Znaleźli się darczyńcy, którzy wykładają kasę. Twierdzą, ze na pewno będzie satysfakcjonowała hokeistę z kraju „Klonowego Liścia”. Gotowi są wyłożyć oferowaną sumę nawet za jeden mecz. Zdeklarowali, iż w kopercie złożą pieniądze, jeszcze przez wylotem Kanadyjczyka z ojczyzny.
Dzisiaj rano trwało sondowanie co na to trener i prezes Mirosław Mrugała. Obaj z otwartymi rękoma przyjęliby Kanadyjczyka. Gdy piszę te słowa jeszcze nie „złapano” kontaktu z Czuy’em. To efekt różnicy czasu. Kelly od piątku do niedzieli przebywał na Alasce, gdzie rozegrał trzy spotkania. Dwa zakończyły się porażkami 2:5 i 3:4 po dogrywce, a trzecie zwycięstwem 3:2. Czuy zaliczył asystę w drugim meczu.
Pomysł sprowadzenia Czuy’a wydaje się mało realny. Jest wiele przeszkód, których raczej się nie da pokonać. Pierwsza i zapewne decydująca, to kontrakt jaki Kanadyjczyk podpisał z zespołem ECHL Stockton Thunder i na pewno go nie zerwie. Kanada to nie polska partyzantka. Hokejem zarządzają poważni ludzie. Przepisy w tym względzie są rygorystyczne. Zresztą Kelly musiałby się liczyć z pewnymi konsekwencjami. Musiałby też zdecydować, czy warto na jeden, w optymistycznym układzie na więcej meczów, babrać się w jakieś kosmiczne układy. Drugą przeszkodą jest czas. W jaki sposób ma zdążyć na mecz do Oświęcimia. Została mu tylko doba.
Zasadne jest pytanie: dlaczego tak późno odezwali się darczyńcy? – Kanadyjczyk przypadł im do gustu. Gra inny hokej, widowiskowy, waleczny. Gdyby sternicy grali w otwarte karty, nie ściemniali, iż Kelly wróci, to byli w stanie finansowo zatrzymać Kanadyjczyka na play off – mówi pilot akcji w imieniu sponsorów.
Czy stanie się cud? Niżej podpisany w to nie wierzy, ale chciałby się mylić.
Stefan Leśniowski