23.03.2011 | Czytano: 1272

Jacek Szopiński: Zmieniłem styl gry

- Piąte miejsce to sukces, czy porażka? – pytamy trenera hokeistów Podhala, Jacka Szopińskiego.

- Zależy jak na to spojrzeć. Zawsze gra się o najwyższe cele. Mistrzostwa nie udało nam się zdobyć, ale biorąc pod uwagę fakt w jakich bólach rodziła się drużyna, to piąta pozycja nie jest najgorsza. Aczkolwiek przy odrobinie szczęścia mogliśmy znaleźć się w czwórce. Kibice dobrze wiedzą jak zaczynaliśmy, ale szybko o tym zapomnieli i zaczęli nas mierzyć inną miarą. Trzeba im przypomnieć, że spółka Wojas Podhale po zdobyciu mistrzostwa Polski zostawiła spaloną ziemię. Drużyna mistrzowska przestała istnieć. Nie mieliśmy nawet miejsca w PLH. Trzeba było o nie walczyć w barażu. Postawiono nas pod ścianą. Musieliśmy wygrać baraż, by uratować hokej dla Nowego Targu. Trzon zespołu odszedł, została młodzież i kilku doświadczonych graczy, na których spadł ciężar awansu do ekstraklasy. Było mnóstwo niewiadomych. Nikt nie wiedział co będzie dalej. Zawodnicy nie wiedzieli czy będą stworzone warunki, by nadal istniał profesjonalny hokej w Podhalu. Dlatego okres przygotowawczy zrealizowany został w 50%. Straciliśmy sierpień, w związku z barażami. Zawodników nie można było zmusić do obowiązkowego udziału w zajęciach. Podejmowali prace, by mieli z czego żyć. Mimo to znaleźli czas na treningi i drużyna była w miarę dobrze przygotowana.

- Łatwo nie było. Wielu obawiało się, czy zdołacie pokonać ekipę z Torunia wzmocnioną trzema Łotyszami.
- Większość była przekonana, że Torunia nie przejdziemy. Byłem jednak pewny, że mam potencjał zawodniczy na PLH. Potem wrócił Tomek Rajski i Jarek Różański, dołączył do nas Kelly Czuy i zespół zaczął się krystalizować. Trzeba było nadrobić zaległości treningowe i tak rozłożyć cykl, by forma szła w górę. Czas pracował na naszą korzyść.

- W sezonie zasadniczym prezentowaliście dwa oblicza. Co miało wpływ na to, że raz zespół walczył, by za dwa dni przeszedł obok meczu?
- Spodziewałem się takich wahań. To przywilej młodości. Usilnie pracowaliśmy nad ustabilizowaniem formy, żeby nie zejść poniżej pewnego pułapu. Nie potrafimy grając słabo wygrać meczu. Być może wpływ na to miały treningi, bo cały czas pracowaliśmy pod kątem play off. Naszym celem był awans do pierwszej czwórki. Nie został zrealizowany, ale zabrakło niewiele - doświadczenia i optymalnej dyspozycji Marcina Kolusza i Damiana Kapicy, którzy zagrali po kilku treningach, z urazem psychicznym po kontuzjach. Zabrakło też Czuya, motoru napędowego zespołu w grze ciałem, który musiał wyjechać do ojczyzny. Jego gra przypadła do gustu kibicom, ale nie arbitrom. Łapał dużo kar często niesprawiedliwych, bo sędziowie w Polsce nie czytają hokeja, wolą hokejowe szachy.

- Nie tylko Czuy łapał kary. W tym elemencie Podhale zajęło niechlubne pierwsze miejsce, mając na koncie blisko 1000 karnych minut!
- Wiele fauli było bezsensownych, wynikających z dawnych przyzwyczajeń. Preferowałem jednak agresywną grę ciałem i gdy tak graliśmy, tych kar nie było tak wiele. Po objęciu zespołu postanowiłem zmienić jej styl, oprzeć na walce o każdy skrawek lodowiska, na agresywnej grze ciałem. Gdy tak graliśmy to wygrywaliśmy, bądź minimalnie przegrywaliśmy. Gdy wracaliśmy do delikatnej gry, to wyraźnie przegrywaliśmy.

- Milan Baranyk i František Bakrlik spełnili trenera oczekiwania?
- Przyszli w słabej dyspozycji. Grali słabo i sam byłem zdenerwowany. Psioczyli na nich kibice, którzy po przyjściu byli w siódmym niebie. Liczyli, że nazwiska same będą grały. Początkowo nawet byli trenerzy i zawodnicy  byli źli na mnie, że grzeją ławę. Wiedziałem jednak, że potrzebują czasu i solidnych treningów, by złapać formę. Tak też się stało. Z Unią zagrali świetnie, chociaż wiem, że nie była to ich najwyższa dyspozycja. Stać ich na więcej. Po wyjeździe Czuya, kontuzjach Kolusza i D. Kapicy byli potrzebni drużynie i pomogli jej w zajętym miejscu.

- Co dalej?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że drużyna utrzymana zostanie w tym kształcie i wzmocni się, by w przyszłym sezonie była zdolna walczyć o mistrzostwo kraju.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama