W sezonie zasadniczym Podhalanie zajęli siódme miejsce, a teraz będą sklasyfikowani o pozycję wyżej, a może nawet i dwie. Bez wątpienia jest to sukces młodej drużyny. O piąte miejsce zagramy z Sanokiem. Będzie okazja po raz wtóry udowodnić, że o sukcesie nie zawsze decydują wielkie pieniądze, ale serce, determinacja i chęć zwyciężania. Dla sanoczan to również bardzo ważna konfrontacja, bo sternicy Ciarko wpompowali w zespół sporą kasę i liczyli na ciut więcej niż piąte bądź szóste miejsce. Po zdobyciu Pucharu Polski apetyty jeszcze bardziej się im zaostrzyły. Nie udało się i teraz czeka ich przeprawa z zespołem, który ma swoje ambicje i na pewno tanio skóry nie sprzeda. Zapowiadają się ciekawe potyczki. Może trzeba będzie znaleźć czas i wybrać się do Sanoka.
Wróćmy jednak do dwóch konfrontacji z Gdańskiem, bo działo się w nich sporo ciekawego. Najważniejsze, że w Nowym Targu zdołaliśmy doprowadzić do remisu w rywalizacji. Nasi hokeiści lubią fanom podnieć ciśnienie, bo na własne życzenie doprowadzili do nerwowej końcówki. Prowadzili 4:1 i wydawało się, że kontrolują wydarzenia na tafli. Wystarczył jeden błąd podczas gry w przewadze, strata gola, która wsadziła przeciwnika „na konia”. Ten poczuł, że można jeszcze powalczyć o zwycięstwo i wszystko rzucił na jedną kartę. Poszedł za ciosem i wywalczył karnego. Na szczęście mieliśmy w bramce wyśmienicie dysponowanego w play off Tomka Rajskiego. Obronił karnego, drugiego w tym meczu, wyszedł obronną ręką z wielu opresji. Podobnie zresztą było w Gdańsku. Tam również wystąpił w głównej roli. Zwijał się jak w ukropie, szczególnie w końcowych minutach meczu kiedy graliśmy w osłabieniu. Mam nadzieję, że włodarze Podhala podpisali już z nim kontrakt na następny sezon, by nikt ich nie uprzedził. Nie ma przecież na co czekać.
W obu potyczkach były fragmenty ciekawej gry i takiej, o których chciałoby się zapomnieć. Z sześciu goli w nowotarskim meczu, trzy a nawet cztery były z tej tak zwanej przypadkowej półki. W drugim za dużo w końcówce było kar, szczególnie dla Podhala. Przeżywaliśmy bardzo trudne chwile, ale na szczęście defensywa z pomocą Rajskiego stanęła na wysokości zadania i udało nam się dowieźć jednobramkowe zwycięstwo do końcowej syreny.
Stefan Leśniowski