O kim mowa? O Bronisławie Jabłońskim, człowieku, który pokazał, że może być wielka piłka na Podhalu. Wytyczył kierunki. Jak na razie nie ma chętnych, by poszli w ślady Lubania Maniowy. Kto wie, czy w czerwcu jego klub nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii podhalańskiego futbolu. Piłkarze mają wielką szansę, by awansować do trzeciej ligi. Byliby drugim zespołem, który występowałby w tej klasie rozgrywkowej. Pierwszym było Podhale Nowy Targ pod koniec lat siedemdziesiątych.
- Marzy nam się awans – przyznaje. – Powalczymy i zobaczymy co będzie. Potencjał zawodniczy mamy, gorzej niestety z finansami. Na Podhalu brakuje wielkich firm, które mogłyby wesprzeć nasz klub. Gdyby w większym stopniu chciałaby się zaangażować Zapora Niedzica. Przewidziane jest przekształcenie firmy. Ma zostać sprywatyzowana. Zobaczymy jak potoczą się rozmowy.
Jego dzieckiem – można tak śmiało powiedzieć – jest Lubań Maniowy. Potęgę klubu budował mozolnie, małymi kroczkami, ale gdy trzeba była nabierała rozpędu. Przyspieszenie nastąpiło w 2000 roku. – Długo graliśmy w klasie A i trzeba było wreszcie zmienić klimat. Wygraliśmy klasę A i awansowaliśmy do piątej ligi, by po roku znaleźć w czwartoligowym towarzystwie. Był to niejako prezent na 53. urodziny Lubania.
To za rządów Bronisława Jabłońskiego na podhalańskie boiska zawitały gwiazdy polskiego futbolu, reprezentanci kraju, zawodnicy pierwszo - i drugoligowi. Udało mu się namówić do gry w Lubaniu takich grajków jak Jerzy Kowalik, Zdzisław Strojek czy Grzegorz Cholewa (mistrz Polski juniorów w barwach Wisły), Wiesław Montsko, Artur Zawada czy Marcin Szyller. Na te „perełki” przychodzili widzowie nie tylko w Maniowach. Dzięki ich cotygodniowym występom podhalańska piłka zyskała na atrakcyjności, a młodzi adepci piłkarskiej sztuki mieli okazję podglądać i uczyć się.
- Do tej pory nikt tego nie powielił – śmieje się. – Jurek Kowalik, Zdzisław Strojek to byli nie tylko wspaniali piłkarze, ale także wspaniali ludzie. Do tej pory, jak jest czas, spotykamy się.
Laureat od młodości był związany z futbolem. Najpierw jako piłkarz Zapory Kluszkowce, a potem Motoru Nowy Targ. – Graliśmy ligę wiejską, na boisku pod Zielonymi Skałkami, a więc w miejscu, które zalała woda jeziora – wspomina. – Gdy zostałem zatrudniony w nowotarskim PKS-ie przez sześć lat reprezentowałem barwy Motoru. Później była krótka przerwa. Poświeciłem ją na budowę domu. Jeśli dobrze pamiętam, to moją działalność w Lubaniu rozpoczęła się w 1988 roku. Nie tylko piłka jest moją wielką pasją, ale także narciarstwo alpejskie. Grę w piłkę łączyłem z jazdą na nartach. Teraz wnuk trenuje w Czorsztyńskim Ski i razem z nim ćwiczę na tyczkach. Przy okazji nauczyłem się pływać – śmieje się.
Stefan Leśniowski