22.03.2011 | Czytano: 962

„Piłeczka” po stronie działaczy

Hokeiści zrobili swoje, teraz czas na działaczy – mówi nasz ekspert Jacek Kubowicz o zakończonym w niedzielę sezonie hokejowym. – „Piłeczka” teraz jest po ich stronie. Od nich zależy, czy młodzi dostaną szansę rozwoju. Drużynie trzeba oddać hołd, bo nie oszukujmy się, nikt nie liczył przed sezonem na piąte miejsce.

Wiadomo było z jakimi perturbacjami rozpoczynaliśmy sezon. Baraże i...wielka niewiadoma. Nowy Targ bez ekstraklasowego hokeja? To było nie do pomyślenia, ale realne. Po barażach drużyna została wzmocniona i różnie jej się wiodło w sezonie zasadniczym, ale mecze w play off z Unią, Stoczniowcem czy Sanokiem pokazały, że forma szła w górę. Niektórzy kibice żałują, że sezon tak szybko się zakończył, bo Podhale z każdym meczem grało lepiej.

Kapitalnym spektaklem uraczono kibiców w piątkowy wieczór z Sanokiem. To było godne pożegnanie ze swoimi fanami. Kilka akcji i goli było takich, że czołówka by się powstydziła. Wymiany krążka na pełnym gazie, kończone strzałem do pustej bramki, robiły wrażenie. Niewiele zabrakło, a drużyna zaliczana przed sezonem do faworytów pokonana zostałaby w dwucyfrowych rozmiarach. Dla sanoczan byłby to wielki wstyd. To, że nie mieli bramkarza, to żadne usprawiedliwienie. Taki zespół nawet z zawodnikiem z pola między słupkami nie powinien pozwolić sobie strzelić dziewięć goli. W całym meczu posiadaliśmy zdecydowaną przewagę. Chwała Tomkowi Rajskiemu, że w ostatniej minucie, w wymarzonej okazji sanoczan, nie dał się pokonać. Strata tej bramki mogła zaważyć na ostatecznej kolejności.

Tomek Rajski został doceniony przez kibiców, którzy wybrali go najlepszym hokeistą Podhala sezonu. Fajny gest. Uważam, że nagroda dostała się w godne ręce. Chociaż wyróżniłbym jeszcze Jarka Różańskiego, bo bez jego blisko 50 punktów w punktacji kanadyjskiej bylibyśmy w innym miejscu.

Sanoczanie u siebie musieli przycisnąć. Niemniej spotkanie dobrze dla nas się zaczęło. Prowadziliśmy 1:0 i 2:1. Przeciwnik wtedy poczuł smród, bo przed własną publicznością nie wypadało się zblamować. W ich zespole w roli głównej wystąpili nowotarżanie Krzysztof Zapała i Krystian Dziubiński. Sami nie dali rady przecisnąć meczu i skończyło się happy endem dla Podhala. Jedna bramka zdecydowała, że to nam przypadło piąte miejsce. Widocznie Sanok leżał naszej drużynie.

Hokeiści zrobili swoje. Teraz „piłeczka” jest po stronie działaczy. Powinni ostro przystąpić do pracy. U rywali już od dawna panuje ruch w interesie. Podpisują kontrakty, więc nasi sternicy nie mają na co czekać. Trzeba utrzymać drużynę, wymienić dwóch – trzech zawodników i pracować, by w przyszłym sezonie zrobić co najmniej krok do przodu.

Zapewne inne kluby są w lepszej sytuacji, bo znają budżet, mają zagwarantowany sponsoring. Być może dla naszej młodej drużyny znajdzie się „darczyńca” z grubym portfelem. Hokeiści pokazali, że potrafią wyjść z trudnych opresji i warto w nich inwestować. Czy z trudnych opresji wyjdą sternicy? Na to liczą sympatycy kauczukowego krążka, którzy kibicują „Szarotkom”. Jest ich mnóstwo nie tylko na Podhalu, także w kraju i poza jego granicami. Mieliśmy mniejszy budżet niż niejeden klub, który zakończył sezon za nami. Pieniądze są potrzebne, chociaż one nie grają. Charaktery zwyciężają.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama