24.02.2011 | Czytano: 975

„Szarotki” w brązie, tytuł dla Gdańska

AKTUALIZACJA ! Juniorzy młodsi Podhala Nowy Targ wracają z Krynicy z brązowymi medalami. Nie takiego obrotu sprawy spodziewali się zawodnicy, trenerzy i działacze MMKS Podhale, a także fani zakończanej hokejowej Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. W tej kategorii „Szarotki” ponad 30 razy sięgały po mistrzostwo kraju. „Brąz” jest więc ogromnym rozczarowaniem.

Tym bardziej, iż nowotarżanie byli faworytami imprezy. Przez ligę przeszli jak burza, przegrywając tylko jedno spotkanie w regulaminowym czasie z gdańskim Stoczniowcem. Potwierdzili ogromny potencjał w eliminacjach, które wygrali w cuglach, aplikując 31 goli konkurencji i tracąc jednego. Prezentowali naprawdę ładny i dojrzały dla oka hokej. To nie tylko moja opinia. W tym samym tonie wypowiadali się fachowcy. Najbardziej żal mi trenera Ryszarda Kaczmarczyka, bo kto go zna, to wie ile zdrowia i serca włożył w przygotowanie zespołu. Jak strata się, by wszystko było zapięte na ostatni guzik. Potrafi też wyciągać wnioski z każdego meczu, nawet tego wysoko wygranego. Spojrzeć krytycznie na dokonania sowich chłopaków, co nie wszystkim się zdarza. Zrobi to zapewne i po tym turnieju.

Taki jest sport, nie zawsze sprawiedliwy. Cały sezon górale grali mecze o pietruszkę. Wygrywali jak chcieli, najczęściej w dwucyfrowych rozmiarach. Już wtedy szkoleniowiec Podhala przestrzegał i bał się, by jego podopieczni nie wpadli w samouspokojenie. - Już w niektórych wysoko wygranych meczach wydawało im się, że są mistrzami świata i przekładali indywidualne zagrania nad zespołowe. To efekt słabej ligi – mówił wtedy. Teraz porażkę bierze na siebie.

- Nie potrafiłem zapanować nad zespołem, a to przecież rola trenera – mówi Ryszard Kaczmarczyk. – Uczę się na błędach. Niektórzy zawodnicy już liczyli gole i asysty, rozdzielali między sobą koronę króla strzelców, a nie koncentrowali się na najważniejszym wydarzeniu sezonu. Wszystkim wydawało się, że to tylko formalność. Tak ta informacja zdominowała głowy, że okazała się tragiczna w skutkach. Już z Nowego Targu jechały busy z rodzicami, by świętować kolejne mistrzostwo. Chłopcy nie wytrzymali presji. Nie wszystkich też chłopaków znałem, bo cześć przebywała w „szkółce”. Ich mentalności, podejścia do hokeja, do meczu. Okazało się, że stawka półfinałowego meczu ich sparaliżowała. To był ich pierwszy mecz w sezonie o coś. Widziałem już na rozgrzewce, że zachowanie było zgoła inne od tych, które znam. Ktoś powiedział, iż postawiłem na złego bramkarza, ale o trzecie miejsce jego kolega też nie był bez win. Po porażce w półfinale ze Stoczniowcem obawiałem się meczu o trzecie miejsce. Nie wiedziałem jak zareagują zawodnicy. Przeprowadziłem wieczorem z nimi długą rozmowę, bo byli rozbici totalnie. Niemniej na rozgrzewce przed spotkaniem z Toruniem zachowywali się już inaczej niż dzień wcześniej. Było widać u nich sportową złość. Mecz był pod naszą kontrolą, chociaż był moment, przy stanie 6:4, gdy zrobiło się nerwowo. Na szczęście Kapica wykorzystał rzut karny co uspokoiło chłopaków.

Sokoły w półfinale dopiero w karnych poległy sosnowiczanom. Podhale z hokeistami z grodu Kopernika było faworytem, bo w grupie eliminacyjnej podopieczni Ryszarda Kaczmarczyka rozbili przeciwnika do brązowego krążka aż 10:0.

Tytuł mistrza Polski juniorów młodszych wywalczyła gdańska Stocznia, która w finale OOM zwyciężyła Sielec Sosnowiec 3:2. 

MMKS Podhale Nowy Targ – Sokoły Toruń 7:4 (1:0, 5:3, 1:1)
Bramki dla Podhala: Wielkiewicz 2, Kapica 2, Guzik, Stypuła, Mienkina.

MMKS Podhale: Michałczak; J. Plewa – Ł. Gacek, Gaczoł – Szal, Łukaszka – Fus, Wojdyła; Olchawski – F. Wielkiewicz – Guzik, Zarotyński – Kapica – Mienkina, Stypula – Oraczko – R. Mielniczek, Worwa – A. Mielniczek – Bryja. Trener Ryszard Kaczmarczyk.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama