weryfikowała. Przyznała 18 walkowerów i to jest ten pierwszy rekord! (kolejność bicia rekordów nie koniecznie jest zachowana). Wszystkie przyznano w sezonie zasadniczym. Tego nie notowały jeszcze kroniki ligowe. Dzielni „wujowie” związkowi – to nazwa wymyślona przez dziennikarza katowickiego „Sportu”, Włodzimierza Sowińskiego – nie dość skutecznie naciskali kluby, by działały zgodnie z cywilizowanymi standardami. „Wujowie” szli na ustępstwa, zmieniali regulaminy związkowe, przedłużali czas zobowiązań klubów wobec „centrali”. Przelali, czy nie przelali zaległej kwoty. Będą grali, czy strajkowali – przewijało się w prasowych komunikatach. Związkowi działacze nie byli stanowczy przy wydawaniu licencji. Toteż wypili piwo, które sobie sami naważyli.

/uploads/galleries/l/6ba4c49adc94f68364214b7e8ea95973.jpg

Przebili nawet NHL, gdzie mecze w play off - dokładnie dogrywka - trwa do momentu aż padnie zwycięski gol. W historii światowego hokeja najdłuższy mecz trwał 54 dni! Gdzie? W Polsce! Spotkanie Unia – Tychy rozpoczęło się 29 października 2010 roku i zostało przerwane w 13 minucie i 58 sekundzie. Dokończono je 22 grudnia 2010 roku. Najdłuższy pojedynek rozpoczął się od... rzutu karnego, bo w momencie przerwania Łukasz Sokół sfaulował Lukaša Řihę w sytuacji sam na sam. Dodajmy, że karny po 24 dniach nie został wykorzystany. Zaś w miejsce nie grającego już Unii Petra Gallo na ławce kar zasiadł Wojciech Wojtarowicz.

/uploads/galleries/l/79441aa34ccbc1ed80ac2e93a36ed12f.jpg

Terminarz to kolejny kamyczek do ogródka PZHL. Winnego nikt teraz nie wskaże, jak w komunie, odpowiedzialność jest zbiorowa. Kilku leciwych graczy w poprzednim sezonie roniło łzy w rękaw dziennikarzy, że muszą dużo grać. Dotarło to do centrali i... Prosisz, masz. Sezon zasadniczy zrównano z egzotycznymi ligami. Skrócono go do 36 spotkań. To się nazywa dbałość o rozwój rodzimego hokeja. Co ma z tego kadra? Ci, którzy płakali w drużynie narodowej nie zagrają. Młodzież ma 2,5 miesiąca w plecy do innych krajów, których play off zaczynał się wtedy, gdy prezes Janusz Filipiak z zespołem otwierali szampany, by uczcić zdobycie mistrzostwa kraju. Mało tego! Mistrz w przeddzień inauguracji play off nie znał swojego rywala.

/uploads/galleries/l/d9803a87d1a23043422ed5fd6bef80ae.jpg

Żeby już całkowicie obrzydzić hokej kibicom, działacze związkowi postanowili wprowadzić dziwaczne bonusy, o których Leszek Lejczyk (pomstowano na leśnych dziadków z Zenonem Hajdugą na czele, a okazuje się, że obecni nie dorastają im do pięt) mówi „relikt przeszłości”. Okazało się, że clou sezonu ( finał ligi – jak kto nie wie) wcześniej się zakończył, niż poznaliśmy kolejność od 3 – 8 miejsca. Więcej, sezon kończyły „arcyciekawe” pojedynki KTH – Katowice o być, albo nie być w ekstralidze. Ależ ten PZHL umie promować dyscyplinę.

/uploads/galleries/l/525c34285c25db8c10a29d9665c3637e.jpg

To jeszcze nie koniec grzechów „centrali”. Okazało się, że bonusy nie obowiązują we wszystkich rundach. Przed spotkaniem o brązowy medal niejasny regulamin wzbudził niezdrowe emocje. Zdziwieni byli trenerzy. – Co Unia nie ma bonusa? – śmiał się trener Cracovii, Rudolf Rohaček. – To po co tyle się tłukła, by zająć jak najlepsze miejsce? A może i nam zlikwidowali ten przywilej? – pytał drwiąco. Mówimy precz bonusom!

/uploads/galleries/l/f904f3cbd227512c0ea05f4daebdc47a.jpg

Mecze o miejsca do 5-8 są bezsensowne. To sztuczne przedłużanie sezonu. Play off polega na tym, że przegrywający odpada. Jeśli chce się przypisać drużynie zajęte miejsce, to o tym decyduje sezon zasadniczy. Jeśli panowie z PZHL nie wiecie jak zagospodarować pierwszą część sezonu, by zmusić drużyny do walki, to ta cześć rozgrywek niech gra o jakiś puchar, może być nawet Polski. Play off jest najatrakcyjniejszą częścią rozgrywek i nie zabijajcie tego jakimiś bonusami, doborem drużyn, bo sami sobie zaprzeczyliście i zniszczyliście rywalizację w sezonie regularnym. - Po co walczyć o lepszą pozycję, jak i tak cię wybiorą - słychać było z trenerskich ust.

/uploads/galleries/l/e0ee1e963f5cb244f3e244b4792a5c2a.jpg

Cyrk był (przepraszam jest jeszcze) z przynależnością klubową Petra Valušiaka. Rozpoczynał sezon w KTH, gdzie był liderem klasyfikacji kanadyjskiej. 5 minut przed półfinałowym meczem Pucharu Polski został zatwierdzony do Unii. Nie spodobało się to kryniczanom, którzy odwołali się do WGiD PZHL. Poszło o to, czy Słowak podpisał w Krynicy kontrakt, czy umowę o pracę. KTH nie wywiązywało się z zobowiązań finansowych wobec zawodnika. Już po sezonie sprawa trafiła do Komisji Odwoławczej.

Kolejny kamyczek do ogródka centrali, to... medale i puchar za mistrzostwo kraju. Cracovia obdarowana została medalami... brązowymi, a puchar był z...plastiku. „Jaka liga, taki puchar” – skomentowano.

/uploads/galleries/l/f085ef7d536b7f46b864f75219165b21.jpg

Niby limit obcokrajowców został zredukowany o jednego zawodnika, ale sztucznie, poprzez wystąpienie o obywatelstwo polskie, zwiększono go o dwóch. To ukłon dla tych, którzy nie potrafili skompletować składu i...w stronę bogatych. Wątpię czy to coś da polskiemu hokejowi. Wszędzie obcokrajowiec musi być dwa razy lepszy, żeby zamiast swojego wzięli obcego. Tylko nie u nas. Lepiej od zaraz rozpocząć produkcję własnego narybku niż liczyć na obcego. W PZHL chyba nie znają powiedzenia – najlepiej liczyć na siebie. 


Naj, naj, naj - czyli subiektywnie o zakończonym sezonie
* Najlepszy i najbardziej stabilny finansowo zespół – Cracovia. Przed sezonem mówiono, że Cracovia się sypie. Tymczasem spokojnie i z głową budowano team, który odniósł 44 zwycięstwa. W sezonie zasadniczym 30 razy przeciwnicy rozjechani zostali na „Pasach” i tylko sześć razy rywale znaleźli na nie sposób. Krakowianie mieli najwięcej strzelonych bramek (179) i najmniej straconych (85) i lepszy bilans bezpośrednich spotkań ze wszystkimi zespołami. Zaś play off był dla nich spacerkiem. W przekonywującym stylu odprawiali rywala za rywalem, odnosząc dziewięć zwycięstw w jedenastu meczach. Dwie przegrane po karnych.

/uploads/galleries/l/bbc330b193d2f735e3e65689caccf230.jpg

* Najnudniejszy finał play off w historii. Można powiedzieć, że to wina Cracovii, że tak dobrze była przygotowana do decydującej rozgrywki. Tychy odprawiła praktycznie na jednej nodze. W play off hokeiści spod Wawelu strzelili 62 gole przy 14 straconych. Naprawdę godne podziwu osiągnięcie w drodze po ósmy tytuł mistrza Polski. Gwoli wyjaśnienia. Niektóre źródła podają 9. tytuł Cracovii. Uwzględniają bowiem 1948 rok, kiedy mistrzostwa się nie odbyły w związku z udziałem reprezentacji w Igrzyskach Olimpijskich w St Moritz. Po powrocie kadrowiczów nagła odwilż storpedowała turniej finałowy i zdaniem niektórych przyznano tytuł mistrzowi z 1947 r., czyli Cracovii. Jeśli nie grasz, to nie masz tytułu – tak twierdzi IIHF. Można się o tym przekonać wertując 600-stronicowy "IIHF Media Guide & Record Book 2011". On nie uwzględnia mistrza Polski w 1948 roku. Nie ma też żadnych dokumentów w związkowym archiwum na ten temat. Na pewno nie byłoby ósmego w historii tytułu, gdyby nie profesor Janusz Filipak, który dba o budżet klubu i trener Rudolf Rohaček, z którym ten pierwszy związał się kontaktem na kolejne lata (do 2014). Cracovia miała najbardziej stabilny sytuację, skład i trafiła w dziesiątkę z Kanadyjczykami z polskim paszportem Davidem Kostuchem i Rafałem Martynowskim. Czeski szkoleniowiec zapowiada, że ten kierunek poszukiwań wybierze przy kolejnych wzmocnieniach. Cracovia zapowiada bowiem podbój Europy.

/uploads/galleries/l/afd4f8c95a5c02dfc65db481692369f7.jpg

* Największe rozczarowanie – Ciarko Sanok. Ogromne letnie zakupy i dopiero szóste miejsce. Oczekiwania były znacznie większe. Jeszcze bardziej apetyt wzmógł się po zdobyciu Pucharu Polski. Nie wszyscy zawodnicy zadowolili szkoleniowców i z niektórymi się pożegnali. Mówi się kolejnych megawzmocnieniach. Najsłabszym ogniwem byli bramkarze, z których usług sanoczanie już nie skorzystają. Trochę dziwi, że klub, który wydał tyle milionów na zawodników nie zadbał o dobrego golkipera. Czyżby zapomniano, iż drużynę buduje się od tyłu?

* Największy przegrany – Adam Bernat, po raz wtóry. Prezes sosnowieckiego Zagłębia od kilku sezonów myśli o przywróceniu blasku Zagłębiu. Sosnowiczanie od 21 lat czekają na medal! Co roku robi nieskoordynowane ruchy, nie mające żadnego pokrycia w... budżecie. Po poprzednim sezonie znowu zmienił skład. Zatrudnił nowych zawodników, wielu z nazwiskami, obiecując im gruszki na wierzbie. O dziwi sporo dało się złapać na ten „lep” i w trakcie sezonu musiało rozwiązywać kontrakty i szukać sobie nowych pracodawców. Na szczęście była młodzież, którą tak pomiatano w poprzednich sezonach. To ona uratowała ekstraligę. Prezes znalazł się w labiryncie, z którego nie może się wydostać. Dlatego nikt nie wie co dalej będzie z Zagłębiem.

* Największa niespodzianka in minus – Naprzód Janów. Konia z rzędem temu, kto przypuszczał, iż Janów, zostanie bez wielkiego hokeja. Klub z ogromnymi tradycjami, który zawsze świetnie pracował z młodymi hokeistami, który wychował mnóstwo reprezentantów kraju. To był drugi klub w Polsce po Podhalu, który w latach 70 – tych grał wyłącznie swoimi wychowankami. Praktycznie zawsze stał na podium. Trafił jednak na lata świetności górali i często plasował się za jego plecami. Podhalanie z Janowem zawsze mieli dobre układy, ale na lodzie nie było zlituj się. „Jedziesz na Janów to się zastanów” – często mówiono w Nowym Targu. Szkoda, że taki klub musiał opuścić szeregi ekstraklasowców. Szkoda dla polskiego hokeja, bo jak pokazały mistrzostwa Polski juniorów nadal produkcja dobrych hokeistów idzie tam pełną parą. Szkoda Krzyśka Kulawika, ikony Naprzodu, który zawsze ratuje tonący statek. Nigdy pokładu nie opuścił. Jest z tym klubem na dobre i na złe. Brak pieniędzy, a co za tym idzie odejście zawodników, było przyczyną upadku. Janowianom życzymy szybkiego powrotu do ekstraklasy.

/uploads/galleries/l/5343db7e987f26298f5a89fec25550da.jpg

* Największy zawód finałów i najstarszy zespół - GKS Tychy. Już po poprzednim sezonie radziliśmy sternikom wietrzenie zespołu. Nie posłuchali i w finale play off się skompromitowali. To była klęska. A wygrany mecz z Cracovią w karnych, to jedynie łaska „Pasów”, bo zapewne chcieli świętować tytuł przed własną widownią. W zespole tym weteranów więcej niż młodzieży, którzy śmiało mogliby zasilić ekipę Old Boys Tychy. Sebastian Gonera w play off był najsłabszym defensorem w drużynie. W sezonie zasadniczym „starzy” nieźle sobie radzili, bo terminarz był jakby pod ich wiek ustalany. Mało meczów, z długimi przerwami i można było śmiało zregenerować siły od niedzieli do piątku. Obecni zawodnicy popadli w wielką rutynę i działacze zmuszeni będą poczynić sporo kadrowych zmian, jeśli myślą o przyszłości. Budowę nowego teamu czas zacząć jak najszybciej. To będzie kosztowało, bo wybitnych młodych jednostek w młodzieżowym tyskim klubie nie uświadczy.

/uploads/galleries/l/7ac111eef4d1921c61f95d3efc5b9334.jpg

* Największa niespodzianka sezonu – Podhale Nowy Targ. Wydawało się, że Nowy Targ straci ekstraligę. To byłby gwóźdź do trumny polskiego hokeja, co zresztą potwierdził sezon. Zamach był szykowany przez rządzących hokejem. Podhale musiało w barażach ubiegać się o miejsce w PLH. Mimo rozgrabienia mistrzowskiego zespołu, młodzież pokazała lwi pazur i beniaminek zajął piąte miejsce, zostawiając w pokonany polu taką finansową potęgę jak Sanok. A przecież była bliska wyeliminowania Unii. – Nie zawsze pieniądze zwyciężają. Trzeba mieć serce i charakter – mówi nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

/uploads/galleries/l/8ae83080b0e2304cbc4a1fb6dc813d95.jpg

* Najbardziej zadowolona – Unia Oświęcim. Tak przynajmniej wydaje się z perspektywy piszącego. Oświęcimianie w drugim sezonie po powrocie do ekstraklasy, znaleźli bogatego sponsora, powrócili wychowankowie, którzy pałętali się po innych klubach, dokooptowali dobrych obcokrajowców i wrócili na podium. Brąz to spora zasługa właściciela firmy Aksam, który już zapowiada skrojenie zespołu na miarę finału.

/uploads/galleries/l/374b002d8c022897804cd3a4e946a556.jpg

* Największy postęp –JKH Jastrzębie. Po raz pierwszy w historii znaleźli się w pierwszej czwórce. Wyeliminowali w bezpośrednim boju nie byle kogo, ale Ciarko Sanok. Wpływ na oblicze zespołu mieli głównie obcokrajowcy. Richard Kral był liderem zespołu. Jeśli jastrzębianie chcą zrobić kolejny krok do przodu, to muszą się nauczyć wygrywać na wyjedzie. Własne lodowisko to zbyt mało, by stanąć na „pudle”.

/uploads/galleries/l/9872decf4d3243dbf8c1630bef57f48b.jpg

* Największy „wyczyn” – był dziełem kibiców z Gdańska, który na taczkach wywieźli prezesa Marka Kosteckiego. Kibice niezadowoleni są z jego rządów. To jego obarczają winą, że co roku bałtycki akwen opuszczają najdorodniejsze „dorsze”. Z „płotkami” różnie się wiodło trenerowi Tadeuszowi Obłojowi (słynął z barwnych konferencji prasowych i prowokowania trenerów z przeciwnej drużyny np. Milana Jančuškę) w sezonie zasadniczym. Jego zespół pokazał lwi pazur w ćwierćfinale play off. Trochę na własne życzenie przegrał rywalizację z Tychami.

/uploads/galleries/l/f4b64557f352386d8dcba8e591b4e0b2.jpg

* Najgorszy sędzia – Tomasz Radzik. Ogólnie temida obniżyła poziom. W tej szarzyźnie, która jakoś nie dorasta do poziomu europejskiego gwizdania „wybitną” jednostką był Radzik. W relacjach prasowych z większość spotkań, które gwizdał, był krytycznie oceniany. W meczu Podhala z Unią pobił chyba rekord pomyłek. W pierwszych 5 minutach popełnił 10 „wielbłądów”. Nie nadążał za akacjami, gwizdał według własnego widzimisie i odnosiło się warzenie, że jeszcze się nie obudził. Sędzia, który przed dwoma laty w pierwszoligowym meczu jako strzelca gola podał do protokołu zawodnika, który ...siedział na ławce kar. W tym samym meczu drugą asystę przypisał strzelcowi gola. Lata lecą, a postępów nie widać. Więcej, zapewne ktoś z taką samą wiedzą jak on za uszy wciągnął go do ekstraklasy na głównego.

 

29 dziennikarzy piszących o hokeju oraz ludzi blisko związanych z dyscypliną wybrało najlepszą krajową szóstkę sezonu, pięciu najlepszych obcokrajowców i objawienie sezonu.  <Kliknij aby zobaczyć głosy >


Krajowa szóstka sezonu:
Przemysław Odrobny (Stoczniowiec; 16 głosów); Jarosław Kłys (Cracovia; 22) – Paweł Dronia (Unia; 20); Jarosław Różański (Podhale; 9), - Grzegorz Pasiut (Cracovia; 8) – Leszek Laszkiewicz (Cracovia; 29).

Obcokrajowcy ( podawano piątkę, punktowano miejsca: I – 5 pkt; II – 4 itp):
1. Richard Kral (JKH) – 80 pkt., 2. Lukaš Řiha (Unia) – 73, 3. Kelly Czuy (Podhale) – 54, 4. Miroslav Zatko (Unia_ - 37, 5. Martin Vozdecky (Sanok) – 31.

Objawienie sezonu - Aron Chmielewski (16 głosów). Najproduktywniejszy gracz swojego zespołu. Zdobył 60 punktów (35 goli + 25 podań). Nie stronił też od ostrej gry. Często łamał hokejowe przepisy i sędziowie nałożyli na niego 86 karnych minut. – Chłopak dużo umie, a przy tym jest skuteczny. Wyrósł na pierwszoplanową postać w naszej lidze. Ma wszelkie dane, by znaleźć się w reprezentacji kraju na mistrzostwa świata – twierdzi nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

Najlepszy zawodnik według klasyfikacji katowickiego Sportu - Przemysław Odrobny. „Złoty kij” wywalczył z dużą przewagą. Gdańszczanie zajęli siódme miejsce, więc katowicki Sport pyta: co byłoby, gdyby nie „złoty” Przemek?

Najlepszy obrońca - Jarosław Kłys (22 głosy). – Dla mnie najlepszym jest Paweł Dronia. Zrobił największy. Świetnie czyta grę, umie też się włączyć do akcji zaczepnych zespołu, rozegrać akcję – mówi menedżer reprezentacji, Andrzej Słowakiewicz, który jako obrońca wiele lat reprezentował nasz kraju w największych imprezach światowych.

Najlepszy napastnik - Leszek Laszkiewicz (29 głosów). – Któryś raz z rzędu wygrywa klasyfikację kanadyjską. Zdobycie blisko 80 punktów nie jest dziełem przypadku. Był motorem napędowym Cracovii – ocenia wyniki ankiety Jacek Kubowicz. 


PLH w liczbach
0.98
– to średnia puszczonych bramek w play off przez Rafała Radziszewskiego (Cracovia). Wygrał 8 z dziesięciu meczów. Dwa przegrane to w karnych

1 – tyle razy w PLH występowało MMKS Podhale. Ktoś spyta dlaczego beniaminek. MMKS nie przejął tradycji Podhala, gdyż nie wypełnił uchwały przyjętej przez członków KS Podhala z dnia 2 sierpnia 2002 roku podczas likwidacji klubu. Likwidujący zastrzegli sobie, że kontynuator tradycji musi przejąć m.in barwy, godło i sztandar... MMKS zmienił barwy, a tłumaczenie, że są dwie wersje jest co najmniej śmieszne. Bo to tak jakby były dwie wersje flagi polskiej. Dzieci dobrze wiedzą, że nie jest czerwono - biała. Światowy klub statystyków i kolekcjonerów też uznaje MMKS za nowy twór. Szkoda, że zarząd idzie w zaparte ( w sprawie barw), a przecież tak niewiele trzeba, by przywrócić tradycje. Nie jest to wcale uszczypliwość, tylko rada, bo przecież nie każdy może o tym wiedzieć. Tak jak niewielu wiedziało (zapewne do tej pory nie wie), że Podhale nie w 1933 roku, a rok wcześniej zostało założone.

2 - tyluż trenerów w trakcie sezonu straciło posadę.

2,19 – to średnia puszczonych bramek Artura Sobeckiego (Tychy) w sezonie zasadniczym. Jego zespół wygrał 18 spotkań, a 9 przegrał, gdy strzegł bramki.

11 - z tylu bramkarzy skorzystali szkoleniowcy.

13 – seria zwycięstw Cracovii.

15 – z taką ilością goli Martin Ovšak (KTH) okazał się najlepszym strzelcem wśród defensorów.

18 - tylu zawodników reprezentowało barwy dwóch klubów.

23 - to największa ilość punktów (9 goli + 14 podań) w rywalizacji play off. Taki wynik uzyskał Lukaš Řiha (Unia).

29 – przy tylu golach „maczał palce” Patrik Rimmel (JKH). To najlepszy „asystent” wśród obrońców.

37 - tyle punktów (gol + asysta) zdobył Petr Dvořak (Cracovia). To najlepiej punktujący obrońca sezonu (13+24).

38 – tyle goli wystarczyło, by Leszek Laszkiewicz (Cracovia) mógł założyć koronę najlepszego strzelca.

45 - tylu obcokrajowców ( wliczono tych, którzy ubiegają się o obywatelstwo i z podwójnym paszportem) przewinęło się przez nasze lodowiska. Najwięcej - 7 – w drużynie Cracovii i Unii; najmniej – 3 – w Podhalu i Stoczniowcu. Tylko jeden klub zatrudnił bramkarza z zagranicy – KTH ( później przeszedł do Cracovii) Ondreja Raškę.

47 – po tylu podaniach Lukaša Řihy (Unia) koledzy trafiali do bramek przeciwników.

53 – tyle minut na ławce kar w play off spędził František Bakrlik (Podhale).

78 - tyle punktów wystarczyło Leszkowi Laszkiewiczowi (Cracovia), by wygrać klasyfikację kanadyjską.

133 - tyle minut kar nałożyli sędziowie na Roberta Krajčiego (Unia).

1055 – to średnia widzów, która w sezonie zasadniczym przychodziła na mecze w Nowym Targu. W play off o 200 więcej.

1106 – to najbardziej niechlubny rekord sezonu. Tyle minut karnych złapali hokeiści Podhala.

2034 – tylu średnio widzów przychodziło na mecze Unii w Oświęcimiu w sezonie zasadniczym. To największa frekwencja.

2850 – tylu średnio widzów (najwięcej w lidze) zasiadało w Sanoku na meczach play off.

7996 – tyle łącznie minut karnych nałożyli sędziowie na wszystkie drużyny.

Punktacja kanadyjska ( na podstawie protokołów pomeczowych)
1. Leszek Laszkiewicz (Cracovia) - 78 punkty (38 bramki + 40 asysty)
2. Richard Kral (JKH) - 77 (31 + 46)
3. Lukaš Řiha (Unia) - 67 (20 + 47)
4. Mariusz Danieluk (JKH) - 66 (30 + 36)
5. Petr Lipina (JKH) - 65 (31 + 34)
6. Aron Chmielewski (Stoczniowiec) - 60 (35 + 25)
7. Maciej Urbanowicz (JKH) - 57 (26 + 31)
8. Robert Krajči (Unia) - 56 (33 + 23)
9. Adam Bagiński (Podhale) - 56 (22 + 34)
10. David Kostuch (Cracovia) - 55 (34 + 21)

Punktujący obrońcy
1. Petr Dvořak (Cracovia) - 37 punkty (13 bramki + 24 asysty)
2. Martin Ovšak (KTH) - 34 (15 + 19)
3. Martin Ivičič (Sanok) - 33 (9 + 24)
4. Miroslav Zatko (Unia/Naprzód) - 32 (8 + 24)
5. Patrik Rimmel (JKH) - 32 (3 + 29)
6. Łukasz Sokół (Tychy) - 26 (7 + 19)
6. Bogusław Rąpała (Sanok) - 26 (7 + 19)
8. Zoltan Kubat (Sanok) - 25 (12 + 13)
9. Dimitij Suur (Sanok) - 23 (4 + 19)
10. Tomaš Jakeš (Tychy) - 21 (4 + 17)

Czarna tablica
1. Robert Krajči (Unia) - 133 minuty
2. Kelly Czuy (Podhale) - 132
3. Bogusław Rąpała (Sanok) - 126
4. Maciej Sulka (Podhale) - 113
5. Krzysztof Zapała (Sanok) - 111
6. František Bakrlik (Podhale) - 109
7. Maciej Urbanowicz (JKH) - 106
8. Rafał Dutka (Podhale) - 97
9. Roman Šimiček (Tychy) - 95
10. Grzegorz Pasiut (Cracovia) - 92
10. Lukaš Řiha (Unia) - 92

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama